Rozdział 2

246 11 4
                                        

Po dłuższej chwili, nadal nikt się nie odzywał. Jak gdyby nigdy nic starałam się nie patrzeć w jago stronę, choć średnio mi to wychodziło. Starłam ostatnią łzę, jaka spłynęła po moim lewym policzku, po czym zdjęłam słuchawki z uszu i schowałam je do kieszeni.

-Czemu tu siedzisz, Marchewko?-zapytał z dziwnym spokojem  w głosie, gdzie nie było, ani trochę drwiny, tylko chłód.

-Nie jestem Marchewką, a to że mam rude włosy nie uprawnia cię do tego, żebyś mnie do nich ubliżał.

-Marchewko, nie podoba ci się jak tak do ciebie mówię?

-Nie.-odpowiedziałam szybko, bez zawahania. Przez co sama siebie zdziwiłam że nie zająknęłam się, ani razu. Na co chłopak parskną i następnie odchrząknął, po czym dodał.

-Ale tak na serio, co tu robisz? Jest środek nocy, a ty siedzisz na dachu i...-nie dokończył ponieważ szybko mu przerwałam.

-Płacze. To chciałeś powiedzieć, tak?-powiedziałam, na co byłam pewna że przekręcił oczami.

-Możliwe, ale ja zadałem pytanie pierwszy, więc jak? Odpowiesz na moje pytanie. Czy mam czekać do jutra na twoją odpowiedz.

-Nie mogłam spać.- moje oczy zaszkliły się na wspomnienie ze snu. Nie chciałam tej rozmowy, przecież on mnie nienawidził. Wyśmiewał mnie jak każdy, przez tą jedną noc..

Zabiłaś go!-głos mojej rodzicielki rozbrzmiał w mojej głowie, która przez nadmiar myśli chciała pęknąć. Znowu widziałam ten sam obraz przed oczami. Ogień, który był dokoła. Ogień który zniszczył mi dzieciństwo i nadal niszczy życie. 

Nie mogłam powstrzymać łez, które same napływały mi do oczu, a następnie spływały po policzkach, jak strumień wody. Moja prawa ręka zaczęła się niezmiernie trząść, a następnie druga. Muszę się uspokoić. Muszę przestać o tym myśleć.

-Nelson, co jest?- nie mogłam uspokoić rąk, spojrzałam się na niego szybko i starając się uspokoić zaczęłam w myślach liczyć do dziesięciu.

Dziesięć

Dziewięć 

Osiem..

Spojrzałam się na dach domu obok. Nie było go. Myśli znowu wzięły górę..

Zabiłaś go! Zniszczyłaś naszą rodzinę!-znowu rozbrzmiał głos w mojej głowie.

Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno, a moje ciało zaczęło się niezmiernie trząść tak samo ręce.

-Nelson, cholera. Co ci jest?- jego głos był bliższy, przez co spojrzałam w bok, lecz ciemność mi w tym nie pomagała, a panika wzięła na sile. Czułam jak West złapał mnie za ramiona, a ja nic nie mogłam odpowiedzieć, jakby zabrakło mi słów.-Nelson słyszysz mnie!?

Rozpadałam się..

-Co widzisz? Nelson mów do mnie, słyszysz?-powiedział spokojnym głosem.-Co widzisz?

-Widz.. Widzę ciebie.-powiedziałam drżącym głosem, a ciało lekko się uspokoiło, lecz łzy nadal płynęły.

-Dobrze, a teraz spokojnie, mów do mnie.-po chwili ciszy dodał.- Miałaś atak paniki?

-Ni.. Nie wiem..-byłam skołowana. Miałam jakiś cholerny atak paniki, a przy tym był West. Otworzyłam szerzej oczy, spojrzałam na niego i wiedziałam że mi tego nie odpuści.

-To pierwszy raz?

Czy to pierwszy raz? Nie. Zdarzało mi się to już kilka razy, ale nie aż tak. Teraz było inaczej, jakby otchłań która chciała mnie pochłonąć i która chciała mi zmiażdżyć płuca od środka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Our way of stars Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz