"Od teraz jesteś jedną z nas. Jesteś Sumpter."
~~~~
- Ej, patrzcie kto tu siedzi - usłyszałam głośny głos za sobą i śmiechy innych. Westchnęłam nawet się nie odwracając.
Dobrze wiedziałam, że jak będę ich ignorować to sobie dadzą spokój.
Zacisnęłam usta w wąską linię i kontynuowałam wpatrywanie się w zatłoczoną ulicę.
Nienawidzę Nowego Jorku. Nienawidzę mojego życia. Nienawidzę bycia sierotą.
- E, Sumpter - obok mnie stanął Victor Hayes. Spojrzałam na niego zmęczona.
- Co chcesz? - mruknęłam patrząc na jego przystojną twarz.
- Nie musisz nas ignorować. Nie tylko ty jesteś tu sierotą - powiedział i odszedł.
Patrzyłam za nim zaskoczona.
Może i nie jestem jedyną sierotą, w końcu to dom dziecka, ale byłam jedną z najdłuższych podopiecznych. Byłam tu całe 14 lat. Moi rodzice umarli gdy miałam niespełna rok. Niestety dyrektorka ośrodka nie chciała mi powiedzieć kim są moi rodzice. Powiedziała mi tylko, że mieli na nazwisko Sumpter. Tylko tyle o nich wiem.
Prychnęłam pod nosem i poszłam do wnętrza ośrodka.
Budynek był nawet ładny. Nie był zaniedbany. Był wysprzątany i wyremontowany. Pokoje były dla dwóch osób. Ja miałam pokój z taką Annie Roberts. Dziewczyna była w porządku, ale nie przepadałyśmy za sobą specjalnie.
Nie miałam przyjaciół. Mało osób mnie lubiło. Nie wiem czemu. Może to przez nazwisko? Mimo, że to była Ameryka, ale każdy wiedział o wpływowej rodzinie Sumpter w Londynie, w Anglii. Większość myślała, że jestem z nimi spokrewniona. Ale ja tak nie myślałam. Gdyby to była prawda, nie było by mnie tutaj.
Zamknęłam się w moim pokoju i zakopałam się pod kołdrą. Chciałam się odciąć od ludzi. Od świata.
Nie wiem ile czasu minęło gdy do pokoju weszła moja współlokatorka. Annie stanęła w miejscu, zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu i w końcu się odezwała:
- Pani Mary cię woła do siebie - powiedziała i usiadła na swoim łóżku, wkładając do uszu słuchawki.
Chcąc nie chcąc wstałam i skierowałam się do gabinetu dyrektorki ośrodka.
Gdy dotarłam do tych właściwych drzwi zapukałam. Gdy usłyszałam "proszę" weszłam. Stanęłam zaskoczona, bo oprócz wysokiej blondynki o ciepłych zielonych oczach był tam także barczysty mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze.
Gdy pani Mary nie zobaczyła odezwała się:
- Mia, witaj - a zwracając się do mężczyzny powiedziała: - To jest moja podopieczna Mia Sumpter. Jak dobrze zrozumiałam ją chciał pan widzieć.
- Owszem - potwierdził nieznajomy niskim głosem. Podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry - Nazywam się Alan Adams.
Przełknęłam ślinę i odezwałam się cichym głosem:
- Mia. Mia Sumpter.
Adams odwrócił się do mojej opiekunki.
- Dostała pani wszystkie potrzebne dokumenty. Zabieram pannę Sumpter do Londynu - wytrzeszczyłam oczy na jego słowa.
Do Londynu? Po co? I dlaczego?
- A-ale dlaczego? - wyszeptałam myśląc, że nikt mnie nie usłyszał, jednak Alan Adams na mnie spojrzał.
CZYTASZ
Sumpter Odnaleziona
Teen FictionMia Sumpter prowadzi spokojne życie sieroty w Nowym Jorku. Jej spokój jednak zostaje zakłócony przybyciem tajemniczy mężczyzny, który zabiera ją do Londynu. Mia się dowiaduje, że opiekę nad nią przejął brat jej ojca i że ma czterech braci. Czy rodzi...