13

185 14 23
                                    

Dzień wydawał się być taki, jak zwykle. Niemcy obudził się przez okropny dźwięk budzika, aby następnie szykować się do szkoły w ten piątkowy dzień. Polska oczywiście wstał z nim. Właściwie to był prawie zawsze przy Niemcu, nie licząc oczywiście wypraw do toalety. Jeszcze...

"Nie. To się nie wydarzy" - pomyślał Polska, łapiąc się za głowę.

Chłopak zdawał się mieć jakąś obsesję na punkcie Niemca, i to dosłownie.

Nagle Niemcy wyszedł ze swojego pokoju bez słowa i zbiegł schodów. Polska spanikował, gdyż zatracił się w myślach na tyle, że nie zdążył pobiegnąć za Niemcem.

Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.

Szybko pobiegł przez drzwi do pokoju Austrii, a następnie przez ścianę stanął na krawędzi.

Przecież jest teraz duchem, no nie? Powinien móc latać? Tak, jak na samą myśl o przenikaniu przez ściany potrafi to robić, tak samo powinien móc latać. Jeszcze nigdy tego nie próbował, więc miał obawy, lecz gdy zobaczył Niemca stojącego przy samochodzie z swoim młodszym bracie już nie myślał zbyt wiele. Zamknął oczy i dość wysilił się na myślach, że potrafi latać. Starał się, by były jak najżywsze i najjaskrawsze jak to możliwe.

Potem skoczył.

Jednak niestety nie powiodło mu się tak, jak to przewidywał.

Zamiast swobodnie szybować w dół spadł twardo na ziemię niczym kawałek metalu. Po jego upadku rozległ się huk, jednak słyszalny tylko dla psa i Niemca.

-Polska?! - Niemcy szybko odwrócił się w jego stronę, dość zdezorientowany.

Cała grupa osób stojących przy samochodzie spojrzała się na niego równie zdziwiona jak on.

-Yyy... - Niemcy próbował się wytłumaczyć. Z całej tej grupy tylko lichtenstein oraz pies, który podszedł do Polski liżąc go po tyle twarzy zdawali się go rozumieć.

-Patrzcie, paralotnia! - lichtenstein krzyknął i wskazał na niebo, odwracając uwagę grupy. Niemcowi pokazał kciuk w górę i wskazał Rzeszy i Austrii latający obiekt na niebie.

-To nie jest paralotnia - skomentował Rzesza.

Lichtenstein wpatrywał się w obiekt zakłopotany nie mogąc zidentyfikować latającego obiektu.

Nagle krzyknął:

-Ufo!

Grupa spojrzała się na niego podejrzliwie.

-Ale ufo nie istnieje!

-Definicja UFO to Unidentified Flying Object, czyli niezidentyfikowany obiekt latający. Oznacza to, że możemy tym terminem określić wszystko na niebie, czego nie znamy. Nawet jakiś nieznany gatunek ptaka - odpowiedział lichtenstein uśmiechając się po zdaniu sobie sprawy, że ich przechytrzył.

Austria i Rzesza spojrzeli się na siebie.

W tym czasie Niemcy kucnął przy Polsce i spojrzał się na niego. Chłopak leżał twarzą w ziemi. Oof.

-Wszystko okej? - szepnął.

Chłopak ledwie co uniósł rękę i wykonał gest kciuka w górę.

-O kurwa, już 7:53! - Rzesza krzyknął - wsiadajcie, spóźnię się do pracy!

Niemcy przeprosił Polskę i wsiadł do samochodu wraz z grupą. Miał nadzieję, że nic poważnego Polsce się nie stanie. W końcu on jest duchem, więc nie może umrzeć i jego wygląd nie może się zmienić?

To wszytko wciął ciekawiło go.

Jednak mimo wszystko wciąż martwił się o tajemniczego chłopaka i czuł się winny, że zostawił go tam na pastwę losu.

Wymyślony przyjaciel ° GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz