Miłego czytania
•••••••••••••••••••••••••••••
Siedziałem i czytałem książkę czekając, aż zadzowni mój brat, którego miałem odebrać z imprezy.
Moja kotka o imieniu Dori leżała obok mnie wylegiwujac się.
"Taka to pożyje"- pomyślałem.
Kiedy jaśnie pan postawił zadzwonić żebym po niego przyjechał, była już godzina czwarta.
Ledwo wywlokłem się z łóżka, nawet się nie spieszyłem, ponieważ wiedziałem, że i tak będę musiał czekać za chłopakiem.
Na miejscu zjawiłem się po jakiś czterdziestu minutach i tak jak myślałem Williamowi się nie spieszyło.
Wyszedłem z samochodu zmierzając w stronę domu, z którego o dziwo nie dudniła muzyka. Zadzwoniłem dzwonkiem, żeby zachować resztę jakieś kultury, ale oczywiście nikt nie otworzył, więc sam się wprosiłem.
W domu było nieprzyjemnie ciepło, przez co, aż mnie zemdliło.
W salonie siedziało z dwadzieścia osób z czego znałem tylko solenizanta.
-,,Gdzie Will,,- zapytałem, chcąc uzyskać konkretną odpowiedź, której oczywiście nie dostałem. Zostałem totalnie zignorowany, choć wcale się nie dziwię, ponieważ znajomi mojego brata nie pałali do mnie sympatią.
Solenizant tylko się zaśmiał, wyglądał na totalnie zjaranego.
Bardzo dojrzałe zachowanie nie powiem, że nie.
Olałem ich totalnie, rozglądając się po domu z nadzieją, że ten imbecyl zaraz skądś wyjdzie.
Nagle usłyszałem jak ktoś wymiotuje i już wiedziałem gdzie się kierować.
Otworzyłem drzwi do łazienki znajdując moją zgubę.
Will siedział obok nieznanego mi chłopaka, głaskał go po plecach kiedy ten zwracał swój żołądek.
Starszy spojrzał w moją stronę i nagle go olśnilo.
-,,tak szybko przyjechałeś?,,- zapytał kompletnie zdziwiony.
-,,nie obraże się, jeśli się ruszysz, bo zaraz nie tylko on będzie zwiedzał odmęty toalety,,- wskazałem na chłopaka który w ogóle sobie nie przeszkadzał i nadal wymiotował.
Will wstał, patrząc z troską na dość młodego chłopaka i przeszedł obok mnie, każąć go pilnować.
W łazience panował duży zaduch, a temperatura na pewno wynosiła powyżej dwudziestu pięciu stopni.
Otworzyłem okno najszerzej jak się dało wiedząc, że długo nie wytrzymam w takiej temperaturze.
Zimne powietrze wypełniło łazienkę, przez co mogłem odetchnąć.
Usiadłem obok nieznanego mi chłopaka, który oparł policzek o swoją rękę, którą położył na desce od toalety.
Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
Wyglądał dość młodo, dałem mu góra dwadzieścia lat. W głębi duszy modliłem się, że nie zjarał się jak tamta banda idiotów.
-,,ładny jesteś,,- skomplementował mnie bełkoczącącym tonem.
Zaśmiałem się cicho, ponieważ mimo jego stanu nadal mógł coś z siebie wydusić.
-,,dziękuję,,- mruknąłem, tylko po to, aby nie było, że jestem niemiły.
-,,gdzie Will?,,- zapytał chłopak już sennym głosem.
Odpowiedziałem, że zbiera rzeczy na co ten przymknął oczy.
Kiedy zobaczyłem, że chłopak zaczął się lekko trząść z zimna zdjąłem swoją bluzę narzucając mu ją na ramiona.
Zawsze zapominałem, że inni nie są przyzwyczajeni do niższych temperatur.
-,,przepraszam, ale ja nie wysiedzę w tak wysokiej temperaturze,,- wyjaśniłem, kiedy chłopak spojrzał na okno, a potem zdziwiony na mnie.
Ten tylko przytaknął, podnosząc się znad toalety.
Zamknąłem okno, wychodząc z pomieszczenia zaraz za nieznajomym.
Will spojrzał w naszą stronę pytając, Felixa o jego torbę- tak poznałem imię przystojniaka spod klozetu. Kiedy chłopak na nią wskazał od razu ją zabrał, ubierając się, a później pomagając osłabionemu chłopakowi.
Czekałem przy drzwiach, obserwując towarzystwo na kanapie, które bawiło się przednio.
Swój wzrok ulokowałem w ciemnowłosym mężczyźnie, który jak na zawołanie, zaczął natarczywie spoglądać mi w oczy.
Poczułem dłoń na swoim ramieniu, przez co wzdrygnąłem się.
Will kiwnął w stronę drzwi, na co się odwróciłem, a Felix pomachał jeszcze wszystkim.
No cóż mam dodatkowego pasażera.
Wsiedliśmy do samochodu w ciszy, a przyjemny chłód muskał moje ciało.
Mojego entuzjazmu nie podzielał młody chłopak, który trząsł się z zimna.
Jak na kwiecień było dość chłodno, ale akurat to mi nigdy nie przeszkadzało.
Felix podał mi adres do swojego mieszkania, które na szczęście znajdowało się dość blisko mieszkania mojego brata.
Will był zmuszony wnieść swojego znajomego, który postanowił uciąć sobie drzemkę.
Przynajmniej nie zwymiotował mi w samochodzie.
O szóstej rano udało mi się przybić do własnego mieszkania w którym czekała na mnie Dori, niecierpliwie drapiąc w drzwi.
Zdążyłem zaliczyć jeszcze odcinek mojego ulubionego serialu zanim zasnąłem.••••••••••••••••••••••••••••••
Heeeej
Od razu przepraszam za wszelkie błędy interpunkcyjne, ortograficzne czy też składniowe.
Jest to moja pierwsza książka i mam nadzieję że będzie miała swój koniec.