4:30. Otwieram oczy. Nie chce mi się. Liczę do dziesięciu i natychmiast wstaję. Z zamglonym wzrokiem wychodzę na pamięć z pokoju. Otwieram Lodówkę, a tam kiełbasa, szynka, salceson, wczorajszy obiad. Ogólnie same śniadaniowe, lekkostrawne rzeczy. Wujek mojej dziewczyny ma ubój świń. Ewidentnie chce, żebym wyglądał jak jedna z nich. Wzrok nabrał ostrości od światła w lodówce. Zauważyłem kilka plasterków sera z biedronki #przedwypłatą #studenckieżycie. Trochę podeschnięty, ale co tam, w opiekaczu przejdzie transformację. Kroję trzy plasterki suchej szynki od wuja. Na oko wygląda jak 50 złotych za kilogram. Musi być niezła. Zresztą nigdy nie byłem wybredny w kwestii jedzenia. Niech żyje zgrabność! Spadający nóż na płytki o 4:33 z pewnością pomoże mojej dziewczynie w wyspaniu się. No ale przynajmniej się rozbudziłem. Wyjmuję z opakowania tani chleb tostowy, smaruję go czymś, co się nazywa MR. Kiedyś określało się jako Masło Roślinne, ale UOKiK się nimi zainteresował i zrobił porządek z maślanymi podszywaczami. Wkładam dwa tosty do opiekacza i wstawiam wodę na kawę. Kawa rozpuszczalna, Jacobs #nabogato. Sypię dwie łyżeczki kawy i 3 cukru, trochę mleka, żeby murzyn przypominał mulata. W mieszkaniu już unosi się zapach topionego sera i wędzarni. Dwa kwadraty podzielone na trójkąty parują na talerzyku, ale najpierw łyk kawy. Jej zapach uwiódł mnie jak nadzieja na lepszy dzień. BO TO JEST NADZIEJA NA LEPSZY DZIEŃ. Powiedzmy, że tuszujący niewyspanie. Tylko łyk i biorę się za tosty. No dobra, dwa. Chciałem odstawić kubek, ale jakby niewidzialna siła nie pozwalała mi na to. Wypiłem pół kubka z kawą, zalepiłem się cukrem i nie zjadłem śniadania...
CZYTASZ
Śniadanie u Szostiego
Short StoryHumor, sarkazm, strach, sentyment. Rollercoaster, którym Cię uraczę, gdy wejdziesz do tego świata.