Rozdział 3

369 9 6
                                    

Razem z chłopcami ustaliliśmy, że pójdziemy na miasto. Stwierdziliśmy, że trzeba jakoś wykorzystać ten dzień i pozwiedzać.

W pewnych momentach przyłapałam moich braci na posyłaniu mi dziwnych, ukradkowych spojrzeń, ale tak poza tym to byli niecodziennie mili.

Właśnie znajdowaliśmy się w jakiejś kaplicy, o której miał podobno dużo do opowiedzenia Dylan.

Naprawdę miał.

Cały czas gdy chodziliśmy po wnętrzu tego cudownego zabytku, Dylan opowiadał coś o czymś, co właśnie minęliśmy. Był jak przewodnik, tylko, że za darmo.

Zwiedzaliśmy tak 2 godziny, aż w końcu Shane stwierdził, że ,,Powinniśmy udać się do restauracji, bo jestem głodna".

Nie byłam.

Wybraliśmy wspólnie jakąś restauracje na uboczu, aczkolwiek i tak była gustowna, a ceny w menu wysokie. Chłopcy złożyli swoje zamówienia i czekali, aż ja zrobię to samo. Hostessa czekała dość długo ponieważ nie mogłam się zdecydować co wybrać. Wybór był ogromny. W końcu jednak żeby nie przedłużać, zdecydowałam się na krewetki.

- Poproszę ryż smażony z krewetkami.

Hostessa prawie podskoczyła w miejscu. Wcale jej się nie dziwię. Hah.

- Oczywiście - Odparła i zapisała coś w notatniku. - To wszystko?

- Nie. - Odparli churem wszyscy bracia.

- Haile, wybierz coś do picia. Jest na prawdę gorąco. Powinnaś się napić czegoś ochładzającego. - Powiedział Shane, troskliwie.

- Nie chcę. - Wzruszyłam ramionami.

- Masz coś wziąć, jasne?

- Ale nie chcę.

- Chcesz.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Hailie! - Rozbrzmiał donośny głos Dylana. - Wybierz coś, byle co, a jeśli nie, to ja zrobię to za ciebie.

Nie no, nie wierzę. Dopiero co, panowała świetna atmosfera.

Nie chciałam sobie psuć humoru, więc stwierdziłam, że coś wybiorę. Otworzyłam znów menu i przewinęłam kartki na napis ,,NAPOJE I ALKOHOL".

Alkohol.

Od razu rzuciłam się z moim palcem szukać czegoś, niezbyt mocnego, ale ochładzającego.

- Mam - Odparłam niewinnie. Bracia przenieśli na mnie wzrok, patrząc z politowaniem. - Poproszę drink ,,Sex on the beach". Z lodem.

Podałam hostessie menu i uśmiechnęłam się do niej gdy już odchodziła. Spojrzałam na twarze braci - Dylan, jak i Shane patrzyli na mnie z lekko rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami, a Tony tylko prychnął. Wogóle mnie to nie zdziwiło.

- Hailie! Czyś ty oszalała! Nie ma mowy, że to wypijesz. Shane albo Tony...

- Stop - Przerwałam Dylanowi. - Stop. Mówiłeś, że mam wybrać sobie coś orzeźwiającego. Więc wybrałam i nie myśl sobie nawet, że wezmę coś innego. To moje pierwsze i ostatnie zdanie na ten temat.

Bracia spojrzeli po sobie i przekazali jakąś wiadomość, której nie odszyfrowałam. Nadal nie umiałam zrozumieć ich ukradkowych spojrzeń i co one oznaczają. W końcu jedynie skinęli głowami, na co lekko drgnął mi kącik ust. Tak dosłownie minimalnie.

Reszta czekania na posiłek nie dłużyła się jakoś, bowiem spędziliśmy czas rozmawiając na różne ciekawe tematy. Dylan opowiadał o tym jak bardzo nie chcę iść do colleagu, a bliźniacy o tym, że dopiero są w 3 klasie liceum i nie chce im się już. A ja wprost przeciwnie.

Mówiłam im jak cudownie jest się uczyć oraz jaką wiedzę można wynieść ze szkoły.

W końcu przyniesiono nam zamówienia.

Jadłam mój posiłek i rozkoszowałam się nim. Był przepyszny. Każdy z braci wsunął swój w ciągu minuty (nie no, żart). W każdym bądź razie, zjedli bardzo szybko. Gdy oni skończyli, ja dopiero byłam w połowie, aczkolwiek to też wina tego, że porcje były przesadnie duże. Jak na mnie, przynajmniej.

Po skończonym posiłku, stwierdziliśmy, że posiedzimy jeszcze chwilę.

Napiłam się swojego drinka ,,Sex on the beach" I poczułam chwilowy nieprzyjemny smak w buzi. Po chwili jednak wszystko się unormowało i piłam dalej.  Nagle, gdy byłam w połowie mojego drinka, poczułam, że robi mi się niedobrze.

- Hailie, wszystko w porządku? Jakaś blada się zrobiłaś. - Zapytał przejęty Dylan.

- Tak, tak. Jest okej. Pójdę jeszcze do toalety i możemy iść. - Odparłam, a następnie skierowałam się do łazienek.

Mijałam różne stoliki przy których siedzieli panowie w czarnych, dopasowanych garniturach oraz elegancko ubrane panie. W końcu dotarłam do jednej z kabin. Oparłam się o ścianę, podkulilam nogi i oparłam na nich łokcie.

Czułam się okropnie.

Miałam odruchy wymiotne i nie miałam na nic ochoty.

To na pewno przez tego drinka.

Siedziałam tak jeszcze chwilę i koniec końców, poczułam się dobrze.

Wyszłam z kabiny i podeszłam do umywalki. Przemyłam twarz zimną wodą i dodałam sobie kilka słów otuchy. Następnie z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz.

Szłam z głową spuszczoną w dół i...

Wpadłam na coś.

Raczej na kogoś.

Podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego mężczyznę. Na oko około 25 lat, czarne włosy, brązowe oczy.

Przystojniak, pomyślałam.

- Przepraszam - Powiedziałam, odpędzając niestosowne myśli. - Nie zauważyłam pana.

- Powinnaś być bardziej ostrożna, panienko. - Odpowiedział ironicznie czarnowłosy.

- Pan również powinien przeprosić.

Tak, wiem. Zachowałam się jak 5 latka, ale przyznacie mi rację, prawda?

Mężczyzna lekko nachylił się ku mnie i powiedział:

- Owszem. Przepraszam, Haile Monet.

I uśmiechnął się delikatnie.

W tym samym momencie, kiedy miałam coś odpowiedzieć usłyszałam znajomy głos:

- Hailie? Co ty wyprawiasz?

Rodzina Monet 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz