Rozdział 3

1 0 0
                                    

Wstałam dziś o 8:00 i czuję się w miarę wypoczęta. Mam dobry humor, bo wczoraj udało mi się zgasić trochę Amandę i jej koleżaneczke. O trzynastej mam iść z Jessicą i jej siedmioletnim bratem- Harrym na spacer do lasu. Strasznie mi się nie chcę, ale jej to obiecałam więc muszę.

Harry jest bardzo podobny do Jessicy. Tak jak ona ma rude włosy i piegi. Ogólnie jest grzecznym i przyjacielskim dzieckiem, zazwyczaj nie ma z nim żadnych problemów. Zawsze cieszy się na mój widok więc myślę, że mnie lubi ja go z resztą też.

Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed szafą, jak zwykle niewiedząc w co się ubrać. Przeglądałam ubrania chyba z dwadzieścia minut. W końcu wybrałam fioletowy top, czarne dresy i czarną rozpinaną bluzę. Kiedy się ubrałam zeszłam na dół, bo postanowiłam się dzisiaj nie malować.

W kuchni przy stole siedzieli rodzice i pili kawę. Wyglądali elegancko jak zwykle. Mają zwyczajny nieduży sklep, a zachowują się jakby prowadzili jakąś wielką firmę. Niewiem, może tak miało być, ale coś im nie wyszło i teraz mają ten swój gówniany sklepik.

-Hej-przywitałam się licząc na odpowiedź z ich strony.

-Cześć, jedz szybko, bo jest zebranie-odpowiedział ojciec.

-Dlaczego?-zdziwiłam się tym, że alfa zwołał zebranie.

-Niedługo się dowiemy dlaczego-tym razem odezwała się moja rodzicielka.

Zebrania zwołuje alfa kiedy coś się dzieje albo, gdy ma jakąś ważną informację. Odbywają się one w starym magazynie, który został odnowiony i przystosowany właśnie pod nie. Większość ścian została wyburzona więc po wejściu przez drzwi wchodzi się do dużego pomieszczenia. Przy ścianie naprzeciwko wejścia stoi scena, na której przemawia alfa, a przed nią są poustawiane krzesła i ławki.
Nic więcej tam nie ma, bo nic więcej nie jest potrzebne. Pod magazynem są korytarze i lochy, w których odsiaduję się karę. Najczęściej jest to kara za złamanie zasad.

Jedząc jajecznicę nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało. Może to być zarówno jakaś zwykła informacja, ale może to też być coś gorszego.
Za chwilę kończę jeść i wychodzimy. Trochę się stresuje w sumie sama niewiem czym, bo niemożliwe, że dotyczy to mnie. A jednak może dotyczy to mojego wilka, a bardziej jego brak.

Skończyłam śniadanie i właśnie wychodzimy z domu. Wsiedliśmy do samochodu, a poziom mojego stresu zdecydowanie się podniósł. Siedzę i wpatruje się w okno. W tle słyszę rozmowy moich rodziców, ale zupełnie nie mogę się skupić.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wsiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy kierować się do wejścia. W środku było już bardzo dużo osób. Wszyscy rozmawiali między sobą przez co zrobił się spory chałas. Zaczęłam rozglądać się po tłumie, gdzieś z przodu dostrzegłam Jessice. Odwróciła się w moją stronę i posłała mi pytające spojrzenie. Moja wiedza o tym co się dzieje była taka sama jak jej.

W momencie kiedy zajęliśmy  miejsca na scenę wyszedł alfa. Miał jak zwykle poważny wyraz twarzy. Momętalnie wszyscy ucichli.

-Dzisiaj rano w lesie został znaleziony jeden z członków NIE naszej watahy-znacząco podkreślił, że był to wilk, którego nie powinno tu być.

-Jak każdego kto złamie zasady obowiązuje go kara.

Dwuch mężczyzn wprowadziło na scenę chłopaka. No oko miał około czternastu lat. Wyglądał na bardzo przestraszonego i wcale mu się nie dziwię.

-Chłopak nie chciał powiedzieć dlaczego naprawdę wszedł na nasz teren. Zarzeka się, że zrobił to przez przypadek-wszyscy wstrzymali oddech czekając na wyrok-więc karą jaką dostanie jest śmierć.

To jest ten moment gdzie wszyscy łącznie ze mną wciągnęli głęboko powietrze. Sam chłopiec miał oczy wielkości monet. Niespodziewał się takiego wyroku, ja zresztą też myślałam, że dostanie najwyżej dwa tygodnie zamknięcia w lochach.

Chłopakowi przyczepiono do nogi ciężką, żelazną kulę. Wyglądał jak więzień w jakimś jebanym filmie. Ci sami faceci, którzy wprowadzili go na scenę przyjęli teraz swoją wilczą postać i zaczęli powoli zbliżać się w jego stronę. Chłopak próbował cofnąć się, ale uniemożliwiała mu to ta cholerna kula. Rodzice zasłonili mniejszym dzieciom oczy, a ja... Ja siedziałam i jak sparaliżowana patrzyłam jak dwa wilki rzucają się na biednego czternastolatka i rozrywają go na strzępy. Łza spłynęła po moim policzku, bo było mi go naprawdę szkoda. Nie powinien jeszcze umierać, a przynajmniej nie w taki sposób.

Krew była wszędzie, nawet osoby siedzące z przodu były nią ubrudzone. Moim zdaniem to wszystko było po prostu okropne i obrzydliwe.

-Zakładam, że to Alex wysłał go tu, aby nas szpiegował-znów zabrał głos alfa-wyślę mu paczkę z głową tego młodzięca. Niech wie, że to tylko ostrzeżenie-odwrócił się i wyszedł, po prostu wyszedł.

Część ludzi wyszła, a część w tym ja została i jeszcze przez chwilę wpatrywała się w to co zostało z tego nieszczęśnika z szokiem, żalem i współczuciem.

~~~~~~~☆~~~~~~~

Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. W samochodzie rodzice rozmawiali o tym co się stało. Nawet zadawali mi jakieś pytania, ale nie wysilałam się na jakieś bardziej rozbudowane odpowiedzi.

Nie zjadłam obiadu, ponieważ prawdopodobnie od razu bym zwymiotowała.
Od kilku godzin myślałam tylko o jednym. Od dawna nikt nie został skazany na śmierć, więc dlaczego akurat on?

Czy naprawdę został tu wysłany przez swojego alfę? A może po prostu to nasz szuka w tym jakiegoś drugiego dna, którego tak naprawdę nie ma.

To, że nasz alfa i alfa przeciwnej watahy się nie lubią to nie tajemnica. Watahy od zawsze są podzielone, ale około trzy lata temu James Diamond (nasz alfa) i Vincent Black (poprzedni alfa drugiej watahy i ojciec Alexa) przyjaźnili się. Postanowili, że w przyszłości Alex i Amanda wezmą ślub co połączy watahy. Amandzie podobał się ten pomysł, bo widocznie leciała na Alexa. On natomiast tego nie popierał-wcale mu się nie dziwię, bo Amanda to dziwka. Zbuntował się z czego wyniknęła wielka wojna, w której dużo wilkołaków zginęło w tym Vincent. Alex został nowym alfą, ponieważ jest najstarszym synem. Od tamtej pory się nie pogodzili i raczej nie zamierzają. A wracając, tak Alex ma brata jest od niego rok młodszymi czyli jest w moim wieku. Z tego co pamiętam ma na imię Jack.

Nawet niewiem kiedy, ale za oknem było już ciemno. Spojrzałam na zegarek 22:25. O kurwa trochę się zamyśliłam. Wstałam z łóżka I poszłam do łazienki się umyć. Ubrałam się w piżamę, umyłam zęby i wróciłam do łóżka.

Mam już dosyć dzisiejszego dnia. Wydarzyło się zdecydowanie za dużo, chyba nigdy nie zapomnę tego widoku. W świecie wilkołaków jest ciężko. Trzeba się bardzo pilnować i mieć oczy do okoła głowy. Kary tutaj są gorsze, nie jest to więzienie tylko na przykład dwa tygodnie zamknięcia w lochach bez jedzenia, czasami tortury albo co rzadko się zdarza właśnie śmierć. Wszystko zależy od tego co się zrobiło.

Zwykle wilki, które przekroczyły granicę były torturowane przez kilka dni, a potem wypuszczane. Nie mam więc pojęcia dlaczego dziś było inaczej.

Nie mając już siły na dalsze rozmyślanie zamknęłam oczy, by po chwili oddać się w objęcia Morfeusza.

~~~~~~~♡~~~~~~~

1126 słów.

Szczerze myślałam, że będzie trochę dłuższy, ale może jak najdzie mnie większą wena rozdziały będą dłuższe.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pełnia [ZAWIESZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz