2. „spokojnie, młoda"

142 6 3
                                    

— wy się znacie? — zapytał Teo, zdziwiony tak samo jak ja.

— słyszałam o niej, odziwo same dobre rzeczy. Nieźle się ścigasz, Sera. Już wiem, że się polubimy — stwierdziła dziewczyna, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem, na co mimowolnie się uśmiechnęłam.

— ścigasz? — zapytał chłopak, o cholera, o cholera.

O cholera. Mam przejebane.

tak, Teo. Zdarzyło się kilka razy — powiedziałam, bo nie było sensu kłamać, że tak nie jest.

— i to ile razy! Wymiatasz stara — stwierdziła Cam, na co mimowolnie cicho się zaśmiałam.

— Serafina, nie wiedziałem, że z Ciebie taki gagatek — stwierdził Latynos, idąc w stronę drzwi wyjściowych, a my podreptałyśmy za nim, niczym kaczuszki za matką.

Gdy wyszliśmy, ujrzałam limuzynę, w której czekali już na nas rodzice. Teo stanął przy drzwiach, wskazując gestem ręki, abyśmy z Cam wsiadły jako pierwsze. Cam wsiadła pierwsza, a ja zaraz po niej. Gdy obie byłyśmy już w środku, dołączył do nas Teo.

— Fia, dlaczego wyprostowałaś włosy? — zapytała moja mama, z lekkim rozczarowaniem.

— mamo, nie narzekaj. Te loki wyglądały zbyt niechlujnie na jubileusz — odpowiedziałam, wzdychając cicho.

— uwielbiam twoje loki, Fia. Dobrze wiesz dlaczego — odpowiedziała kobieta, kręcąc głową.

Teo spojrzał na nas pytającym wzrokiem, a Antonio dał znak szoferowi, że pora jechać. Po chwili mężczyzna splótł swoją dłoń z dłonią mojej matki. Spojrzałam na to, przypominając sobie o pewnej rzeczy.

raz... dwa... trzy... — męski wesoły głos dotarł do moich uszu.

Zachichotałam cicho, próbując się skryć za drzewkiem w naszym ogródku.

— czteryyy... pięć... sześć...

Wyjrzałam zza drzewka, aby upewnić się, że mnie nie znajdą.

— siedem... osieeem... dziewięć...

Słysząc, że za chwilkę mogę zostać znaleziona, kucnęłam za drzewkiem, próbując być tak cicho, że sama nawet nie pamiętam, czy oddychałam w tamtym momencie.

— i ostatnie nasze słowo tooo... dziesięć! Szukamy!

Naprawdę próbowałam być cicho jak myszka, lecz w pewnym momencie coś zakręciło mi w nosie. Kichnęłam.

— mamy Cię! — krzyknął mężczyzna, podnosząc mnie jedną ręką.

Śmiałam się jak szalona, aż ujrzałam ich splecione dłonie, które po chwili jednak się puściły, aby męska dłoń zaczęła mnie łaskotać.

— tato! Prze-stań! — krzyknęłam przez śmiech, wywijając się we wszystkie strony świata.

— Brian, rozwalisz jej warkoczyki! — usłyszałam głos mamy, przez co mój tata przestał mnie łaskotać.

— ona nie lubi warkoczyków, a ty jak zwykle ją nimi dręczysz Mia — odpowiedział mężczyzna, po chwili dając mi buziaka w czoło.

Z tego pięknego wspomnienia wyrwał mnie męski głos.

— przepraszam, zamyśliłam się — odpowiedziałam, na co moja mama westchnęła.

— jakim cudem masz prawo jazdy, Serafino? — powtórzył Antonio.

— pytasz o legalne, czy szybsze źródło? — zapytałam.

— o oba — odpowiedział mężczyzna uśmiechając się lekko.

Nostri Peccati (Nasze Grzechy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz