Rozdział 12.

98 5 1
                                    

Amaya

Lekcje z Megan minęły dość szybko, bo dzięki niej nie miałam poczucia czasu. Po skończonych lekcjach wyszłam na dwór i usiadłam na chwilę przy stoliku przed szkołą. Megan poszła już do domu, więc zostałam sama, ale miałam czas na popatrzenie w telefon, co utrudniały mi ciągłe myśli, które uciekały do tematu Felixa i jego dziwek.

Od tamtego czasu nie widziałam go ani w szkole, pod jakąkolwiek salą czy na zewnątrz. Gdzieś zniknął podejrzewam, że z tą Laylą, ponieważ reszta ich grupki jest.
Nie wiem dlaczego, ale co chwilę myślałam o nim. Nawet czasem przyłapuje się na zastanawianiu co robi z innymi dziewczynami, a powinno mnie to nie interesować.

Wyjęłam z kieszeni telefon i postanowiłam przejrzeć na nim Instagrama. Włączyłam aplikacje, po czym weszłam w powiadomienia. Zaskoczyłam się gdy ujrzałam jedną nie odebraną wiadomość.

Parker:

Odwróć się.

Zerknęłam na wiadomość. Zmarszczyłam brwi i zdziwiona odwróciłam się za siebie, nie wiedząc co zobaczę. Jednak po chwili ujrzałam chłopaka, stojącego przy równoległym stoliku. Siedział w telefonie, a jak mnie zobaczył uśmiechnął się i pomachał. To pewnie Parker, którego nie znam. Powoli spowrotem Zerknęłam w ekran telefonu, a kolejny SMS przyszedł od razu.

Parker:

Przyznam, że wpadłaś mi w oko. Chciałabyś się spotkać i poznać?

Nie wiedziałam co począć, wiem głupia wpatrywałam się w wiadomości. Coś mi tu śmierdzi. Nie znam go i nie chce poznawać, bo nie ufam takim dosłownym ludziom. Myślę, że to ma drugie dno. Ja jestem oczywiście niepoczytalna, więc napisałam następujące słowa:

Ja:

Tak. Gdzie i kiedy?

Napisałam, ponieważ chciałam się dowiedzieć czego on chce.

Parker:

Świetnie! Może jutro? Czyli w piątek Może klasycznie kawiarnia?

Ja:

Może być.

Parker:

Do zobaczenia:)

Już nie odpisałam, a zamiast tego wstałam pośpiesznie i wyruszyłam na powrót do domu, nie oglądając się za tym typem. Nie mam ochoty na żadne spotkania, ale może on okaże się fajny? Jednak trochę mnie to zniechęca, że napisał i to jeszcze w mój pierwszy dzień w szkole. Wydaje się to trochę dziwne... A może to ja jestem dziwna, przez to, że niedoceniany, że ktoś się mną zainteresował?

Szłam tą samą drogą, co tu przyszłam, czyli chodnikiem. Wolnymi krokami kierowałam się do domu. Nadal rozmyślając co z Felixem? Gdzie się z nią podziewał? Co z nią robił? Czy wrócił do domu?  Zadawałam sobie te pytania ciągle.

Przystanęłam, aby z kieszeni marynarki wyjąć błyszczyk, którego jeszcze nie używałam. Zapomniałam o nim, a miałam zamiar przetestować go z Megan, co niestety nie wyszło. Gdy miałam go już w ręku został mi odebrany. Ktoś wyrwał mi go. To była mała osóbka, która stanęła przede mną i zaczęła otwierać kosmetyk. Już chciałam jej go odebrać, ale usłyszałam głos jakiejś kobiety.

- Mendi!- krzyknęła i podbiegła do blond włosej dziewczynki, która uśmiechała się od ucha do ucha. Kobieta szybko wyrwała z jej rączek mój błyszczyk i podała mi go.- Bardzo cię przepraszam. Moja córka ostatnio cały czas chciałaby się malować lub kogoś innego.

Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, a ja odebrałam swoją własność. Dziewczyna była bliska płaczu, lecz brunetka wzięła ją na ręce, przez co tylko smutek malował się na jej twarzy. Uroczo.

- Nic się nie stało. Ile ma lat?- zapytałam szczerze zaciekawiona. Mama Mendi była niską brunetką. Ubraną w luźne dresy i bluzkę z napisem w kolorze koralowym. Uśmiechnęła się na moje pytanie i spojrzała na córkę.

- Pięć.- odpowiedziała krótko i swój wzrok przeniosła na mnie. Pokiwałam głową w zrozumieniu. Patrząc na małą blondynkę nie mogłam się jej oprzeć.

- Jestem Amaya.- wystawiłam rękę do dziewczynki. Zaskakująco nie speszyła się tylko też podała mi swoją rączkę i delikatnie uścisnęła.- Ty jesteś Mendi, tak?

- Tak.- powiedziała od razu. Jej głosik wydawał się taki uroczy, że rozplywalam się w środku.

- Ja jestem Octavia.- przedstawiła się brunetka. Uścisnęła jej dłoń i uśmiechnęłam się ciepło.

- Może ja pani postawić?- zapytałam.

- Możesz mówić mi po imieniu i tak.- złapała Mendi za pachy i powolno postawiła ja na betonie. Ja kucnęłam przed blondynką i powiedziałam.

- Posłuchaj mnie Mendi, dobrze?- pokiwała głową w zgodzie.- Możesz wziąć sobie mój błyszczyk, ale pod jednym warunkiem.

Podniosłam swój palec wskazujący do góry.

- Jaki?- zapytała nieśmiało.

- Musisz któregoś dnia zrobić mi nim makijaż... I innymi kosmetykami.- powiedziałam uszczęśliwiona, na uśmiech Medni, który wtargnął na jej małą twarzyczkę.

- Mamusiu?- podniosła swoj wzrok na mamę, a ta westchnęła cicho.

- Jeśli to nie będzie problem dla Amayi.

- Nie będzie.- rzekłam, a blondi pisnęła i przytuliła mnie. Zaskoczyłam się na jej ruch, ponieważ praktycznie się nie znamy, ale odwzajemniłam uścisk. Gdy się odczepiła od mojej szyi zapytała:

- Kiedy przyjdziesz?

- A kiedy będę mogła?- słowa kierowałam bardziej do jej mamy.

- Możesz kiedy chcesz. Siedzimy w domu.- uśmiech nie schodził z jej buzi, spowodowany radością jej córki.

- Świetnie. Mogę jutro?

- Tak.- odpowiedziała, a ja zapomniałam, że przecież mam jutro coś do załatwienia.- Dziękuję ci. Mendi pożegnaj się z Amayą.- zwróciła się do małej istotki.

- Pa pa.- pomachała mi, jak odchodziły, co również zrobiłam. Octavia też pożegnała się ze mną, a po chwili obie znalazły się już w domu. Przypatrywałam się ich odchodzącym sylwetką. Wydają się sympatyczne.

Uśmiechnęłam się do siebie, ale uśmiech od razu znikł, gdy usłyszałam głos chłopaka, o którym nie mogę przestać myśleć.

- O czym z nimi rozmawiałaś?- zapytał.

Odwróciłam się w jego stronę. Akurat marszczył brwi. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko, po czym udałam się w kierunku mojego miejsca zamieszkania.

Jednak piesek zawsze będzie chodził za swoją panią.

Forbbiden LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz