Prolog

66 8 8
                                    

  Wybiegłam przerażona w ostatniej chwili. Mój dom płonął, a ja nie mogłam nic zrobić. Nikt nie mógł. Ogień podświetlał okna, albo całkowicie je pożerał. Docierał do mnie tylko cichy łomot zawalających się ścian, mebli i wszystkiego. Całego mojego życia.

  Byłam sama. Nikt inny nie wyszedł. Moja mama, ojciec, pies. Wszyscy zostali w środku. Chciałam wbiec spowrotem, jednak poczułam silny uścisk, z którego nie dawałam rady się uwolnić.

  Łzy zamazywały mi obraz. Widziałam tylko trzy czerwone plamy zmierzające ku wejściu, aby za chwilę za nimi zniknąć. Padłam na kolana z bezradności i bezsilności.

  Trwałam w tej pozycji, aż nie zobaczyłam mojej mamy w rękach strażaka. Nie ruszała się. Została od razu przetransportowana do jednej z karetek. Chciałam ją zobaczyć, przytulić, powiedzieć, ze wszystko będzie dobrze.

  Nim zdążyłam dobiec, odjechała. W głowie piszczał mi dźwięk syreny, który jako jedyny był w stanie przedrzeć się przez moje zatkane od płaczu uszy. Najważniejsza osoba w moim życiu, właśnie walczyła o swoje.

  Oszołomiona odwróciłam się i zaczęłam biec. Chciałam uciec od tego okropnego dźwięku. On natomiast stawał się cały czas coraz głośniejszy.

  Ledwo widząc wpadłam do domu mojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni krojącego zapewne coś na kolację. Nie byłam w stanie zobaczyć co dokładnie. Po prostu przytuliłam się z całych sił do jego ciała. Pisk wyżerał dziury już nie tylko w moich bębenkach, ale i też w umyśle.

  On nagle się odwrócił, a w jego oczach zobaczyłam przerażającą czerń, mrok i zło. Wpatrywał się we mnie swoimi pustymi dziurami, bo oczami bym tego nie nazwała.
Ruszył na mnie z wielkim nożem kuchennym w ręku. Jego nieludzkie kroki były dość powolne, jednak czułam się jakbyśmy oboje poszuszali się w zwolnionym tempie.

  Co się do chuja działo?

  Znów zaczęłam uciekać, bardziej głucha niż wcześniej. Słyszałam tylko głośny lament syren i nic więcej. Wybiegłam z domu i od razu potknęłam się na schodach. Zamknęłam oczy ze strachu i po prostu pozwoliłam swojemu ciału lecieć. Bo co więcej mi pozostało?

  Serce podeszło mi do gardła. Nagle uchyliłam wystraszona powieki i ujrzałam ciemność. Niedaleko mnie było źródło nieprzyjemnego dźwięku, jednak nie był on już tak głośny.

To był sen.
Jebany sen.

  Wstałam z łóżka, które, jak się okazało, nie było moje. Spojrzałam za siebie. Leżał tam ciemnowłosy chłopak opatulony kołdrą i zwrócony twarzą do ściany. Musiał porządnie wypić, a może nawet więcej, skoro nie usłyszał dzwoniącego tak głośno telefonu. Nie pamiętałam jak znalazłam się w tym miejscu.

  Podeszłam do komody stojącej jakieś dwa metry dalej. Stamtąd właśnie dobiegały jedyne dźwięki i jedyne światło w tym pomieszczeniu. Czułam się jakby mi miało rozsadzić głowę. To właśnie był ogromny minus picia do tego stopnia, aż przestaniesz pamiętać. Na ekranie widniała nazwa numeru, który jak pojebany wydzwaniał o 5:28. No tak.

Ojciec

  Chwilę debatowałam w myślach czy odebrać, ale poziom mojej irytacji skutecznie to ułatwił.

  Chwyciłam urządzenie, jednocześnie odbierając połączenie i otwierając pierwsze lepsze drzwi, z myślą, że to łazienka. Zdziwiłam się, gdy po zapaleniu światła zauważyłam garderobę. Wszystkie ubrania leżały starannie poukładane na półkach. Nigdy nie poznałam chłopaka, który aż tak by się do tego przykładał. Sama rzucałam swoje ubrania nq ziemię, czy krzesło.

Deceitful Souls [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz