Czyste Wariactwo

5 0 0
                                    

Gdy tylko usłyszałam budzik, zerwałam się z łóżka jak poparzona. Uczesałam włosy, umyłam zęby, ubrałam czarne jeansy z dziurami na kolanach, czarną koszulkę z nadrukiem róży owijającą czaszkę, skarpetki przed kostkę i poszłam na szybko zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie herbaty, wlałam w termos i włożyłam go do plecaka. Zamówiłam taxi, zarzuciłam na siebie białe adidasy i czarną skórzaną kurtkę i zabierając ze sobą bagaż wyruszyłam w stronę wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i nie musiałam długo czekać na przyjazd taxi. Włożyłam bagaż do bagażnika i wsiadłam do samochodu. 

- Dzień Dobry - powiedział kierowca z delikatnym uśmiechem. - Dokąd jedziemy?

- Dzień Dobry - odpowiedziałam. - Najpierw podjedziemy na Chapultepec Avenue, po moją przyjaciółkę, a potem jedziemy na lotnisko.

- Rozumiem - powiedział odjeżdżając.

Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Rozalii. 

Do Rozalia:
Zbieraj się, siedzę już w taxi i jadę po ciebie. Zaraz będę, czekaj przed domem.

Od Rozalia:
Oki, czekam.

Z daleka dałoby radę zauważyć Rozalię poprzez jej jaskrawo pomarańczową walizkę. Wrzuciła ją do bagażnika i zajęła miejsce obok mnie. 

- Dzień dobry. - powiedziała do kierowcy, kiwając do mnie głową.

- Dzień dobry. - odpowiedział.

 Zerknęłam na zegarek, a gdy zorientowałam się że jest już grubo po 7 zwróciłam się do kierowcy.

- Przepraszam, o 8 mamy lot. - zaczęłam. - Musimy szybko tam dotrzeć. Dałoby radę przyspieszyć? - zapytałam.

- Dla tak pięknych Panienek, można złamać wiele przepisów. - zażartował przyciskając gaz do dechy. - Mają Panienki szczęście że nie ma zbyt dużego ruchu na ulicach.

Po 5 minutach dotarliśmy na miejsce. Wyjęłyśmy swoje bagaże i stanęłyśmy koło kierowcy. 

- Ile się należy za przejazd? - zapytałam.

- Powinienem policzyć 250$ ale za takie miłe towarzystwo dam wam malutki rabacik. Należy się 150$. - powiedział.

- Dziękujemy, naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni Panu za pomoc. - odpowiedziałam wręczając mu pieniądze.

Wchodząc na lotnisko, odszukaliśmy nasz samolot. Oddałyśmy bagaże i ruszyłyśmy w drogę. Wchodząc na pokład samolotu wzrokiem szukałyśmy naszych miejsc siedzących. Gdy tam dotarłyśmy, zajęłyśmy swoje miejsca. Ja usiadłam przy oknie a Rozalia obok. Po niedługim czasie nasz samolot wystartował. Gdy pokazała się ikonka że można odpiąć pasy, od razu to zrobiłyśmy. 

- Boże, te pasy są tak nie wygodne. - rzekła.

- To prawda. - odpowiedziałam. - Słuchamy muzyki na zabicie czasu?

- Jasne - odpowiedziała. 

Wyciągnęłam telefon i podłączyłam słuchawki. Włączyłam naszą ulubioną playlistę za czasów dzieciństwa. Pierwsze co wybrzmiało na słuchawkach to reklama. Rozalia dostała "olśnienia" i z impetem położyła rękę na moim udzie. Myślałam że zejdę na zawał, prawie spadłam z siedzenia. 

- Masz coś na sumieniu że się tak wystraszyłaś ? - zapytała dusząc się ze śmiechu.

- Weź przestań. Zamyśliłam się, a ty mnie do kurwy nędzy nie strasz! - zaśmiałam się.

- Dobra bo w końcu nie powiem to co chciałam powiedzieć. - przewróciła oczami - Przypomniało mi się jak za dziecka w czwórkę jeździliśmy autobusami. - zaczęła.

- W czwórkę? - zapytałam podstępnie.

- No tak. My, twój brat Seth i jego przyjaciel Neit. - rzekła. 

No tak... W takiej chwili musi przypominać mi akurat o nich... 

- Pewnego razu trafiliśmy na taki tłum w autobusie że Neit udawał małpę, Seth tańczył kaczuszki a my oglądałyśmy Smerfy.  

- O kurde, zapomniałam o tym przez chwilę. - zaczęłam się śmiać - To były czasy.

Moją uwagę odwrócił SMS, wzięłam telefon aby sprawdzić kto to. 

- No tego się akurat nie spodziewałam. - powiedziałam zaskoczona - Masz wyczucie stara, akurat napisał do mnie mój kochany braciszek. 

- Osz co za głąb. - prychnęła - Czego chce?

Odblokowałam telefon i weszłam w wiadomości.

Od Seth:
Cześć siostrzyczko. Dlaczego mi nie powiedziałaś że wylatujesz z Meksyku? 

Do Seth:
A skąd ty o tym wiesz szczeniaku?

Od Seth:
Od twojej Bestie. Rozalii.

W tym momencie poczułam chęć zamordowania jej. W głowie już miałam scenariusz jak wyrzucam ją z tego samolotu. Gdy już miałam się do niej odezwać, przerwał mi komunikat zapinania pasów. Wyglądało na to, że zbliżaliśmy się do lądowania. Nie minęła chwila i już wylądowaliśmy w Londynie. Pierwszy przystanek, oczekiwanie na ludzi, mieliśmy pół godziny do odlotu. Wstałam aby rozprostować nogi. Wkurwiona weszłam na lotnisko w Londynie, znalazłam pierwszy lepszy automat i kupiłam sobie Coca Colę. Mogłam zauważyć że Rozalia przyszła za mną. Kupiła sobie Pepsi, Kinder Bueno, Snickersa oraz chipsy o smaku zielonej cebulki. 

- Rozalia, dlaczego powiedziałaś Seth'owi że wyprowadzamy się? - zapytałam starając się utrzymać spokojny ton.

- Myślałam że mu powiedziałaś. - rzekła - Przepraszam.

- Ten szczeniak pisze do mnie kiedy coś ode mnie chce. - odpowiedziałam

- Dobra, rozerwę cię jakoś. Zabawimy się. - uśmiechnęła się. 

- Co kombinujesz? 

Złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy biec. Posadzka na lotnisku była śliska. Gdy byliśmy prawie przy końcu drogi, ktoś wszedł mi pod nogi. Aby uniknąć wypadku ześlizgnęłam się na bok. Ledwo utrzymując równowagę pozwoliłam Rozalii ciągnąć się dalej. Jesteśmy już prawie przy ostatnim skręcie i byłybyśmy na pokładzie. Lecz tak się nie stało. Moja ręka wyślizgnęła się z uścisku Rozalii, gdy ona biegła dalej, ja się przewróciłam na wysokiego bruneta. Wylądowaliśmy razem na podłodze. W momencie jak miałam podnosić się z bruneta, napotkałam jego oczy. Niemalże od razu poznałam kim on jest...  

Czysty przypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz