Pamiętam jakby to było wczoraj.
Szłam jedną z leśnych dróg Szepczącego Lasu o którym krążyło pełno różnych legend, w których mieszkańcy mówili że w tym lesie ludzie znikali lub zostawali przeklętymi i skazywani na śmierć, lecz mnie te historie nie ruszały. Kierując się dalej w głąb lasu szukając odpowiedniego miejsca na obserwowanie gwiazd, dotarłam do polany nazywanej przez mieszkańców Księżycową Doliną. Polana była piękna, okryta zieloną trawą i maleńkimi stokrotkami oraz nieco większymi pączkami. Znalazłam w końcu idealne miejsce na obserwowanie gwiazd. Wracając tą samą drogą do domu, usłyszałam skowyt, czułam że zbyt blisko zbliżyłam się do terenu wilków. Powolnym krokiem odsunęłam się od stada które zwróciło na mnie uwagę. Po kolejnych minutach dotarłam do domu. Jedyny taki dom w Wilczewie, urokliwy, drewniany z kwiatami przed wejściem, przez co byliśmy najbardziej rozpoznawalną rodziną w mieście.
-Seraphina. Gdzie ty się powiedziałaś?- powiedziała mama Selene Silvermoon.
-Byłam w lesie. Szukałam idealnego miejsca na oglądanie gwiazd.- odpowiedziałam podekscytowana.
-Mamo! Silas zabrał mi słuchawki! Jak mam sprzątać bez?!- krzyknęła na całą dzielnicę moja siostra Evangeline Moonfire.
-Weź moje.- odpowiedziałam jej wchodząc do domu.
Dziewczyna podziękowała i poszła do swojego pokoju. Idąc do siebie spojrzałam na zdjęcie rodzinne powieszone w korytarzu na którym byłam ja, Eva, mama, Silas i tata - Fenrir Darkmoon który zostawił mamę dla innej, którzy później wyjechali do Zmierzchowa który znajdował się w innym stanie. Znienawidziłam go przez to. Staraliśmy się mamie pomóc, ale niestety, Silasa wzięli tylko do rozdawania ulotek, mnie na sprzątacza restauracji, a Eva była na studiach. Nie zarabialiśmy dużo, ale to zawszę było coś. Przynajmniej tak nam się wydawało.
Dziś miałam wolne więc postanowiłam iść na polanę którą parę godzin temu znalazłam. Miała być pełnia co tylko spowodowało że bardziej chciałam tam iść. Nie wiedziałam jaki ja błąd popełniam. Podczas obiadu w jednej z ksiąg o mieście znalazłam wzmiankę o tajemniczym zamku o nazwie Księżycowy Zamek, postanowiłam go znaleźć.
Idąc leśną drogą dotarłam na polanę która podczas pełni była jeszcze piękniejsza. Maleńkie stokrotki były w pączkach a te nieco większe pączki się otworzyły. Były to Epifyllumie i Wilce Białe. Na samym środku polany dostrzegłam zamek który miał kolory bieli i granatu.
LEGENDA ZAMKU
Dawno, dawno temu, w mistycznej krainie, istniał potężny Księżycowy Zamek. Ta urocza forteca nie była jednak zwykłym miejscem, lecz sanktuarium, gdzie nadawano ludziom moc zmieniania się w wilkołaki.Opowieści mówiły o tajemniczym rytuale, który odbywał się w nocach pełni księżyca. Podczas tego rytuału wybrani wojownicy otrzymywali dar przekształcenia, zdolność przemiany w wilkołaki. Jednak moc ta była zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, gdyż przemiana była związana z siłami nocy i dzikiej natury wilka.
Legendy głosiły, że ci, którzy otrzymali ten dar, stawali się strażnikami równowagi między światłem a ciemnością. Byli oni wyznaczonymi obrońcami krainy, gotowymi użyć swoich wilczych zdolności w walce z mrocznymi siłami, które groziły spustoszeniem. Jednakże, jak każde błogosławieństwo, moc ta miała swoją cenę. Wilkołacy musieli radzić sobie z wewnętrznym konfliktem między człowieczeństwem a bestialską naturą, która budziła się w ich wnętrzu podczas pełni księżyca.
Podeszłam do głównego wejścia. Przy drzwiach stały dwa posągi, po lewej człowieka, a po prawej wilka. Swój wzrok przerzuciłam na drzwi które miały piękne zdobienia i wyrzeźbione wilki oraz tropy wilka. Lekko popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Spojrzałam nad siebie i dostrzegłam otwór. Wyszłam na środek i po patrzyłam jeszcze raz w górę. Tarcza księżyca wypełniła cały otwór, a ogromny promień światła padł na mnie. To wszystko trwało parę minut do puki księżyc nie opuścił otworu. Usłyszałam głośny skowyt jak by ze wszystkich stron. Czując że coś jest nie tak wybiegłam z zamku. Przestraszona uciekłam. Biegnąc przez ciemny las minęłam Nocne Skały i Wlikołacze Wzgórze, aż w końcu dobiegłam do Nocnego Zagłębia. Spojrzałam w taflę wody i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stałam się ogromnym szarym wilkiem ze szmaragdowymi oczami. Nie wiedziałam co z sobą zrobić wracać do domu nie mogłam a zostać w lesie nie chciałam. Siedziałam nad jeziorem załamana do puki nie usłyszałam kroków za mną.
-Nowoprzemieniona prawda?- zapytał się biały wilk z czarną plamą na prawym oku.
-T-tak.- odpowiedziałam.
-Jestem Darius Wolfsoul. A ty?- zapytał się ponownie.
-Seraphina Silvermoon- powiedziałam -Jak to się stało u ciebie?- dodałam po chwili.
-Ciekawość. Nic innego. A ty?
-To samo.
-Jak z tym się czujesz?
-A jak mam się czuć? Jestem wilkiem. A z resztą.
-Daleko stąd mieszkasz?
-Nie zaraz przy wjeździe do lasu. A ty?
-Ja jestem z Zmierzchowa. Mój ojczym zaczął się nade mną i mamą znęcać psychicznie i fizycznie.
-A jak ma na imię ? Wiesz jak ktoś taki tu mieszkał to raczej ludzie chcieli go rozszarpać.
-Fenrir Darkmoon.
Nie ukrywałam zdziwienia gdy usłyszałam imię ojca.
-Wszystko w porządku ? Znasz go?
-Tak jest spoko. Tak i go nienawidzę.
-Zrobił ci coś? Traktował cię tak samo jak mnie i mamę?
-Tak ale nie fizycznie, a psychicznie. Bo widzisz to jest... mój ojciec. Nie traktował nas tak jak was traktuje ale zostawił na dość duży dług. Około 700 tysięcy. Dlatego go nienawidzę.
-Przykro mi.
-Tobie jest przykro ? Nie powinno ci być przykro. Słuchaj wpadnij jutro do mnie a obgadamy parę spraw. W tym mały odwet na mojego ojca. Co ty na to?
-Jak znajdę twój dom?
-Wystarczy że powiesz Silvermoon a ludzie ci pokarzą. To do jutra.
-Do jutra.
CZYTASZ
Werewolf 🐺
WerewolfSeraphina Silvermoon to 18-latka mieszkająca z rodziną w Wilczewie stanu Lunarisbrug w Valoran. Interesująca się astrologią dziewczyna odkrywa piękną tajemniczą budowlę w lesie. Historia jest fikcyjna. Wszystko co zawarte w historii jest wymyślone...