Nareszcie! Nadszedł ten czas, który zawsze jest przeze mnie najbardziej oczekiwany. Ostatnia lekcja. Akurat dziś, w poniedziałki, było to wychowanie fizyczne. Te zajęcia są wspaniałe, jeżeli ćwiczymy na nich siatkówkę, lub piłkę ręczną, natomiast są najgorsze, kiedy jest piłka nożna, koszykówka, bądź hokej. Nie zrozum mnie źle - nie zamierzam obrażać tych sportów, ani osób, które je lubią, ale w naszej klasie prawie każda dziewczyna nie daje z nimi rady! Chłopcy grają tam tak, jak byłyby to jakieś igrzyska śmierci.
Poszłam do przebieralni. Jak zwykle, od razu po wejściu jedyne, co było czuć, to pot ,różnorakie zapachy dezodorantów i perfum wymieszanymi z jakimiś obrzydliwymi smakami elektrycznych papierosów. Nie zdziwiłabym się, gdybym się dowiedziała, że nie używały ich tylko klasy maturalne. W tej szkole nawet moi rówieśnicy palą zwykle, bądź elektryczne papierosy. Po co ich w ogóle używać? Pachniesz po nich tak okropnie, że nawet tego nie skomentuje, a oprócz tego to nawet nie jest dobre! Co racja to racja, nigdy tych obu rodzajów nie próbowałam, ale kiedy ktoś na ulicy, nagle buchnie mi tym świństwem, to aż mi się niedobrze robi.
Złapałam za worek z biała koszulką oraz czarnymi leginsami i jak najszybciej mogłam przebrałam się. Woń otaczająca mnie w tym pomieszczeniu była nie do wytrzymania. Wzięłam butelkę z wodą i udałam się w stronę sali gimnastycznej. W hali znajdowała się już Rose, więc usiadłam obok niej. Chwilę porozmawiałyśmy, jednak nie będę tego opisywać, gdyż była to szybka oraz bezsensowna rozmowa.
Po paru minutach w drzwiach ukazał się nasz wf-ista. John Johnson. Zawsze kiedy wchodził, cała klasa zaczynała się śmiać. To naprawdę aż takie zabawne, że trener ma podobne nazwisko do imienia? Albo raczej podobne imię do nazwiska.. Pomińmy ten temat. Pan Johnson wyglądał dosłownie tak, jak każdy wf-ista. Nie był bardzo wysportowany, był łysy, dosyć wysoki, po 40-stce.
- Moi kochani.- odezwał się trener. - Na dzisiejszych zajęciach jak się już domyślacie - ręką wskazał na kosz z piłkami do koszykówki - będziemy dziś grać w koszykówkę.
Po sali rozległo się wiele krzyków, które ze sobą kontrastowały. Wiele dziewczyn krzyczało „Nieee no proszę pana...", natomiast chłopcy „Taaak!". Wydawało mi się, że jako jedyna nie zaczęłam niepotrzebnie protestować, bądź popierać decyzje trenera. Może i byłam rozczarowana słowami Johnsona, jednak to nie powód, żeby wydzierać się jak małe dzieci.
Wf-ista podzielił nas na dwie grupy. Akurat ja byłam z Isabel, a Sarah i Rose były w drużynie przeciwnej. W ich grupie był również Jonathan. Najlepszy koszykarz w tej szkole.
- Boże, dlaczego będę grać przeciwko niemu.. On mnie tą piłką rozgniecie. - pomyślałam. Możecie uważać, że przesadzam, lecz gdybyście wy z nim zagrali, lub przynajmniej zobaczyli jak gra, to również byście tak myśleli.
Każdy z nas ustawił się na wyznaczonej przez trenera pozycji. Po chwili po całej sali rozniósł się odgłos gwizdka. Zaczęliśmy grę. Na początku piłka trafiła w ręce Stephana - członka naszej drużyny. Dobiegł do połowy boiska, po czym podal mi piłkę. - Dlaczego mi? Przecież ledwo co umiem grać w koszykówkę! - Biegłam jak najszybciej mogłam w stronę kosza drużyny przeciwnej. Zwinnie omijałam przeciwników, sama nie miałam pojęcia jak mi się to udawało. Kiedy byłam blisko kosza, zatrzymałam się, podskoczyłam jak najwyżej mogłam i podrzuciłam piłkę do góry. Trafiłam. Ja, Emily Williams wystrzeliłam piłkę prosto do kosza. Podbiegła do mnie Isa, która od razu zagadała mnie.
- Stara, to było zajebiste! - powiedziała. - Pierwszy raz w tym roku trafiłaś do kosza, gratulacje! Niedługo będziesz grać tak jak ten Jonathan Smith!
- Isa, nie przesadzaj. Tak jak on, to chyba nikt w tej szkole nigdy nie będzie grał.
- Dobra, dobra. Ty już go tak nie chwal. Chłop biega z piłką w dłoni i myśli, że jest najlepszy w całej szkole.
- On w porównaniu do Harrego przynajmniej nie zachowuje się jak 5-cio latek. - zażartowałam.
- O jezu, ty ciągle o tym samym. Czemu go tak bronisz, zakochałaś się w nim?
Nie, nie zakochałam. Nie jestem tym typem dziewczyny, która zauroczy się w chłopaku, który na sekundę na nią spojrzał. Oprócz tego wcale go nie bronię. Niby czemu miałabym to robić? Jedyne co chce jej przekazać, to fakt, że Harry to dzieciak w ciele dorosłego.
- Nie kochana, nie zakochuje się od pierwszego wejrzenia.
- A ja nib... - Isabel nie zdążyła dokończyć swojej wypowiedzi, gdyż usłyszeliśmy gwizdek, aby udać się na swoje pozycje.
Ustawiliśmy się i zaczęliśmy grać. Tym razem piłkę przejął Jonathan. Biegł tak szybko, jak gepard. Przestraszył mnie fakt, że biegł w moją strone. Rozejrzałam się za siebie. Za mną stał kolega Jonathana, który również był w klubie koszykarskim. Nim zdążyłam się obrócić, dostałam mocnego ciosa piłką w brzuch.
- Ah! - syknęłam z bólu upadając.
- Emy! - krzyknęła Rose, która natychmiast do mnie przybiegła, a za nią Sarah oraz Isabel.
Do oczu napłynęły mi łzy. Ból był tak wielki, że miałam trudności z oddychaniem. Leżałam na podłodze trzymając się za brzuch. Po kilku sekundach przyszedł trener.
- Emily Smith! Spokojnie. Postaraj się złapać oddech. - odezwał się.
Starałam się robić to, co mi mówili. Oddychałam bardzo szybko. Po chwili jednak, mój oddech zaczynał wracać do uregulowanego. Wtedy zobaczyłam Jonathana, który wyciągnął rękę, abym wstała.
- Emily! Bardzo cię przepraszam. - zrobił charakterystyczny gest ręką, który miał oznaczać, żebym ją złapała. Zrobiłam to.
- Boli.. - jęknęłam.
- Smith, zabierz ją do higienistki. - odezwał się
wf-ista. Jonathan pokiwał głową i przerzucił moje ramie za jego szyje, aby mógł pomóc mi iść.
Byliśmy przed gabinetem. Chłopak otworzył drzwi, po czym posadził mnie na fotelu. Wszystko po kolei wytłumaczył, po chwili sam usiadł na krześle gościnnym, znajdowało się ono obrócone o kąt 90 stopni, dosyć niedaleko od siedziska, na którym aktualnie siedziałam.
Kiedy pielęgniarka badała mnie, patrzyłam się na Jonathana. Miał lśniące, brązowe włosy, jasnobrązowe oczy, dość ciemne usta, jasną cerę, oraz naturalny rumieniec. Był dosyć wysoki, miał 185 centymetrów wzrostu. Miał wysportowane ręce i nogi, zakładam, że brzuch również taki miał. Pierwszy raz miałam szansę dokładnie mu się przypatrzeć. Zauważyłam również, że miał dwa czarne kolczyki na lewym uchu. Nigdy nie zwróciłam uwagi na ten szczegół. Zdałam sobie sprawe, jak długo patrzyłam się na chłopaka, wiec szybko odwróciłam wzrok i udawałam, że z ciekawością patrzę na leki znajdujące się za małą szklaną szafeczką.
Po kilku minutach pani skończyła mnie badać.
- Nic ci nie jest - stwierdziła pielęgniarka. - Poboli i przestanie.
- Dziękuję - powiedziałam, po czym wstałam. Brunet również ruszył się z krzesła i podszedł do mnie.
- Potrzebujesz jeszcze w czymś pomocy? - spytał.
- Nie, dzięki. - lekko się do niego uśmiechnęłam. Chłopak również się do mnie uśmiechnął, po czym wyszedł od gabinetu pielęgniarki.
![](https://img.wattpad.com/cover/357923951-288-k185044.jpg)
CZYTASZ
Only in my heart
Romance15-letnia Emily Williams chodzi do szkoły średniej w Nowym Yorku. Dziewczyna niedawno przeprowadziła się do tak dużego miasta, nie jest do tego przyzwyczajona. W szkole, razem z jej przyjaciółkami szybko zdobywa popularność. Zapewne stało się tak, g...