1,5 roku wcześniej
Dwa przepełnione ludźmi autokary przejeżdżały przez miasto wśród okrzyki błagających o pomoc ludzi.
Wojskowe autobusy miały przewieść znajdujących się w nich ludzi do ,,bezpiecznych stref". Były to miejsca, do których zaraza nie mogła się dostać w żaden sposób. Niestety nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić. W strefach ilość miejsc była ograniczona a samo dostanie się do niej tanie też nie było.
- Błagam zabierzcie go!- krzyczała młoda kobieta biegnąca z małym synkiem na rękach za autokarem.- on jest jeszcze mały. Błagam zabierzcie go! -krzyczała dalej kobieta.Młody Naoto siedzący przy oknie wszystko widział był naprawdę przerażony całą sytuacją. Cała ta Epidemia wybuchła tak nagle. Rodzina Hayashi dostała miejsce w ,,bezpiecznej strefie" tylko dzięki Misaki pracującej w wojsku. Sakura nigdy nie mogłaby sobie pozwolić na miejsce tam chociażby dla syna. Naoto wiedział o tym bardzo dobrze i wiedział że kobieta biegnąca za autokarem też nie ma na to funduszy a zrobi wszystko by ratować dziecko.
- Zatrzymajcie bus! - wykrzyczał wstając z miejsca. Autokar zahamował gwałtownie tak że młodzieniec się prawie przewrócił. Zdołał jednak utrzymać równowagę i ruszył do wyjścia. Zaraz za nim poszedł wojskowy, chcący go zatrzymać. Nastolatek jednak doszedł do drzwi, otworzył je i wyskoczył z pojazdu. Wojskowy, już zdenerwowany ruszył za nim. Chłopiec podszedł do kobiety i zabrał od niej chłopca i podał go żołnierzowi.- weźcie go zamiast mnie. Proszę
- Ale tylko on- Powiedział zimnym głosem wojskowy i wrócił do pojazdu, chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Autokar ruszył zostawiając młodzieńca w tyle wraz z dziękując mu matką chłopca.
Czy zaczął żałować swojej decyzji? Nigdy.
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Teraźniejszość
Głośny dźwięk wystrzału zakłócił panującą w lesie ciszę. Pocisk natomiast przeszedł na wylot przez ciało zakażonej kobiety. Satoru mlasną z niesmakiem widząc opadające na ziemię powoli rozkładające się ciało. Brunet podszedł bliżej by przyjrzeć się twarzy trupa. Kobieta nie była stara, przeciwnie, na oko wyglądała jakby była co najmniej w jego wieku.
Chłopak usłyszał dźwięki łamanych gałęzi i pośpiesznych kroków odchodzących w przeciwnym kierunku. zwykle ignorował takie zachowanie, każdy ma prawo się wystraszyć gdy zobaczy zamaskowanego mężczyznę z bronią, lecz tym razem w zachowaniu ludzi coś go zaintrygowało. Umarlaki raczej rzucają się na człowieka gdy słyszą strzały, więc to musieli być zwykli ludzie. Jednak ludzie, nawet jakby się bardzo bali, nie uciekali by raczej z bezpiecznego budynku prawda?
Satoru to zaintrygowało. Może wcale nie uciekali od strzałów tylko od czegoś w środku. Może akurat w budynku czuwał jakiś umarlak a on powinien to sprawdzić. Postanowił to zrobić. Jaki byłby z niego wojskowy gdyby zignorował takie zjawisko.
Ruszył wolnym krokiem w kierunku starego budynku. Po przekroczeniu jego progu nie zauważył nic podejrzanego. Po upewnieniu się że broń jest załadowana i poprawieniu maski, ruszył w głąb budynku. W pierwszym pomieszczeniu zauważył porozwalane meble takie jak stół i krzesła. Bardziej jednak zainteresowały go ślady krwi na ziemi. Może to nic w tych czasach lecz to nie była krew umarlaka, oni mają niebieską, a ta była wyraźnie czerwona.
W drugim pomieszczeniu, pomimo maski, uderzył go okropny odór krwi. Chłopakowi przez chwilę zakręcił się w głowie lecz gdy chwilę odczekał zauważył skuloną w rogu pokoju postać, która wydawała się spać. To nie był umarlak. Te nie sypiają. Postanowił podejść do tajemniczej istoty, lecz dalej miał broń w gotowości. Gdy był na tyle blisko by lepiej się przyjrzeć zauważył że to chłopiec mniej więcej w jego wieku. Nieprzytomny nastolatek był wyrazie wychudzony i miał za duże podarte ubrania. Najbardziej uwagę Satoru przykuł fakt iż chłopak miał nie aktualnie siwe włosy. Nie, białe. Były tak białe jak czysty śnieg.
Chłopiec jak na zawołanie otworzył oczy i gdy zobaczył pochylającego się nad nim zamaskowanego mężczyznę odskoczył z przeraźliwym krzykiem. Starszy jednak nie wiedział czy to krzyk spowodowany strachem czy bólem ponieważ chłopiec zaraz potem zaczął zwijać się z bólu. Satoru dopiero teraz zauważył liczne ślady krwi na ubraniu chłopca.- Ej, ej nic ci nie zrobie- zbliżył się do niego brunet- jestem Satoru z szkoły wojskowej z Toki, jak masz na imię?
-j-ja... naoto
- Dobrze Naoto. Powiedz mi kim byli ci ludzie co stąd uciekli przed chwilą- zadał pytanie ponownie zbliżając się do chłopca.
- n- nie wiem k-kim byli. Od j-jakiegoś czasu oni... Chyba przeprowadzają na mnie jakieś eksperymenty- odpowiedział. Bojąc się reakcji mężczyzny skulił się bardziej w wciskając się w ścianę za nim.
- o matko. Dobra młody. Niedaleko stąd mam obóz. Zabiorę cię tam i opatrzę ok? Potem zabiorę cię do szkoły, tam będziesz bezpieczny -postanowił bardziej niż spytał ciemnowłosy- dasz rade wstać?
- spytał. Blondyn nic nie odpowiedział - no jasne że nie dasz. Ledwo siedzisz. Matka jaki ja jestem tępy- uderzył się z otwartej pięści w czoło i podszedł już na tyle blisko do chłopca by móc wziąć go na ręce. Ten jednak protestował i delikatnie go odepchnął- nie. Napewno jest więcej ludzi którzy bardziej potrzebują twojej pomocy. Zostaw mnie tu - jego prośba nie została jednak wysłuchana. Chłopiec został podniesiony przez starszego, który już kierował się w stronę wyjścia z budynku.
Młodszy wiedział że nie ma sensu już protestować. Nie chciał też rozzłościć jego wybawiciela, więc grzecznie dał mu się nieść.
Mimo bólu, który doskwierał mu przy każdym najmniejszym ruchu obią szyję wojskowego by napewno nie spaść.
Czując ciepło bijące od drugiego człowieka, czyli coś czego od bardzo dawna nie zaznał, Naoto zaczął powoli odpływać. Chwilę nawet starał się walczyć z spamującymi się oczami jednak przegrał tą walkę. W ramionach starszego czuł się bezpiecznie. Czuł jakby znał już skądś tego chłopaka.Niosący go wojskowy również odczuwał wrażenie jakby znał skądś młodszego. Myślał jedna że to jego wyobraźnia płata mu figle iż napewno pamiętał by gdyby kiedykolwiek spotkał tak uroczą osobę. Po chwili spacerku z młodszym na rękach poczuł jak coś opada na jego ramię. Widząc na nim głowę śpiącego chłopca uśievhną się lekko. Śpiąc również wygląda bardzo uroczo.
Młodszy był naprawdę niedożywiony. Satoru czuł dokładnie każde jego żebro trzymając go na rękach. Czół również jaki jest lekki.
Po wyjściu z małego lasku, wojskowy dostrzegł opuszczoną kamienicę w której poprzednio zostawił swoje rzeczy. Budynek był zabarykadowany. Jedynym sposobem dostania się tam było wybite okno. Zapewniało to zdecydowane bezpieczeństwo gdyż żaden umarlak nie umie ani skakać ani się spinać.
Satoru ostrożnie przełożył chłopca przez dziurę po byłej szybie by po chwili sam dostać się do środka. Podniósł ponownie chłopca i przeniósł go na starą niewygodną kanapę. Lepsze to niż żeby leżał na zimnej podłodze. Ponownie.
Kamienica nie była w zbyt dobrym stanie. Dachówki które same odpadają. Cała porośnięta. Meble poniszczone. Zero ogrzewania. No i jest położona centralnie przy lesie w którym umarlaki uwielbiają przebyemwać. Jednym z niewielu plusów jest to że do budynku jest się naprawdę ciężko dostć.
Wojskowy wzią koc zostawiony tu poprzedniej nocy, gdy przybył do kamienicy w nocy by uniknąć nocnego starcia z grupką truposzy, i okrył nim młodszego który w między czasie zaczą już się lekko trząść z zimna.
Starszy obserwując śpiącego usiadł na ziemi naprzeciwko i otworzył jedną z puszek z jedzeniem. Będzis musiał się wybrać na poszukiwanie jedzenia.
CZYTASZ
C-917 ( BL)
ActionC-917 to wirus, który całkowocie zmienia świat w 2075. Wszystko co do tej pory człowiek zrobił wirus odbiera zmieniając zakażonych ludzi w nieświadome swoich czynów potwory. Uczniowie klas 3 i4 szkoły wojskowej w Japonii muszą odbywać co tygodniowe...