O nie. Tym razem nie budzę się o 4:30. Siedzę w pracy. Głodny. Nie wziąłem ani grama jedzenia. na 12 godzin. Ktoś mógłby powiedzieć "to sobie zamów". Jednak ja lubię obiektywnie podchodzić do swojego postępowania i powiem, że głupota ludzka nie zna granic. Dopóki nie zgłodniałem, to nie myślałem o jedzeniu. Natomiast o 4:30 prowadzę fantazje na temat tego, co pysznego zjem jak tylko wrócę do domu. Padło na burgery. Arcyzdrowy pomysł na śniadanie. O 7 kończę. Przeglądam przepisy jakbym wybierał film porno. Kończę pracę, robię zakupy, wracam do mieszkania. Później się umyję. Po jedzeniu. Wyjmuję wołowinę z opakowania, przyprawiam ją solą, pieprzem czarnym, no i zgadnijcie czym jeszcze. Ugniatam mięso. Pomimo całej nocy w pracy, dostałem nagły zastrzyk energii. Praktycznie w ogóle nie czułem zmęczenia. Ugniatałem tak mięso przez około 10 minut. Następnie zrobiłem z niego trzy duże kotlety. Za duże. Ale to chyba z przypływu emocji, że za chwilę to mięso znajdzie się w moim żołądku. Rozgrzałem patelnię, ale tym razem nic nie dałem do roztopienia. Mięso samo w sobie jest tłuste. Zaczęło skwierczeć. Odprysk z patelni mnie poparzył. Już nie będę wdawał się w dywagacje co wtedy krzyknąłem. Po kilku minutach w mieszkaniu zaczęło pachnieć niedzielnym obiadem, a był dopiero czwartek. Chyba każdy zna ten zapach kotletów unoszący się po klatce schodowej. Rozciąłem sporą bułkę, namaściłem ją i włożyłem do rozgrzanego piekarnika. Po kilku minutach otworzyłem piekarnik, a gorąco buchnęło mi prosto w twarz. Poparzona ręka i domowe solarium. Piękny początek dnia. Wyjąłem bułki, nałożyłem liść świeżej sałaty, następnie przyszła kolej na grubasa z patelni, pomidor, ogórek, sos czosnkowy i hamburgerowy. Zjadłem całego burgera, ledwo umyłem się z powodu zmęczenia i najedzenia, ale przynajmniej zaspokojony poszedłem spać.
CZYTASZ
Śniadanie u Szostiego
Krótkie OpowiadaniaHumor, sarkazm, strach, sentyment. Rollercoaster, którym Cię uraczę, gdy wejdziesz do tego świata.