1 Część

1.1K 23 8
                                    

[ tony 9 lat
Shane i Dylan( bliźniacy) 14 lat
Will 19,5 lat
Vincent 24 lata
Ojciec ( Cam) 45 lat]
( wszyscy mieszkają razem)

Wstałem koło 8.30 bo jest sobota, ale stwierdziłem że idę jeszcze spać. 10.15 chce spać dalej lecz nie jest mi to dane ponieważ bliźniacy stwierdzili że mnie obudzą. Zapukali i wparowali bez pozwolenia.
- Wstawaj!- S
- Tony, Tony!!-D
- Idźcie mi stąd..- i tak darli mi się nad uchem jeszcze 10 min. Ale potem popatrzyli na siebie znacząco. Shane zdarł ze mnie kołdrę a Dylan podniósł i zaniósł pod prysznic. Próbowałem się wyrwać ale na nic. Odkręcił lodowatą wodę i mnie nią oblał. Zbytnio tego nie poczułem bo od tygodnia biorę takie prysznice i zdążyłem się przyzwyczaić. Oboje zaczęli się śmiać.
- obudziłeś się?-S
-N.. Tak!- wywaliłem ich z łazienki i się przebrałem. Jak wyszedłem z łazienki to ich już nie było.Założyłem słuchawki i zacząłem słuchać różnych playlist. Głównie"sad song". Właśnie leciała moja ulubiona „ Fairytale( Lyrics)" więc zacząłem śpiewać.

***Cam( ojciec)***
Przeczytałem obok pokoju Tony'go i usłyszałem cichy śpiew. Zatrzymałam się i usłyszałem że to śpiewa tony. Zajrzałem do jego pokoju i zobaczyłem,że siedzi przy biurku ze słuchawkami. Nagrałem krótki filmik jak śpiewa. Jak skończył, zacząłem mu bić brawo.

*** Tony***
Ktoś zaczął bić brawo. Obróciłem się i zobaczyłem tatę,troch..... nie, bardzo się zawstydziłem. Obróciłem się z powrotem i zasłoniłem twarz rękami. On do mnie podszedł i zapytał.
- czemu się chowasz, synu?- to było pierwsze zdanie jakie ułożył tata, a ja dość długo się zastanawiałem co odpowiedzieć,
- nie chowam..... - powiedziałem a głos mi utknął w gardle.
- jak nie, jak widzę że tak.- powiedział wesoło
- no bo po prostu- zacząłem - nie lubie jak ktoś słyszy że śpiewam.
- ale ładnie śpiewasz. Wstydzisz się?-zapytał
- troszkę...- troszkę to ja teraz kłamie.
- kłamiesz. Powiedz mi prawdę- poprosił
- nooooo.... - zacząłem
- co, nooo - zaśmiał się
-no, tak, bardzo się wstydzę. - Powiedziałem ciszej niż szeptem.
- powtórz, nie słyszałem.- powiedział
- Bardzo się wstydzę.- Powiedziałem głośniej ale na dal bardo cicho. Znów schowałam twarz w rękach bo nie znoszę mówić komuś że się boje, wstydzę czy nie lubie. Poleciały mi łzy.
- Tony...- zaczął i złapał moje nadgarstki, po to alby odsłoniły moją twarz.- nie płacz. To żaden wstyd. Bardzo ładnie śpiewasz i masz piękny głos. Tony nie masz czego się wstydzić.- wypowiedział się, patrząc w moje zaszklone oczy.- no chodź tu.- powiedział i rozłożył ręce a ja się do niego bardzo mocno przytuliłem.
-spokojnie synku,nie płacz. Ciiiii.- uspokajał mnie. Po chwili się uspokoiłem. Ojciec powiedział że za raz obiad i żebym zszedł. Nie byłem głodny ale, i tak zszedłem. Przy stole byli wszyscy oprócz taty i Vincenta. Nie wiem czemu ale, Bardzo chciało mi się spać
( po obiedzie)
Miałem iść na górę ale usłyszałem krzyk
- Tony!-D
- Tonyyy!-S
- co?- no co oni mogą chcieć?
- chodź tu!- S
- ide...- powiedziałem lekko znudzony
- co chcecie?- zapytałem
- siadaj -poklepał miejsce obok siebie- oglądamy film a ty z nami- powiedział Dylan
- nie- szybko i na temat.
- tak, siadaj- S
- nie, nie chce mi się.- powoli zaczynają mnie irytować.
- trudno- powiedzieli chórem- siedzisz tu z nami i oglądasz -S
- po co?- Zapytałem
- bo tak - powiedział Shane- no chodź tu.
- no dobra - powiedziałem
Oglądaliśmy jakiś nudy film i nagle dopadła mnie fala zmęczenia. Shane to chyba zauważył bo mnie przytulił i się uśmiechnął. Chwile później zasnąłem.

*** Shane***
Zerknąłem na małego chłopczyka. Przysypia. Postanowiłem że go przytulę. Mały spał ale usłyszałem coś w podobie do syknięcia. Od razu popatrzyłem na niego i zobaczyłem że na twarzy chłopczyka maluje się mina która mniej więcej mówi puść to boli, auć to boli.
Poluzowałem uścisk.
- ej dylan- szepnąłem
-co?- zapytał -i czemu szepczesz?
- bo mały śpi. Dylan coś jest nie tak. A my nie wiemy co.-Powiedziałem
-ale co masz na myśli?- zapytał- dobra zanieść chłopczyka do pokoju niech się prześpi.
- okej- odpowiedziałem i zaniosłem małego do pokoju. Jest bardzo lekki. Trochę mnie to niepokoi. Położyłem go na łóżku i wyszedłem. Poszedłem do dylana. Siedział na kanapie.
*** Dylan***
Czekałem na Shena w salonie. Mał racje. Coś się dzieje z Tony'm a my nic nie wiemy.Rozmyślałem tak chwile dopóki nie zobaczyłem Shena. Usiadł obok mnie i siedzieliśmy tak chwilę w ciszy.
- martwię się o niego - S
- ja też. Eh nie wiem...-D
-jak go przytuliłem to sykną z bólu - powiedział
- myślisz o tym samym co ja?- zapytał
- jak myślisz że ma kłopoty to tak powiedziałem.
***Tony***
Obudziłem się u siebie w pokoju. Pewnie zasnąłem i ktoś mnie tu przyniósł. Ide pograć na konsoli. Na dole nikogo nie było. Włączyłam pierwszą lepszą strzelanke. Grałem chyba dwie godziny. Po chwili do domu wszedł Will.
- hej malutki- przywitał się
-hej. Nie jestem malutki - powiedziałem
- jesteś - odpowiedział.
- nie!- nie lubie jak tak na mnie mówi.
- tak. Po pierwsze jesteś niski a po drugie ja jestem starszy. Więc jesteś malutki.- tłumaczył z rozbawieniem.
- nie jestem - burknąłem tak aby Will nie usłyszał, ale jednak to usłyszał.
- jesteś i nie burcz.- powiedział wchodząc do kuchni. Też tam poszedłem. Nalałem sobie wody i poszedłem do pokoju. Na schodach złapał mnie mocny kaszel. Zatrzymałem się i zacząłem kaszleć. Jestem chorowitkiem i bardzo często jestem chory. Will chyba to usłyszał bo wyszedł z kuchni z zaczął iść w moim kierunku. Poszedłem do pokoju a potem na balkon. Nie musiałem długo czekać na brata. Zapukał i wszedł do mojego pokoju.
- wszystko dobrze?-zapytał
-tak-powiedziałem
- wejdź do pokoju bo zmarzniesz.-powiedział i do mnie podszedł
- um... zaraz.-odpowiedziałem
-nie, teraz - złapał mnie za rękę - chodź
- no okej -weszliśmy do pokoju. Will zamknął drzwi balkonowe.
-Malutki nie możesz wychodzić na balkon bez chociaż bluzy w zimę.-wypowiedział te słowa z troską.
-wiem...-wiem ale robie na odwrót.
- wiesz ale tak nie robisz - wiem will wiem
-przepraszam-powiedziałem i spuściłem głowę.
- nie przepraszaj

Jak myślicie co będzie dalej?(autorka)
- nie przepraszaj. Nie masz za co - powiedział
- jesteś zły?- zapytałem ale, odpowiedź znałam: tak
- nie. Czemu miałbym być zły?- zapytał
-nie wiem...- wydukałem. Popłakałam się. Rzadko płaczę przy braciach. Bardzo rzadko.
- nie mam o co być zły. Chodź oglądniemy coś, dobrze?- zaproponował
-nie chce ci zabierać czasu.-szepnąłem
-nie zabierasz. Ide po laptopa i przekonski. - powiedział
- okej- odpowiedzialna mu i przygotowałem nam miejsce. Gdy skończyłem znów wyszedłem na balkon. Gdy tam byłem zobaczył mnie Dylan.
-Tony! Do pokoju! Juz!- krzyknął
- okej.- wszedłem do pokoju. Nie czekałem długo na Willa. On przyszedł a ja poszedłem do łazienki. Poszedłem tam tylko po to że źle się czułem. Przemyłem twarz zimną wodą i wyszedłem. Will wybrał film. Pod koniec filmu zasnąłem. Obudziłem się gdy Will przykładał mi coś do czoła.
- co robisz? - zapytałem
- sprawdzam czy masz gorączkę.- powiedział z uśmiechem
- nie mam- Oczywiście że mam ale nie wiem ile
- wole sprawdzić- kiedy spojrzał na termometr lekko się przeraził. Przygryzłem wargę.
- i co?- spytałem
- masz gorączkę. 39.5. Poczekaj idę po leki.-szybko wyszedł z pokoju. Przyszedł z lekami i szklanką wody. Wziąłem te leki i je popiłem. Przetarłem twarz rękami.
- idź spać, malutki- powiedział Will
- mhm- mruknąłem. Położyłem sie i zasnąłem.
*** Will***
Tony ma dość dużą gorączkę. Dałem mu lek na obniżenie gorączki. Zasnął. Udałem się na dół. Był tam ojciec.
- hej- przywitałem się
- część synu- odpowiedział- coś się stało?
- właściwie to tak.- Powiedziałem
- powiesz?- spytał
- Tony ma dość dużą gorączkę, mocno kaszle i ma bladą cere.- Powiedziałem
- jak dużą ma tą gorączkę?- zadał kolejne pytanie
-39.5. Dałem mu leki na obniżenie gorączki.
- to faktycznie duża gorączka- zmartwił się
- idę trochę popracować.-postanowiłem
- okej. Ja mam za godzinę spotkanie - powiedział znudzonym głosem. Poszedłem do Vincenta po papiery do podpisania. Zapukałem i wszedłem.
- witaj Will- przywitał sie
- cześć - odpowiedziałem mu- przyszedłem po te dokumenty do podpisania
- dobrze poczekaj- wyciągnął je i na mnie popatrzył- wszystko dobrze?
- tak - jak go trochę okłamie to nic sie nie stanie.
- na pewno?- dopytywał sie
- tak.... N-napewno..- zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem a ja odwróciłem wzrok.
- kłamiesz. Podejdź tu.- rozkazał. Podszedłem a on przyłożył mi rękę do czoła.
- masz gorączkę. Idź się położyć.- powiedział
- nie. Dobrze się czuję.- Będę się z nim kłócić non stop
- tak idziesz. Masz gorączkę idź odpocznij- mówi
- nie naprawdę nic mi nie jest.- nie wygram tej wojny
- Willamie w tej chwili idziesz do pokoju i idziesz spać - powiedział. Lekko mnie przeraził więc go posłucham
- okej. Tylko chyba ja i tony jesteśmy chorzy.- powiedziałem i wyszedłem. Poszedłem do pokoju. Walnąłem się na łóżko i zasnąłem.
( podczas kolacji)
*** Vincent***
- dzieciaki mam dla was informacje- skierował te słowa do bliźniaków i Tony'go......

Jak myślicie co będzie dalej??co to za informacja?

Mały Tony Monet \ ZmyśloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz