cienka granica

24 3 1
                                    

James Potter miotał zaklęciami w Severusa Snape'a z jeszcze większą wściekłością niż zwykle. A wszystko przez to, iż młodzieniec zrozumiał coś, czego za żadne skarby nie chciał zrozumieć.

Warknął na Syriusza Blacka, swojego najwierniejszego kompana, gdy ten uniósł różdżkę, by pomóc okularnikowi. Zdezorientowany Gryfon popatrzył tylko na niego i opuścił powoli dłoń. Potter zwrócił się ponownie w stronę czarnowłosego i cisnął w niego zaklęcie levicorpus. Już miał wypowiedzieć formułkę uroku czyszczącego, lecz właśnie wtedy spojrzał prosto w twarz Ślizgona i słowa zamarły mu w gardle.

Nigdy by się do tego nie przyznał, ale zazdrościł pieruńsko Snape'owi tych błyszczących czarnych oczu, które zwykle wyrażały pogardę, gdy na nim spoczywały. Czasem jednak było tam coś jeszcze, coś dziwnego, czego nie potrafił zidentyfikować i właśnie to go irytowało. Kiedyś powodem do zazdrości była także bliska relacja z Lily Evans, aczkolwiek powód ten zniknął wraz z zauroczeniem w rudowłosej prymusce.

Potrząsnął głową, tracąc kontakt wzrokowy z Severusem. Zerknął przez ramię na tłum za sobą, który był jednym kłębowiskiem wyczekiwania. Co zrobić? Jakoś wszelka ochota na znęcanie się nad Snape'em przepadła. Było to czymś absolutnie niezwykłym i miał cichą nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy. W tej chwili najchętniej oddaliłby się od tego miejsca, lecz tłum charakteryzował się tym, iż każda pojedyncza osoba posiadała dokładnie jedną parę oczu, a tak się składało, że każda para tutaj była wbita w Jamesa Pottera i Severusa Snape'a, pogromcę i ofiarę.

- James, co się z tobą dzieje? Zajmij się Smarkiem, jak należy! - tłum z tyłu wrzasnął niecierpliwie.

Zwrócił uwagę ponownie na Ślizgona. Mierzyli się chwilę wzrokiem, po czym James szarpnął lekko różdżką, a Severus spadł z łoskotem na ziemię.

Natychmiast spojrzał na rozczochrańca z niedowierzaniem, dobywając czym prędzej własną różdżkę. Nie atakował, natomiast był przygotowany do obrony. Jednak Potter tylko rzucił szybkie spojrzenie na swych przyjaciół i odszedł prędko w stronę zamku. Nie zwracał uwagi na nawoływanie gapiów ani nie pozwolił zatrzymać się Blackowi. Czas zdawał się zatrzymać, każda osoba zamarła wpatrzona w główne drzwi, za którymi dopiero co zniknęli Huncwoci.

W tym bezruchu żywe zdawały się tylko czarne, błyszczące tęczówki, przepełnione nienawiścią. Niemal zdołały podpalić świat, gdy Severus otrzepywał szatę z brudu.

*

- Od kilku dni zachowujesz się dziwnie - stwierdził Syriusz, rzucając się na fotel przed kominkiem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.

- Tak? Czyli jak? - rozczochraniec westchnął i podniósł wzrok znad dotąd kartkowanej książki o konserwacji mioteł.

- Jak nie James! Dobrze wiesz, o co mi chodzi, Rogaczu, po prostu się martwimy - Remus i Peter skinęli jednocześnie głowami na te słowa. Potter musiał się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem.

- Nic mi nie jest, mówię wam to ciągle.

- I niemal się nabraliśmy! Ale po tym, jak spławiłeś rano Evans...czekałeś całe życie aż się sama do ciebie odezwie, a jak to robi, to masz ją gdzieś! - chłopak gwałtownie wyrzucił ręce w górę, niebezpiecznie odchylają mebel do tyłu. Tutaj James nie wytrzymał i zaśmiał się głośno. Wiedział od dawna, że Syriusz to najbardziej dramatyczna osoba w jego życiu, ale czasem wciąż nie mógł nadziwić się jego niezwykłemu talentowi.

- Śmiej się, śmiej z troskliwych przyjaciół, no proszę, nie krępuj się, masz pole do popisu - Black machnął demonstracyjnie dłonią i zmarszczył brwi, jednak wyglądał przy tym bardziej komicznie niż gniewnie, ponieważ tak naprawdę się nie złościł.

Thin lineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz