~~~~~~~~~~
𝓞𝓟𝓗𝓔𝓛𝓘𝓐
~~~~~~~~~~
Wbiegłam rozpędzona na łąkę pełna różnokolorowych kwiatów strasząc tym samym zwierzęta, które znajdowały się na drodze i teraz w pośpiechu uciekały przed kopytami mojej klaczy. Wiele zwierząt na pierwszy rzut oka rozpoznałam, lecz większość kwiatów widziałam pierwszy raz w życiu. Z każdą chwilą, gdy byłam coraz bardziej oddalona od centrum miasteczka czułam się swobodniej i co, dla mnie ważniejsze pewniej siebie. Przestałam odczuwać presję, która mam no codziennie narzuconą w miejscu, który nazywam domem, czy gdziekolwiek gdzie się znajdę.
Nie zwracałam uwagi na to, że moje długie blond włosy całkowicie mi się poplątały i wszystkie powypadały z ciasno związanego koku, który musiałam nosić na ulicach w mieście, czy wśród arystokracji, bądź nawet przy zwykłych obywatelach, bo tego wymagała ode mnie moja pozycja w królestwie.
Zaczęłam poganiać konia, aby ten jeszcze bardziej przyspieszył. Uniosłam ręce do góry trzymając się siodła tylko nogami i ciesząc się z wolności, która w najbliższym czasie się nie powtórzy.
Krzyczałam z radości oraz śmiałam się tak niekontrolowanie, że prawie spadłam z konia. Mimo to z tyłu głowy miałam myśl, że będę musiała wrócić do zamku przed zachodem słońca, aby mój ojciec nie dowiedział się o mojej nieobecności oraz żeby moja opiekunka Meave nie miała przeze mnie kłopotów. Odkąd pamiętam opiekowała się mną, była to urocza starsza kobieta. Zepchnąłem na razie te myśli na drugi plan i skupiam się na wolności jaką miałam do zachodu słońca.
Z racji tego że do ojca i macochy przyjechali ważni goście, a ja ponoć jestem jeszcze za młoda, by móc uczestniczyć w ważnym spotkaniu skorzystałam z okazji i niezauważona przez służbę uciekłam z pokoju i zakradłam się do stajni, by wziąć moją klacz i wybrać się na przejażdżkę poza granice miasta.
Złapałam wodze, które do tej pory luźno leżały na moich kolanach i lekko za nie pociągnęłam spowalniające konia. Gdy całkowicie się zatrzymał zeskoczyłam z niego na obie nogi lekko je uginając i wyciągając ręce po bokach zachowując w ten sposób równowagę. Podeszłam do torby, która była zawieszona przy siodle. Wyjęłam jedzenie i wodę dla mnie oraz jabłko dla konia.
- Byłaś cudowna - powiedziałam do konia i pogłaskałam ją po szyi na co ta parsknęła i uniosła dumnie głowę patrząc z pożądaniem na jabłko w mojej dłoni, swoimi wielkimi brązowymi oczami - masz nagrodę - podsunęłam jej jabłko, które po chwili zniknęło zjedzone przez łakomą klacz.
Zaśmiałam się cicho na ten widok i puściłam ja wolno, by mogła sobie pochodzić. Nie przejmowałam się tym, że mogłaby uciec, bo do tego nigdy by nie doszło. Księżniczka, bo tak się owa klacz się nazywała, była do mnie bardzo przywiązana, a dodatkowo przeszła tresurę i była szkolona by mnie nie zostawiać.
Położyłam się na ziemi nie zwracając uwagi na to, że moja spódnica i kamizelka będą się później nadawała tylko do wyrzucenia. Na szczęście nie były to nie wiadomo jak drogie rzeczy więc mogłam je zniszczyć. Zamknęłam oczy chcąc nacieszyć się wiosennym słońcem i zapachem pięknych kwiatów, które mnie otaczały.
Zaczęłam już odpływać do krainy morfeusza, gdy przebudziło mnie ostrzegawcze rżenie Księżniczki.
Wkurzyłam się. Kto miał czelność mi przeszkadzać gdy odpoczywałam. Ale z drugiej strony kto mógł wiedzieć, że ja, przyszła następczyni tronu Deawilane, która już za rok ma ożenić się z jakimś zadufanym w sobie księciem, którego nigdy na oczy nie widziała i przejąć tron, jest tu i jak zwykła wieśniaczka leży na ziemi i odpoczywa po całym stresie w związku z zaręczynami, które mają się odbyć na jutrzejszym bankiecie.
CZYTASZ
Z̴A̴K̴O̴C̴H̴A̴N̴A̴ ̴W̴ ̴O̴C̴E̴A̴N̴I̴E̴
Teen FictionPrzyszła królowa wymyka się z pałacu podczas przygotowań na bankiet gdzie ma być ogłoszone jej zamążpójście z pewnym bogatym szlachcicem. Ucieka ona na łąkę, by po raz ostatni móc zaczerpnąć życia dziecka. Jednak jej plany psuje pewna nieznana i pię...