1
Poranek
SANA
Wszystko zaczęło się pewnego piątkowego poranka, kiedy to pan Baldson wezwał mnie do swojego gabinetu. Mówi się, że jedna chwila może zmienić życie, ale nigdy nie przypuszczałam, że przekonam się o tym na własnej skórze.
Szybkim krokiem szłam przez korytarz naszej redakcji, próbując upić łyk cholernie gorącej kawy, w której nie było ani jednej kropli mleka, dlatego nie mogła się w żaden sposób schłodzić. Czułam na sobie spojrzenia ludzi, którzy przyszli do pracy szybciej ode mnie i wiedziałam, co sobie w tym momencie myślą. Byłam tu najmłodsza i według nich powinnam pojawiać się pierwsza i wychodzić ostatnia.
W myślach powtarzałam sobie, że to nie musi być nic złego i może Stary chce się tylko spotkać, aby o coś zapytać – o coś zupełnie normalnego.
Taaa! Dobre sobie. Sama siebie oszukuję.
Jeżeli byłoby to coś niegroźnego, napisałby maila typu: popraw tekst, w takim stanie nie puszczę go do druku!
Jeżeli jednak był gotowy stracić swój cenny czas, aby wezwać mnie do siebie, żarty się skończyły.
No i mój szósty zmysł nie zawiódł.
– Co to ma być? – Rzucił czymś na biurko i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to mój artykuł, a przynajmniej ja tak go nazywałam, bo po minie szefa można było przypuszczać, że to tylko zlepek moich marnych wypocin. Pisałam go przez trzy ostatnie noce, ale pewnie lepiej bym na tym wyszła, gdybym poświęciła te noce na spanie.
W gardle czułam jajecznicę z dwóch jajek na boczku, którą w pośpiechu zjadłam na śniadanie. Jeszcze chwila, a to wszystko znajdzie się na biurku pana Baldsona. Choć był sukinsynem jakich mało, nie zasłużył na taki widok.
– Arty... – zaczęłam, ale przerwał mi ostrym tonem.
– Sana, czy ty chcesz kiedyś tu pracować? Nie jako stażystka?
Byłam tak zdenerwowana, że musiałam wytrzeć spocone ręce w spodnie. Uniosłam wzrok, ale od razu miałam ochotę spuścić go z powrotem.
– Tak – odpowiedziałam pewnym siebie głosem.
Oczywiście, że chciałam tu pracować. Moim marzeniem było zostanie dziennikarką, ale nie byle jaką. Chciałam zostać kimś, kto zdobędzie szacunek innych. Pisać o rzeczach naprawdę ważnych. O tym, co ma wpływ na świat.
Pan Baldson westchnął, kręcąc przy tym głową.
Wiedziałam, że gdyby nie mój tata, nie miałabym nawet szans, aby przekroczyć próg tej redakcji. Chodzili razem do szkoły i podobno w dawnych czasach byli najlepszymi przyjaciółmi. Pan Baldson miał u mojego ojca jakiś dług wdzięczności, a ten postanowił odezwać się po zapłatę w chwili, kiedy jego córka, czyli ja, nie mogła znaleźć stażu nawet w najmniej ważnych gazetach w Nowym Jorku.
– Staram się. Potrzebuję trochę więcej czasu, ale naprawdę robię wszystko, co w mojej mocy.
– Wiesz, że czasami same chęci nie wystarczą?
Czy to był właśnie jeden z tych momentów w życiu, kiedy dowiadujesz się, że do niczego się nie nadajesz?
– Proszę dać mi jeszcze jedną szansę, nie zawiodę. Obiecuję, że następny mój artykuł puści szef na pierwszej stronie.
Pan Baldson ściągnął okulary i delikatnie odłożył je na biurko. Nie ruszał się przez chwilę, jakby nad czymś intensywnie myślał. Wyglądało to dosyć komicznie, ale nie miałam odwagi wyrwać go z tej zadumy.

CZYTASZ
I like you, Hype Boy - Wydana! Wyd Filia/wyd Hype
Teen FictionOn jest członkiem jednego z największych zespołów kpopowych. Ona przyjechała do Seulu, żeby napisać o nich historię. Oboje nienawidzą się od pierwszego wejrzenia. Ona chce dowiedzieć się o wszystkich ich skrywanych tajemnicach, ale nie wie, że sa...