Księga V

358 29 23
                                    

Pisane z perspektywy Edgara.

Szedłem przez szare uliczki polskich ulic, błagając w myślach aby jacyś drillowcy nie wyskoczyli z krzaka. Takie istoty chodzą całą grupą, sam nie dałbym rady. Poprawiłem intensywnie swój szalik, który wierzgał się na wszystkie strony przez mocny wiatr. Ta pogoda doprowadzała mnie do załamania nerwowego. Przez swoją kochaną mamę muszę wrócić do domu, aby tylko powitać się z wujkiem.. posra mnie do reszty. A było dosyć fajnie z tym basic skrytym gejem. Nienawidzę tego życia.

Kopiąc kamyk przez całą drogę, nagle doczołgałem się do swojego domu. Stojąc przed drzwiami, westchnąłem dogłębnie przygotowując się na serię żenujących rozmów. Niepewnie chwyciłem za klamkę, przekręcając równie delikatnie. Niemalże od razu wskoczyłem do środka mieszkania, zamykając kulturalnie za sobą. Krzyknąłem "jestem!", by zawiadomić domowników o moim fenomenalnym przybyciu. Skierowałem się do salonu, gdzie ujrzałem rodzicielkę a także wspomnianego wujka. Od razu spojrzeli na mnie (niczym na kosmitę), na co przełknąłem ślinę.

— Hej... — wyszeptałem, siadając na fotelu. Zarzuciłem nogę na nogę, rzucając wrogie spojrzenie na kobietę zwaną matką.

— Boże, Edgar.. Ostatnio gdy tu byłem, wyglądałeś... normalniej! — zamachnął brat matki ręką, śmiejąc się w niebogłosy.

— On przechodzi bunt nastoletni, Marcin. Już nic nie poradzę, taki kolej rzeczy.. przejdzie mu.

— Mamo, to nie faza! Moja dusza jest po prostu mroczna! — zrobiłem zszokowaną minę na te jakże obraźliwe słowa. Własna mama przeciwko mnie.

— Oh, Edgarku.. ja wiem, ja wszystko rozumiem. Ale nie myślisz, że jesteś już za stary na takie przebieranki? — rzekła.

— Przebieranki? A co ja jestem, kostium na bal przebierańców? — próbowałem omówić ten temat spokojnie, lecz mimo wszystko wyszedłem na wrednego.

— Wystarczy, że przestaniesz upodabniać się do tych.. no tych całych LGBT. — rzekł wujek dobra rada.

Obydwaj dorośli nagle się roześmiali, a mnie zagotowało od środka. Dosyć. Wstałem w prędkości światła, uciekając do swojego pokoju na górę. Wbiegając po schodach słyszałem krzyki swojej starej, jednak niezbyt mnie to interesowało. Wbiłem do swojego pokoju, zamykając drzwi na zamek. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, jakby myśląc, że ktoś tu na mnie czeka czy coś. Jednak oczywiście byłem tu sam. Poszedłem usiąść na swoim ogromnym łóżku, głupio się rozglądając. Tutejsze czarne ściany, które były zaklejone plakatami różnych zespołów dawały mi jakieś poczucie komfortu. Tak samo jak zdjęcia ładnych aktorów i innych chłopów, chociaż te bardziej mi się.. podobały. Wiem, iż matka mnie totalnie nie rozumie w tym temacie. Tym samym kazała mi to "gówno" zdejmować bo ja żadnym gejem nie mogę być. Tragedia.

Czasem czuję się jak Dominik z sali samobójców... Tak czy siak, jestem na tyle uparty, iż nic stąd nie będę zdejmować. Będę się kłócić, bić oraz bronić swoich wyznań do końca życia. No i wywalone co inni pomyślą. Wziąłem do rąk telefon, który spoczywał w kieszeni mych spodni kupionych w croppie. Zacząłem przeglądać instagrama, a spokój na ziemi trwał może z pięć minut. Nagle usłyszałem głośne pukanie do wrót mojej nory.. mama. Za cholerę jej tu nie wpuszczę.

— Edgar, błagam cię! Otwórz te drzwi, to już trzeci raz ciągu ostatniego tygodnia... — mówiła.

Wzruszyłem ramionami, a moje nogi poniosły mnie do sporego okna. Odsunąłem szare firanki, siadając na parapecie. Również uchyliłem okno po całości, tak by stąd wyskoczyć. Cały czas słyszałem dobijanie się do drzwi, co już mnie wkurwiało, bo nie mogłem się skupić.

Pamiętnik Losu || Edgar x Fang Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz