Rozdział 1.

13 3 0
                                    

Król i Królowa biegli przez tajne, nieznane nikomu korytarze ciągnąć za sobą syna. Za nimi niósł się stukot obcasów królowej i odgłosy walki, dźwięk metalu uderzanego o metal, krzyki i wrzaski. W powietrzu wyczuwało się siarkę, dym, pot oraz wilgoć którą czuć było również na języku.
W końcu zatrzymali się przed starymi, drewnianymi drzwiami ze złotą klamką. Królowa jako pierwsza podeszła do syna i objęła go mocno, syn przymknął oczy i zrobił głęboki wdech by się uspokoić lecz poczuł jak na jego szyję spadła łza matki. Nagle król pociągnął syna i otworzył stare drzwi które z cichym zgrzytem ustąpiły. Książe zamarł na widok zamku, zamku który jeszcze przed chwilą był tak piękny, a teraz stał w płomieniach nasiąkając krwią niewinnych. Król zniknął na chwilę w lesie nieopodal, zostawiając swojego rozbitego syna samego. Książę nie widział co się dzieje, nigdy nie był poza zamkiem chyba że na przejażdżce konnej po lesie, ale i w tedy był pod nadzorem i nie wiedział co się dzieje w królestwie. Gdy król wrócił książę stał oparty plecami o drzewo, opuszkami palcu dotykając kory, nie patrzył na zamek, tylko na drobny kwiat który był tuż przed nim.

-Milo. - odezwał się król podchodząc do niego, za nim szedł ktoś jeszcze - w cieniu, ale czy na pewno? Może młodemu księciu się to tylko zdawało.

- Uciekaj stąd jak najdalej, znajdź swoich sprzymierzeńców na Śnieżnej Górze.

- Mam was zostalić?

- To rozkaz, nie prośba synu. - zgromił go wzrokiem król, widać było że syn nie jest dla niego chlubą, raczej rozczarowaniem. - Aliaris będzie cie chronić, a teraz odejdź.
W tem z cienia wyłoniła się drobna, lecz harda postura. Elf ten miał naciągnięty ciemny kaptur tak mocno że nie było widać jego twarzy, ubrany był w ciemny płaszcz a na dłoniach miał rękawiczki z odkrytymi, chudymi palcami. Najemnik na plecach miał kołczan pełen strzał oraz piękny, drewniany łuk z dembu, a u jego boku wystawała rękojeść miecza. Książe skrzywił się lekko z niepewności lub nieufności, którą wzbudzała w nim ta postać. Lecz nie miał wyjścia, musiał posłuchać ojca i zaufać temu elfowi, kimkolwiek on był. Król odszedł nie żegnając się z synem,wrócił do zamku, zapewne walczyć u boku swoich ludzi. Postać w czarnym płaszczu złapała młodzieńca mocno za ramię i pociągnęła w ciemny las. Książe może i nie ufał temu Elfowi, ale musiał z nim iść, nie miał wyjścia.

**

Słońce wzeszło już wysoko, a książę był już daleko od miejsca które nazywał domem. Patrzył na najemnika niepewnie, jego strażnik pędził tak że czasem książę za nim nie nadążał. Przełkną głośno ślinę, a jego gardło od razu zakuło bólem i podszedł bliżej najemnika.

- jesteś Aliaris, tak? - zatrajkotał niepewnie. Najemnika chwilę nie odpowiadał, w końcu zatrzymał się nagle i zerknął w bok.

- Tak. - odpowiedział mu ciepły, kobiecy głos, oczy księcia lekko się rozszerzyły.
Najemnik - a raczej najemniczka, zdjęła kaptur, od razu na jej ramionach rozsypały się czarne jak smoła włosy i szybko ruszyła w bok, ku brzozie. Czym bliżej brzozy książę był, tym wyraźniej słyszał szum wody. Zatrzymał się dopiero przy niewielkim strumyku, obserwował niepewnie Aliaris która napełniała dwie manierki. Nigdy nikogo nie widział przy tak zwykłych czynnościach, w końcu był księciem, nie widział nigdy sprzątających służących, wiedział tylko że oni są i pomagają mu jak tylko mogą. Kiedy elfka tylko się odwróciła książę nieco się przeraził, ona miała czarne oczy, więc musiała być z Krainy Księżyca. Elfy z tamtej Krainy były postrzegane jako bezwzględni barbarzyńcy, słynęli oni z najemników. Książe od razu poczuł że jego język drętwieje, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Zrobił tylko krok w tył w momencie w którym Aliaris próbowała mu podać jedną z manierek.

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy wasza wysokość. - odezwała się niezbyt zaskoczona ruchem księcia. - nie opłaca mi się twoja śmierć.
Powiedziała to tak gładko że książę aż poczuł zmieszanie.

- Przepraszam, tylko te oczy... - nigdy nie widział tak idealnie czarnych oczu, w ogóle nie widział nigdy czarnych oczu, ale te wydały mu się tak zadziwiająco piękne i idealne. A dzienny błysk w oczach Aliaris dodawały im jeszcze większego uroku. - nigdy takich nie widziałem...
Aliaris nijak nie zareagowała na jego słowa, podeszła do niego pewnym krokiem i wręczył mu manierkę do ręki.

- Pij. - powiedziała i odeszła chowając swoją manierkę pod płaszczem i wyciągając jakiś zwitek, który po rozłożeniu okazywał się być niedużą, nieco zniszczoną mapą. - musimy ruszać dalej. Jeśli pójdzie wszystko dobrze, wieczorem zatrzymamy się w Hentel Forest, a tam znajdziemy nocleg... - rzuciła siadając na dużym, gładkim głazie. Położyła przed sobą mapę i zaczęła szukać najkrótszej i najwygodniejszej trasy do wspomnianego miasteczka.

NajemniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz