Grudzień 2022
– Jak to nie przyjeżdżasz na święta?
– Po prostu. Wyjeżdżam za granicę.
– Wyjeżdżasz? Za granicę? Czy ciebie Bóg opuścił?
Tak jakby Bóg kiedykolwiek ciebie obchodził, myślę, ale nie mówię tego na głos. Bez trudu wyobrażam sobie za to, jak mama teatralnym gestem łapie się za serce, gdy wypowiada następne słowa tylko dlatego, że nie opowiedziałam od razu:
– Jesteś tam w ogóle? Czy już gdzieś poleciałaś i zostawiłaś biedną matkę bez słowa?
– Jestem. Lecę na Sycylię, do Anety.
– Na ile?
– Ponad dwa tygodnie. Wracam czwartego stycznia.
– Marek, zaparz mi melisy, szybko! – Matka odsuwa słuchawkę od ucha, ale i tak wrzask skierowany do mojego ojczyma wbija mi się w mózg.
Przymykam oczy, próbując się uspokoić. Wybuch nic nie da, dobrze to wiem.
– Nie wystarczy ci, że przez pandemię już raz nie spędziliśmy wspólnie świąt? – jęczy mama, ku mojemu niezadowoleniu wcale nie czekając na melisę, by kontynuować tyradę.
Ona nienawidzi pandemii. Nie żebym sama była wielką fanką, ale w niektórych aspektach ją błogosławię. Dzięki niej, po pierwsze, okazało się, że wiele kwestii urzędowych da się załatwić, nie wychodząc z domu. Po drugie, mogłam pracować w mojej – już na szczęście byłej – firmie zdalnie. A po trzecie, w dwa tysiące dwudziestym roku spędziłam Boże Narodzenie bez rodziny.
Wstyd się przyznać, ale marzyłam o tym od dawna, zmęczona tymi samymi kłótniami światopoglądowymi pomiędzy wujkiem a ojczymem, oczekiwaniami matki wobec mnie i mojego rodzeństwa i wścibskimi pytaniami ciotek. Ta mieszanka sprawiała, że z roku na rok coraz mniej lubiłam święta, pomimo iż od dziecka uwielbiałam bożonarodzeniowy klimat. Lockdown uświadomił mi, że to, co do tej pory wydawało się nie do pomyślenia, jest możliwe.
Nie muszę spędzać świąt z rodziną. Mogę to robić, ale wcale nie muszę.
Nic nie muszę.
To krótkie, lecz jakże treściwe zdanie stało się ostatnio życiową maksymą.
– Mamo, kocham was, wiesz przecież – mówię spokojnie, skupiając się na oddechu. Regularna medytacja to był świetny pomysł. – Nie robię tego przeciwko wam. Robię to dla siebie. Zresztą, przypominam, w zeszłym roku przyjechaliśmy do was na święta.
– Przyjechaliście, owszem! Poczekaj chwilę, muszę się napić melisy. – W tle słyszę jakieś trzaski. – Marek, oszalałeś, to przecież gorące! Ach, nieważne. Paulinko – zwraca się do mnie spokojniej, a ja czuję, że dopiero teraz zacznie temat, który mi się naprawdę nie spodoba – nie ma już was, a ja wciąż tego nie rozumiem. Dlaczego zerwałaś z Tymonem? Byliście taką wspaniałą parą!
– Mówiłam ci niejednokrotnie – wykrztuszam przez zaciśnięte zęby. Wciąż nad sobą panuję, ale staje się to coraz trudniejsze. – To nie był zdrowy związek. Nie dogadywaliśmy się od dawna. Tymon traktował mnie jak służącą, a ja miałam tego dosyć.
Ponadto zdradził mnie z koleżanką z pracy, czego nie mówię głośno. Ten fakt znany jest tylko Anecie i mojemu bratu, jedynemu członkowi rodziny, który nigdy nie przepadał za Tymonem. Cała reszta była nim zachwycona. Na tyle, by przez kilka lat wypytywać podczas każdego spotkania rodzinnego, kiedy ślub i dzieci. Teraz pewnie dostałabym kolejne pytania – dlaczego zerwałam z takim facetem i czemu nadal jestem sama, w końcu minęło ponad pół roku!
![](https://img.wattpad.com/cover/357210525-288-k246372.jpg)
CZYTASZ
Sycylijska gwiazdka (zakończona)
KurzgeschichtenPaulina po raz pierwszy w życiu wyjeżdża na Święta Bożego Narodzenia i choć wie, że na Sycylii muszą być one inne niż w Polsce, nie spodziewa się, że odmienią jej życie tak bardzo... A to wszystko za sprawą tajemniczego, na pozór zamkniętego w sobie...