Rozdział 1

241 8 3
                                    

11.07.2011r.

Siedziałam z moim ukochanym tatą w salonie i oglądałam mecz koszykówki. Choć zawsze oglądaliśmy go po kolacji, tata ciągle kibicował tylko jednej tej samej przegranej drużynie, z naszego pięknego, choć zniszczonego społecznie miasta Calvcul, to i tak nigdy nie zmieniał swojego nastawienia, choćby przegrywali milion razy.

-Widzisz Naomi, znowu te klamoty przegrywają, ale pamiętaj nie tylko to się liczy.-powiedział przy prawie końcówce meczu, ale zamiast oglądać go dalej pocałował mnie w czółko, a następnie ruszył w stronę kuchni.

Nawet nie przeszedł połowy drogi, gdyż jego spojrzenie zatrzymało się w jednym miejscu, a jego oczy rozbłysły jak milion najpiękniejszych gwiazd na niebie i już wtedy wiedziałam na co patrzy, a raczej na kogo patrzył, patrzył na mamusie, która schodziła po schodach w pięknej granatowej sukni, z lekko rozkloszowanym dołem i odkrytymi ramionami, w której wyglądała jak najpiękniejsza księżniczka Disneya.

-I jak wyglądam?-zapytała, po zejściu na ostatni stopień schodów, okręciwszy się w koło by pokazać tacie swój wygląd, ale zamiast się uśmiechnąć, zmarszczyła brwi, ponieważ Raphael zamiast cokolwiek powiedzieć ani słowem się nie odezwał, był wpatrzony w mamę jak w obrazek.-Coś nie tak..

Nie dokończyła ponieważ w kilku krokach, tatuś zbliżył się do niej, a następnie pocałował ją namiętnie w usta. Fuj.-pomyślałam, lecz moje zamyślenie zostało przerwane przez następne wypowiedziana słowa:

-Wyglądasz pięknie kochanie, moja najpiękniejsza, najwspanialsza kobieta na świecie.-powiedział, a ja spojrzałam na tatę spod byka i ruszyłam biegiem w ich stronę krzycząc "co ze mną."

Wnet mama, z najukochańszym uśmiechem oraz lekkim wyrazem rozbawienia na twarzy podniosła mnie do góry, całując w policzek i zacząwszy mówiąc.

-Ty też nasz gwiazdeczko. Pamiętaj kochamy tylko ciebie, jesteś naszym całym światem..-jej głos robił się coraz cichszy, a obraz zaczął się rozmazywać, że nawet moje krzyki, ani głośny płacz nie pomagały.

Obecnie

Obudziłam się cała spocona oraz ze łzami w oczach, lecz zamiast zacząć płakać, jak zawsze w każdą noc, wstałam prędko z mojego sporego choć nie dużego łóżka, gdzie szybko wyjęłam z białej szafki komplet szarych dresów i prędko ruszyłam w stronę łazienki, która był tuż obok mojego pokoju, nawet nie zwracają uwagi na fakt że było w nim tak ciemno że nie widziałam czubku własnego nosa.

Po szybkim zimnym prysznicu oraz ubraniu się w czyste nie przemoknięte potem ubrania, wysuszyłam moje grube, długie włosy, po czym spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, gdzie zobaczyłam szczupłą, rudowłosą dziewczynę z jasno niebieskimi oczami i ze zmęczeniem wymalowanym na twarzy.

Ruszywszy do pokoju, wzięłam jedynie szybko bezprzewodowe słuchawki oraz telefon z biurka i otworzywszy drzwi balkonowe od strony ulicy, weszłam na dach domu.

Gdy usadowiłam się wygodnie na dachu. Wzięłam dwa głęboki wdechy i już myślami byłam daleko stąd, daleko od miasta w którym mieszkam, od problemów z jakimi zmagam się na co dzień oraz od wszystkiego co mnie otacza. Tylko ja, gwiazdy i najpiękniejsze niebo jakie oczy widział czyli niebo, które ukazuje się każdej nocy w Calvcul City.

Wzięłam komórkę do ręki, po czym włączyłam pierwszą lepszą playlistę, gdzie zabrzmiały pierwsze słowa piosenki "Closed Doors."

Yes, I look happy, happy all the time
But you don't see me, see me when I cry

Rozbrzmiał następny wers, a pierwsza łza spłynęła mi po policzku i następna.

I can't find an open door,
When I try, it breaks me more,
Should I quit and should I go,
Should I leave this all behind?

Same things happen all the time,
Can't get out off my mind,
Doing things I shouldn't do,
If you ask me, I have no clue.

Nagle z moich zamyśleń, a raczej wsłuchaniu w piosenkę, rozproszył mnie dźwięk dobiegający z domu obok, w którym mieszka nie kto inny, a Victor West.

Rozszerzyłam szerzej powieki, ponieważ przez łzy miałam je lekko przymrużone i gdy odwróciła głowę w stronę sąsiedniego domu, moim oczom ukazała się postać. Osoba, która wchodziła właśnie na dach domu i która po chwili spojrzała również na mnie. Choć nie widziałam twarzy, wiedziałam kto to jest, wiedziałam że to ten sam chłopak, z którym chodziłam do szkoły oraz osoba która mnie nienawidziła i ze wzajemnością.

01.09.2011r.

Gdy rano przyjechałam autobusem do szkoły, szybkim krokiem ruszyłam w stronę głównych drzwi wejściowych, po ich przekroczeniu, zobaczyłam z powrotem te same szare ściany z niebieskim szafkami po bokach oraz te same fałszywe choć znajome twarze i te których nie znałam przez wzgląd na to że miałam dopiero trzy lata podstawówki za sobą.

Nagle z mich zamyśleń wyrwał mnie nagły ból głowy, który został spowodowany po przez szarpnięcie jednego z moich rudych warkoczy.

-Marchewka!-krzyknął zamaskowany chłopak w kapturze, lecz zamiast się zatrzymać, pobiegł przed siebie, przez co po krótszej chwili zniknął w tłumie przechadzających się uczniów, czekających na zajęcia.

Po tym jak zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcje, ruszyłam w stronę klasy, która znajdowała się po lewej stronie głównego korytarza. Drzwi były już otwarte, ruszywszy w ich stronę weszłam do sali przez co klasa ucichła, a wszyscy zaczęli szeptać miedzy sobą, patrząc się na mnie oskarżycielsko.

Choć wiedziałam o co chodzi zignorowałam wszystkie spojrzenia i szepty, by zająć wolną ławkę. Szybkim krokiem podeszłam do miejsca tuż obok okna, nie zwracając jedynie uwagi zakapturzonego chłopaka, który siedziała tuż obok i bazgrolił coś w swoim zeszycie. Przyjrzałam mu się jeszcze raz, lecz nic więcej nie wpadło mi w oko, widziałam tylko lekko wystające ciemne włosy z pod kaptura i kawałek zeszytu w którym rysował ołówkiem, gdzie było widać tylko zarys postaci.

Po chwili, jak zwykle spóźniona do klasy przyszła nasza wychowawczyni i tak jak zawsze po wakacjach zaczęła wypytywać klasę, tą samą gatkom co roku jak im minęły i gdzie byli. Przez co ja ani słowem się nie odezwałam nadal patrząc się w okno usłyszałam. Cisze, która była spowodowana chwilą zawieszenia nauczycielki.

-Widzę że mamy nowego ucznia.-powiedziała, a ja już wiedziałam o kim mówiła. I tak samo jak cała klasa spojrzałam zaciekawiona na chłopaka siedzącego tuż obok mnie.

Po dłuższej chwili, wyczuł na sobie nasz wzrok, lecz zamiast spojrzeć się na nauczycielkę, spojrzał się na mnie, a ja zapomniałam jak się oddycha. Ponieważ jego tęczówki były zimne jak lód i nie wyrażały żadnych uczuć. Żadnych. Ale jego uśmiech mówił coś innego, był drwiący i już wtedy wiedziałam kto to był. Był to ten sam chłopak, który pociągnął mnie za warkocz. I Wiedziałam że od tej pory moje życie stanie się piekłem.

---------------------------

Jestem niesamowicie podekscytowana i mam nadzieje, że ta historia przypadnie wam do gustu, gdyż potrzebuje dużo poprawek..

Our way of stars Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz