W poszukiwaniu sensu

3 0 0
                                    

 Prolog

     Od początku mojego życiawiedziałem, że jest ono zbyt idealne aby mogło trwać wiecznie. Moja rodzinapochodzi z bardzo sławnego rodu Gliberów, który rządzi tym królestwem. Mójojciec jest Królem, a matka jak można się domyśleć Królową. Gdy się urodziłemmoja rodzina widziała we mnie coś na wzór daru, którym obdarzyli ich przodkowie.Dostawałem wszelkiego rodzaju pokłady miłości i szczęścia o jakich każdedziecko marzy. Mój ojciec od zawsze powtarzał że kiedyś jak stanę sięprawdziwym mężczyzną to przejmę po nim królestwo i ród Gliberów będzie dalejrządził tym pięknym miejscem, gdy to usłyszałem od razu chciałem zmężnieć izostać królem, lecz ojciec zawsze powtarzał że jeszcze przyjdzie na to czas. Odzawsze podziwiałem mojego ojca był mężny, odważny, inteligentny, silny, a jegoimię- Marsiusz wzbudzało we wrogach przerażenie. Widząc te cechy, mój podziw imiłość do niego rosła za każdym razem, a on tą miłość odwzajemniał ucząc mniewszystkiego co sam wiedział i potrafił. Moja matka- Agara była sprawiedliwąkrólową, od moich narodzin zajmowała się tylko mną, poświęcała mi bardzo dużoczasu, wręcz cały dzień spędzała na tym żeby się ze mną pobawić. Matka pozazajmowaniem się mną i królestwem uwielbiała rysować i obserwować różnorakiestworzenia, które zamieszkiwały naszą krainę, to właśnie od niej wiem wszystkoze szczegółami o faunie i florze naszej krainy. Moje życie w królestwie byłowręcz cudowne, byłem księciem, miałem cudownych i kochających rodziców, niczegowięcej nie było mi do życia potrzebne, lecz okazało się że nic co dobre nietrwa wiecznie.


Rozdział 1   

"Właśnie tak to się zaczęło"


     Cornelius Gribel złapawszy za swoją włócznię, szybko ruszył na przód i zaczął nią wymachiwać w losowym kierunku, jego ojciec zobaczywszy to zareagował wręcz błyskawicznie i zripostował Corneliusa. Włócznia, którą tak mocno trzymał w dłoniach została mu wytrącona, lecz młodzieniec nie odpuszczając zaczął biec w stronę ojca. Marsiusz jednym ruchem włóczni przewrócił chłopaka, który uderzył plecami o kamienną podłogę. Nagle do pokoju, w którym toczyła się walka weszła Agara, która ubrana była w przepiękną niebieską, jedwabną suknię, trzymając w dłoniach wielki talerz, na którym było świeżo upieczone kurczę.

   -Zaprzestańcie tych treningów na razie-powiedziała Agara stawiając pieczeń na stole. -Zjedzcie, nabierzcie sił, a później Corneliusie pomożesz mi ze zrobieniem wywaru.

   -Janse matk...-nie zdążył odpowiedzieć Cornelius.

   -Chwila chwila, Cornelius nigdzie nie idzie, mamy jeszcze dużo ćwiczeń do przepracowania, a później mieliśmy wyruszyć na nasze cotygodniowe polowanie, żeby młody się uczył.- przerwał Corneliusowi Marsiusz.

Gdy do Corneliusa dotarły słowa ojca wiedział, że szykuję się to czego najbardziej się obawiał, ta wymiana zdań pomiędzy jego rodzicami mogła sugerować tylko jedno, kłótnie, która zawsze kończyła się tym, że Cornelius musiał wybrać jedną ze stron, matkę albo ojca, nienawidził tego robić, bo wiedział, że decydując się pójść z ojcem rani on swoją matkę i odwrotnie. Kłótnie to coś do czego zdążył przywyknąć, ponieważ były one coraz częstsze, a czasem jego rodzice potrafili się do siebie w ogóle nie odzywać przez parę godzin lub dni.

   -To ja może pójdę z mamą..- wtrącił się Cornelius. -Wybacz ojcze, ale mam dosyć na dziś, a poza tym od tego upadku bolą mnie plecy.

Marsiusz spojrzał na syna wzrokiem, który sugerował, że Cornelius go zawiódł.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W poszukiwaniu sensuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz