Rozdział 2.

4 1 0
                                    

Droga mimo tego że była możliwie najkrótsza i najwygodniejsza, wciąż była bardzo męcząca dla młodego monarchy. Książe nigdy wcześniej nie był na pieszych wycieczkach, był też w jakiś - mniejszym lub większym stopniu - przyzwyczajony do wygody. Nie można jednak odmówić mu miłości, którą darzył naturę. Wszystkie kwiaty, drzewa i zwierzęta, oraz to co żywe - kochał. Między innymi dzięki niemu powstał Królewski Ogród Botaniczny. Lecz mimo tego że był zakochany w pięknie natury, piesze wędrówki nie były dla niego najprzyjemniejsze.
"Przyzwyczaję się" - powtarzał sobie w duchu za każdym razem gdy miał ochotę się zatrzymać i paść na ziemię ze zmęczenia. Słońce leniwie zbliżało się ku zachodowi, niedaleko było słychać powozy na kamiennej drodze oraz nieznośnie głośny gwar mimo późnej pory. Aliaris zatrzymała się w bezpiecznej odległości od miasta, zerknęła na księcia ubranego dość prosto jak na swój status społeczny.  Zdjęła swoją pelerynę i chwilę przy niej majstrowała, w końcu wręczyła ją księciu.

- Ubierz to, jesteś za bardzo rozpoznawalny. - powiedziała, a w czasie krótkiej przerwy Książe przyjrzał się płaszczowi. Znalazł u spodu guziki, które były rozmieszone w taki sposób by skrócić pelerynę, teraz jednak były rozpięte. Młody mężczyzna założył zwinnie pelerynę i założył kaptur, lecz nie tak mocno jak robiła to Aliaris. - Będzie Ci trzeba znaleźć nie rzucające się w oczy ubrania. - stwierdziła.
Książe rozumiał to, nie mógł zwracać na siebie niczyjej uwagi, a każdy strój jaki miał był dostosowany do tego by jednak się w centrum uwagii znaleźć. Wyszli z lasu, a następnie przeszli kilka ulic, aż w końcu najemniczka ruchem głowy wskazała na jeden z pubów informując tym samym księcia że wchodzą do tego budynku. Aliaris weszła pierwsza, rozejrzała się po dużym pomieszczeniu. Prawie wszystkie stoły były zajęte, a kelnerki krzątały się nieustannie z tacami na których były kufle z piwem lub mise z jedzeniem. Upatrzyła jeden stół w ciemnym konciku i kazała tam iść księciu, a sama podeszła do kontuaru i zaczęła rozmawiać z właścicielem. Milo przyglądał się jej czując się nie pewnie w tym miejscu, zauważył że Najemniczka podaje mężczyźnie nie dużą sakiewkę i odchodzi, a mężczyzna w tym czasie wyjmuje z sakiewki kilka monet i daje je jednej z - jak mu się wydaje - kelnerek, która następnie wychodzi z budynku. Gdy Aliaris tylko usiadła na przeciwko księcia ten patrzy na nią z niemy pytaniem. Aliaris westchnęła ciężko przewracając nieco oczami jakby miała tłumaczyć coś dziecku.

- Na górze są pokoje, najpierw zjemy, a później pójdziemy spać. Poprosiłam też żeby wysłał jedną ze swoich pracownic po jakieś ubrania dla ciebie, za dodatkową opłatą rzecz jasna. - oparła się o oparcie swojego krzesła, a chwilę później podeszła do nich jedna z kelnerek i postawiła przed nimi misę z jedzeniem. Jedzenie nie należało do wykwintnych, książę w swojej misie widział tylko nie apetyczny chaos warzyw, ryżu i mięsa w sosie, lecz po spróbowaniu - do którego dłuższy czas się zbierał - zaskoczył się pozytywnie jak tak mało apetycznie wyglądające danie może być tak dobre i sycące.

...

Gdy słońce już wzeszło, Aliaris podeszła do kontuaru i poprosiła właściciela by wysłał kogoś po jedzenie na drogę dla niej i dla Milo, a mężczyzna który nie skojarzył kim jest mężczyzna zgodził się, ale oczekiwał za to odpowiednio wysokiej zapłaty. Zapłaciła i usiadła na tym samym miejscu co poprzedniego wieczora i zaczęła analizować mapę. Nie zwróciła nawet większej uwagii na Milo kiedy do niej dołączył.

- Dzień dobry Aliaris. - przywitał się uprzejmie Książe, na co Aliaris zerknęła na niego na sekundę i skinęła lekko głową na powitanie.

- Widzę że się przebrałeś, teraz raczej nie będziesz rzucać się w oczy tak łatwo. - powiedziała patrząc na mapę, a następnie ją złożyła i schowała do kieszeni którą miała umieszczone tuż pod piersią.
Dopiero teraz Milo mógł zobaczyć że Najemniczka ma kilka kieszeni sprytnie rozmieszczomych na górnej części jej stroju, jednak nie miała żadnych sztyletów, co mu nieco nie pasowało do obrazu najemnika. Widział od ojca że najemnicy cenią sobie takie właśnie "zabezpieczenia" jak sztylety. Jednak Aliaris ich nie miała, a nigdzie się ruszała bez miecza ani łuku, dziewczyna cały czas miała swoją broń w pobliżu.

...

Minęło trochę czasu od kiedy wyszli z pubu, Aliaris szła przodem, a Książe - który się uparł że chce jakoś pomóc - szedł tuż za nią niosąc na plecach nieduży worek z prowiantem, po który posłała najemniczka.

- Nie zdążymy dziś dojść do żadnej wioski, będziemy musieli spać w terenie. - powiedziała Aliaris patrząc w niebo, na słońce które znajdywało się idealnie nad nimi.
Milo nic jej na to nie odpowiedział, nigdy nie spał w lesie, ale nie bał się. Nim się zatrzymali przeszli jeszcze nie tak wysokie, ale i nie niskie góry, na których Książe mało nie stracił życia gdyż poślizgnął się na jednym z głazów. Na jego szczęście Aliaris go w porę złapała i pociągnęła w swoim kierunku - mimo tego że była ona drobna w porównaniu z księciem, umiała ona wykorzystać swoją zwinność co ocaliło mu być może życie. Najemniczka coraz bardziej zaczynała mu imponować, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kiedy zaczynało się jednak ściemniać Aliaris zerknęła w niebo i zobaczyła burzowe chmury, zaczęła szukać dla siebie i Milo schronienia na noc. Naptkała dawno opuszczoną grotę i poszła nieopodal po drewno, a Książe w tym czasie zadbał o jakąkolwiek wygodę. Kiedy Aliaris wróciła z dość sporą ilością drewna, położyła je w głębi groty i zajęła się przygotowaniem ogniska. Miło patrzył na to z fascynacją, co nie uszło uwadze dziewczyny.

- Nauczysz mnie? - zapytał.

-Co?

-Czy nauczysz mnie rozpalać ognisko. To chyba przydatne.
Aliaris zatrzymała się, przestała układać drewno w stosiku i patrzyła chwilę na Milo. Książe patrzył na nią z nadzieją, dziewczyna westchnęła tylko i przytaknęła.

-Dobrze,niech ci będzie. - przywolała go gestem, a książę niemal natychmiast znalazł się koło niej. - najpierw pomóż mi ułożyć z drewna tak zwane tipi, a później... - zaczęła go nakierowywać, szybko się uczył więc nie nadwyrężał cierpliwości najemniczki. - a teraz zapalimy ogień.
Wyjęła z jednej ze swoich kieszeni - która tym razem była na żebrach - krzemienie. Uderzyła szybkim ruchem jednym o drugi nad przygotowanym ogniskiem, poleciały iskry i zaczęło się nieco tlić, wkrótce po nie dużym wysiłku wprawionej najemniczki ogień płonął już w najlepsze. Książe otulił się nieco szczelniej w płaszcz który dostał rano i patrzył na tańczące płomienie ognia. Zaczął myśleć o swoim domu i rodzinie, zdał sobie sprawę że więcej nie przytuli już matki, ani nie zobaczy ojca, że pałac już nigdy nie będzie dla niego taki sam. Przypomniał sobie dzieciństwo które spędził w pałacu, był ciągłym rozczarowaniem ojca, nigdy nie był dość bezwzględny jak jego ojciec. Książe był dyplomatą, walczył słowem, a jego ojciec mieczem. Jednak dla matki był skarbem, rozpieszczała go na ile pozwał jej mąż. Kobieta ta była tak delikatna jak płatki kwiatów, miała serce dla ludzi i bolał ją fakt że mogą cierpieć, tam, za murami zamku. Wdał się w nią, był kopią swojej matki, jak i z charakteru, jak i z wyglądu. Jak mu jej będzie brakować, to tylko on wie... Ale nie może jej opłakiwać, nie teraz. Teraz musi przeżyć i wrócić na tron, tego chcieli by oboje, jego ojciec, jak i matka...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NajemniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz