Księga I

597 30 10
                                    

Za oknem panował krajobraz jesieni, który oczarowywał każde możliwe oczyma istoty ludzkiej. Było tak cudownie, że aż z łóżka nie chciało się wstawać. Mówią, że w tych okresach jesienno-zimowych najczęściej panuje depresyjna atmosfera i każdy to odczuwa. W tym ja, pokrzywdzony młodzieniec chodzący do liceum... Niestety bądź stety, dzisiaj ponownie muszę udać się do tego pierdolnika, nie mam żadnego wyboru.

Wyczołgałem się spod ciepłej kołdry, słysząc nieznośny budzik z swojego telefonu. Jeszcze sekunda tej melodii świętokrzyskiej, a wyszedłbym z siebie i stanął obok. Wzdychając ciężko nad swoim marnym losem, przywaliłem pięścią w ekran komórki leżącej na szafce nocnej. Wstałem na proste nogi, rozciągając się po mocnym spaniu, bo kurwa od dawna tak długo nie dano mi pospać. Jak wróciłem wczoraj z szkoły o siedemnastej, tak spałem do teraz godziny siódmej. W żołądku znacząco poczułem ból. Wiecie jak to jest, jak boli was brzuch ze stresu, ale jeszcze nie domyślacie się skąd wzięła się ta nerwowość? Nie wiedziałem, czy po prostu nieświadomie sobie przypomniałem o jakieś dzisiejszej kartkówce, czy o chuj chodziło. Ale wiem, że na pewno dzisiaj się coś odpierdoli.

Podszedłem do szafy – zgaduje, iż jest za czasów średniowiecza – i odchyliłem do końca niedomykające się drzwiczki. Wyciągnąłem co bądź, niezbyt zwracając większej uwagi na to. Mój styl ubioru to połączenie "co szafa wysra" z "spierdolony patus, który ci wjebie za posiadanie tęczowej torby". Wszystko się więc zgadza. Spojrzałem na wylosowany outfit, czyli bluzę z adidasa oraz szerokie spodnie menela. Pod bluzę ubiorę jakąś białą koszulkę, no i będzie drip. Nie marnując czasu, przebrałem się w pokoju. W końcu czas to pieniądz, nie ma co. Po intensywnym podciąganiu spodni wziąłem się za spakowanie książek do plecaka. Włożyłem to co miałem pod ręką, a na logikę dzisiaj była środa dzień loda. To oznacza lekcję z mega ulaną, grubą świnią z matmy. Nie ma chuja, że tam pójdę. Ja ledwo co umiem mnożyć, a ona ostatnio się dowiedziała o moim braku umiejętności podstaw matematycznych w klasie 3 liceum. Myślę, że ona chce mnie zabić żywcem.

Na szybciora ułożyłem swoje bujne fioletowe włosy przed małym, lekko pękniętym lustrem na ścianie. Na nadgarstku zawsze noszę gumkę, więc totalny chill. Związałem kucyka niesamowicie fikuśnego, trochę wyglądałem jakbym chciał być alternatywką. Dalej nie jestem pewien czy fioletowy to dobry kolor dla mnie, ale chyba bodajże tak. Później pobiegłem do kibla umyć ryj zimną wodą i dokładnie wymyć ząbki abym nie skończył jako śmierdziel jakiś. Najwyżej śniadanie będzie smakowało jak upośledzona kiszona ryba, cóż poradzę.

Wróciłem do pokoju po niezbędne rzeczy do przetrwania, tym samym zakładając na uszy słuchawki. Do łapy wziąłem fona, niezdarnie zarzucając na jedno ramię plecak. Teraz tylko ubrać swoje trampeczki i postarać się nie spóźnić na pierwszą lekcję. Kliknąłem na telefonie spotify, włączając kukiego. "Jak się psy ruchają" - piosenka godna nobla. Czasem chciałbym z kimś posłuchać wspólnie taką romantyczną muzykę.. Utożsamiam się z tą nutą.

...

Wszedłem w progi szkoły. Zdjąłem słuchawy przemykając przez korytarz niezauważalnie, a chociaż się starałem. Nie mogłem nigdzie wyłapać moich prawdziwych przyjaciół na tym mrocznym świecie. Mowa tu o Busterze, takim gościu co wygląda jak rybak oraz praktycznie zawsze nosi swoje okulary przeciwsłoneczne. Nikt nie wie jak on cokolwiek widzi. Nie czepiam się go jakoś bardzo, bo w końcu jedyny jest mi tu normalny. Ale jest rudy. Więc wystarczający powód abym mógł mu koleżeńsko dokuczać. Znaczy się, jeszcze jest taka druga typiara. Generalnie mamy tu taką paczkę, świętą trójcę. Jednakże bez problemu każdy by się domyślił, że blondyna Maisie jest tą trzecią. W sumie nie wiem dlaczego się z nią zadajemy, choć w sumie czasem można z nią porozmawiać.

Pamiętnik Losu || Edgar x Fang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz