Dzień wydawał się być taki, jak zwykle. Niemcy obudził się przez okropny dźwięk budzika, aby następnie szykować się do szkoły w ten piątkowy dzień. Polska oczywiście wstał z nim. Właściwie to był prawie zawsze przy Niemcu, nie licząc oczywiście wypraw do toalety. Jeszcze...
"Nie. To się nie wydarzy" - pomyślał Polska, łapiąc się za głowę.
Chłopak zdawał się mieć jakąś obsesję na punkcie Niemca, i to dosłownie.
Nagle Niemcy wyszedł ze swojego pokoju bez słowa i zbiegł schodów. Polska spanikował, gdyż zatracił się w myślach na tyle, że nie zdążył pobiegnąć za Niemcem.
Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.
Szybko pobiegł przez drzwi do pokoju Austrii, a następnie przez ścianę stanął na krawędzi.
Przecież jest teraz duchem, no nie? Powinien móc latać? Tak, jak na samą myśl o przenikaniu przez ściany potrafi to robić, tak samo powinien móc latać. Jeszcze nigdy tego nie próbował, więc miał obawy, lecz gdy zobaczył Niemca stojącego przy samochodzie z swoim młodszym bracie już nie myślał zbyt wiele. Zamknął oczy i dość wysilił się na myślach, że potrafi latać. Starał się, by były jak najżywsze i najjaskrawsze jak to możliwe.
Potem skoczył.
Jednak niestety nie powiodło mu się tak, jak to przewidywał.
Zamiast swobodnie szybować w dół spadł twardo na ziemię niczym kawałek metalu. Po jego upadku rozległ się huk, jednak słyszalny tylko dla psa i Niemca.
-Polska?! - Niemcy szybko odwrócił się w jego stronę, dość zdezorientowany.
Cała grupa osób stojących przy samochodzie spojrzała się na niego równie zdziwiona jak on.
-Yyy... - Niemcy próbował się wytłumaczyć. Z całej tej grupy tylko lichtenstein oraz pies, który podszedł do Polski liżąc go po tyle twarzy zdawali się go rozumieć.
-Patrzcie, paralotnia! - lichtenstein krzyknął i wskazał na niebo, odwracając uwagę grupy. Niemcowi pokazał kciuk w górę i wskazał Rzeszy i Austrii latający obiekt na niebie.
-To nie jest paralotnia - skomentował Rzesza.
Lichtenstein wpatrywał się w obiekt zakłopotany nie mogąc zidentyfikować latającego obiektu.
Nagle krzyknął:
-Ufo!
Grupa spojrzała się na niego podejrzliwie.
-Ale ufo nie istnieje!
-Definicja UFO to Unidentified Flying Object, czyli niezidentyfikowany obiekt latający. Oznacza to, że możemy tym terminem określić wszystko na niebie, czego nie znamy. Nawet jakiś nieznany gatunek ptaka - odpowiedział lichtenstein uśmiechając się po zdaniu sobie sprawy, że ich przechytrzył.
Austria i Rzesza spojrzeli się na siebie.
W tym czasie Niemcy kucnął przy Polsce i spojrzał się na niego. Chłopak leżał twarzą w ziemi. Oof.
-Wszystko okej? - szepnął.
Chłopak ledwie co uniósł rękę i wykonał gest kciuka w górę.
-O kurwa, już 7:53! - Rzesza krzyknął - wsiadajcie, spóźnię się do pracy!
Niemcy przeprosił Polskę i wsiadł do samochodu wraz z grupą. Miał nadzieję, że nic poważnego Polsce się nie stanie. W końcu on jest duchem, więc nie może umrzeć i jego wygląd nie może się zmienić?
To wszytko wciął ciekawiło go.
Jednak mimo wszystko wciąż martwił się o tajemniczego chłopaka i czuł się winny, że zostawił go tam na pastwę losu.
CZYTASZ
Wymyślony przyjaciel ° Gerpol
FanfictionNiemcy znajduje w starym domu tajemniczy, stary ołówek. Bardzo mu się on podoba, więc zabiera go ze sobą, nieświadomy jego nieznanej mocy. Podczas jednej z nocy czuje się samotny i rysuje nim swojego wymyślonego przyjaciela nie wiedząc, że moc ołówk...