Przyszedł dzień urodzin Ann, nie robiła ona wtedy nic ciekawego więc wzięła album ze zdjęciami z Efi i poszła na wieżę. W tą magiczną noc była pełnią, a dziewczynie przypomniały jej się słowa Efi "obiecuję że w dniu twoich urodzin przyjdę do ciebie w odwiedziny ". Była pewna, że nie ma nawet najmniejszych szans że jej ukochana żyje.
Wpatrując się w lśniące blaskiem księżyca niebo pełne pięknych gwiazd.
- hej Efi jeśli jesteś gdzieś tam, to...to wiedz że cię kocham bardzo i tęsknię - smutnym gloem patrząc się w górę powiedziała.
W tym momencie poczuła jakiś dziwny szept jakby dobiegał z jej głowy, dziewczyna odwróciła się ale nikogo nie było więc wstała i usiadła na barierce wieży. Wiatr zawiał mocniej, aż zasłonił księżyc, zrobiło się już dość ciemno, a do domu miała kawałek. Ann stwierdziła że jeszcze chwilę posiedzi bo nie było aż takiej później pory i zaraz przejdą te chmury. Dalej obserwowała gwiazdy i oglądała album z ich wspólnymi zdjęciami, bardzo chciała żeby jej dziewczyna była tu teraz obok. Wzięła telefon do ręki, zrobiła sobie zdjęcie i wysłała je Efi wiedząc że i tak już tego nie zobaczy.
- Efi błagam tak bardzo cię potrzebuję - powiedziała cichym głosem do siebie
Ann patrząc na niebo wyjęła z kieszeni list pożegnalny od dziewczyny i ponownie go odczytała, zapragnęła być z nią w tym momencie. Jej desperacja pozwoliła na wspięcie się na sam dach wieży stojąc tuż przed krawędzią. Wiatr znowu zaczął szaleć jakby chciał jej coś przekazać, młodsza usiadła i podkuliła nogi do siebie, iż zaczęło jej być trochę zimno. Ann ponownie usłyszała jakieś szepty, tym razem wstała aby zobaczyć kto to.
- przestancie ze mnie drwić! - wykrzyknęła.
Zaczęło jej się robić ciepło, nie widziała co się dzieje, tak jakby ktoś ją nawiedzał i wiedział że jej zimno.
- hej - wyszeptała Efi.
- o do kurwy jebanej EFI! - wstała z niedowierzaniem.
Młodsza nie wiedziała co się dzieje, przytuliła ją z całej siły, najmocniej jak tylko mogła.
- bardzo mi ciebie brakowało, tesknilam okrutnie. Było mi nie dobrze bez ciebie, chce z tobą porozmawiać, bo okropnie się czuje, a tylko ty mnie rozumiesz - zaczęła entuzjastycznie młodsza.
Ale nie rozumiała jednego, dlaczego jej nie widziała wcześniej i najważniejsze pytanie jakim cudem żyje. Oczywiście że się cieszyła z jej obecności ale nie rozumiała nic. Ze łzami w oczach cały czas przytulała swoją dziewczynę. Potem oglądały razem gwiazdy, Ann mówila jak bardzo jest jej źle. Ale nadal to dziwne uczucie się pojawiło, mianowicie jakim cudem pojawiła się obok niej w dzień jej urodzin, dlaczego akurat ten.
- Ann ale wiesz, że ja nie istnieje - wydukała Efi.
- ale co ty mówisz, właśnie siedzisz obok mnie i oglądamy razem gwiazdy - uśmiechem odpowiedziała młodsza.
Niestety faktycznie nic jej tutaj nie pasowało, jakim cudem to się dzieje akurat teraz w ten dzień przy pełni.
- przepraszam że nie ma mnie przy tobie - popatrzyła się na Ann i wypowiedziała.
Młodsza popatrzyła na nią dokładniej i zaważyła, że jej ukochana wcale nie siedzi, lecz unosi się w powietrzu, jest ubrana w białą suknię i ma rozczochrane włosy. Znowu napłynęły jej łzy do oczu a niedawno się otrząsnęła ze wcześniejszego płaczu.
- czyli to prawda... - powiedziała
- tak, jestem tylko w twojej wyobraźni. Nikt poza tobą mnie nie widzi ani nie słyszy. Obiecałam że przyjdę do ciebie, nie mogłabym przecież przegapić twoich urodzin. - odpowiedziała smutno
- proszę zostań ze mną nie wytrzymam bez ciebie tak bardzo mocno mi brakuje twojej osoby obok - płacząc mówiła Ann
- poradzisz sobie jesteś silna - wyszeptała Efi odchodząc powoli.
Ann bez namysłu i dłuższego zastanawiania się wiedząc że prędzej czy później to zrobi, skoczyła z wieży. Chcąc na zawsze być obok swojej ukochanej...
CZYTASZ
so lonely
RomanceTylko jej własne myśli wiedzą co się dzieje. ( Wątki samookaleczenia, niecenzuralne słowa, alkohol, samobójstwom)