Przechodząc obok bazaru, gdzie sprzedawane są wszelkie dobrocie, Izuku wyczuwa zapach pieczonego kurczaka, przez co ślina napływa mu do ust, a palce mocniej zaciskają się na amulecie. „Gdy tylko zdobędę swoją fortunę, wrócę tu" – myśli podekscytowany, idąc dalej przez brudne ulice miasta portowego.
Słońce praży ziemię, mimo że przesłonięte jest warstwą chmur, które leniwie przesuwają się po błękicie nieba. Lato w tym roku dopiero się zaczyna, a i tak każdy mieszkaniec miasta chodzi spocony od stóp do głów, jakby kto wylał na nich cały Beltyk. Omegi, takie jak Izuku, nie lubią upałów, zwłaszcza, gdy zależy im na zamaskowaniu zapachu, który w takie dni jak ten jest wyraźny, nawet gdy stosują najnowocześniejsze blokery. Dlatego też młodzieniec co jakiś czas sprawdza, czy w pobliżu nie ma żadnych alf, którym jego woń mogłaby przypaść do gustu. A to w tej chwili jest najmniej kusząca go perspektywa.
Na całe szczęście o tej porze ciężko jest w mieście portowym o alfy, które raczej wolą przebywać wśród służby w chłodnych domostwach, niż włóczyć się bez potrzeby po bazarze, gdzie czuć wyraźny odór ryb wymieszany z domieszką ścieków i wszelakich odpadów.
Gdy więc chłopak przy kolejnym zakręcie upewnia się, że teren jest czysty, zaczyna lekki trucht przez ostatnie metry dzielące go od niewielkiego acz bogatego sklepu. Jednego z tych, które kupują wszystko co wpadnie im w dłonie, a potem sprzedają to dwa razy drożej. Izuku ma więc nadzieję, że jeśli poda kobiecie za ladą kwotę stu złotych rejestrów, a przy tym opowie jej historię marynarza, który obdarował go medalionem, stanie się królem dzielnicy. Jedną z najbogatszych bezpańskich omeg. Może nawet uda mu się za te pieniądze wyjechać do stolicy, gdzie zacznie nowe życie i będzie trudził się w jakimś ciekawszym zawodzie niż rybactwo.
Na tę myśl jego nogi gnają jeszcze szybciej po piasku wymieszanym ze żwirem, który szeleści przy każdym jego kroku. I tak młodziak znajduje się przed glinianym budynkiem o drewnianym dachu. Chudą dłonią już chwyta za klamkę, aby móc wejść do środka, jednak wtem wydaje mu się, że ktoś nawołuje go po imieniu. Jego ręka zatrzymuje się w powietrzu, a kiedy odwraca głowę, nagle coś miga mu przed oczami.
Dezorientacja chłopaka nie trwa jednak długo, ponieważ nagle młodziak orientuje się, że w jego lewej dłoni nie ma amuletu królowej mórz. W nadziei, że jednak tylko go upuścił, rozgląda się chaotycznie wokół, ale jego jedyna szansa na jakąkolwiek zmianę, właśnie przepadła. Jak kamień w wodę.
„Nie... Nie, nie, nie! To się nie dzieje!" – myśli, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. Lecz wtedy drzwi sklepu otwierają się gwałtownie, uderzając go w głowę, przez co odskakuje. Z budynku wychodzi łysy mężczyzna z garścią rejestrów w kieszeni. Izuku z zazdrością rozpoznaje ten charakterystyczny dźwięk, gdy facet bez słowa mija go, idąc przed siebie.
Warga chłopaka drży, gdy wpatruje się w jego wybrzuszoną kieszeń, z której mógłby wyrwać siłą te dwa, może trzy rejestry. Jednak wie, że jest z niego dużo gorszy złodziej niż rybak, co przy jego szczęściu złowienia dwóch ryb dziennie, wydaje się wręcz niemożliwe. Ale tak. Gdy raz próbował ukraść jabłko z bazaru, gdzie przygnał go zimowy głód, omal nie zakatowano go na śmierć batem. To wtedy, gdy cały we krwi leżał na śniegu, podeszli do niego Narraka i Berut. To oni zaoferowali mu pomoc i zaopiekowali nim, gdy mieli jeszcze kilkadziesiąt rejestrów oszczędzonych ze sprzedaży większości własnego dorobku. A przecież oboje są rozbitkami z innego kraju, przez co nawet status bet nie był w stanie polepszyć ich sytuacji materialnej, po przybyciu do miasta portowego. Ilandczycy są strasznie uprzedzeni do obcych i nieznajomych.
Izuku zresztą też nie wie skąd jest i kim są jego rodzice. Odkąd pamięta, zmieniał domy i rodziny jak niechciany pies. Działo się to tak długo, aż w wieku siedmiu lat nie trafił do rodziny tyranów, którzy wyrzuciwszy go na bruk po tym jak znów wylał z siebie słabe łzy. Od tamtej pory zmienił się jego pogląd na życie. Od tamtej pory chłopak nie chciał mieć domu, twierdząc, że jest to miejsce pełne mentalnego bólu i cierpienia, którego oszczędzi mu ulica.
CZYTASZ
Beltycka omega i legenda królowej mórz || BNHA
ФанфикMorze Beltyckie jest używane za jedno z najniebezpieczniejszych, a należące do niego lądy, to ziemie dzikie lub niczyje. O miejscu tym krąży wiele legend, w które wierzy każdy szczur morski, zaś mieszczanie i arystokracja wolą udawać, że historyjki...