Grace HarringtonPrzez całą drogę praktycznie milczałam i patrzyłam przez okno, za którym rozpościerał się całkiem imponujący widok niestety jak to w Anglii lał deszcz. Samochód nadal robił na mnie wrażenie zarówno z zewnątrz jak i w środku. Posiadłość ,w której miałam zamieszkać znajdowała się na obrzeżach Manchesteru, tak w każdym bądź razie powiedziała Pani Reynolds w myślach postanowiłam cały czas nazywać tak Alexandre pomimo ,że prosiła abym mówiła jej po imieniu. Dziwnie było mi się tak do niej zwracać jednak nie wyobrażałam sobie mówić do niej Pani skoro miałyśmy razem zamieszkać. Brunetka z tego co mi powiedziała nie miała żadnych dzieci. Nadal przypuszczałam ,że jest jakąś moją daleką ciotką jednak postanowiłam zapytać ją o to dopiero później.
Jechałyśmy już dość długo więc sprawdziłam na nawigacji ile dokładnie trwa droga do Manchesteru z mojego miasteczka. Według nawigacji powinnyśmy jechać jakieś nieco ponad trzy godzinny, a tyle z pewnością już przejechałyśmy więc byłyśmy już blisko. Spojrzałam na iphone'a Alexy przymocowanego do uchwytu ,na którym wyświetlił się numer zapisany jako trzy kropki, na jej twarzy zagościło zdenerwowanie. Natychmiastowo odrzuciła połączenie, gdy zobaczyła, że mój wzrok zatrzymał się na ekranie. Odparła, że to ktoś z fundacji i to nic pilnego, wyglądała na rozdrażnioną co mnie zaniepokoiło.
Resztę drogi przejechałyśmy w milczeniu, gdy dotarłyśmy na miejsce pierwszym co ujrzałam była wielka czarna brama ze złotymi elementami.
- Dojechałyśmy - zwróciła się do mnie. Związku z tym, że ja nie należałam do grona wygadanych osób nic jej nie odpowiedziałam.
Brama okazała się być automatyczna i zaraz po tym jak kobieta nacisnęła przycisk na pilocie otworzyła się. Samochód powoli wjechał na teren posiadłości, ale wciąż nie było widać domu tylko wyłożoną jasno szarą kostką drogę oraz niezwykle równo ścięte trawniki i drzewa. Wygląda cały czas przez okno ,a deszcze przestał wreszcie padać. Chwilę później zaczęłam zauważać kwietniki, oraz zastanawiać się jak może wyglądać. Wiedziałam iż posiadłość napewno będzie imponująca ,a także dość sporych rozmiarów. Jednak nie potrafiłam jej sobie wyobrazić, obecnie znajdowałam się w nie codziennej i równie dziwnej sytuacji. Wreszcie za drzew wyłonił się elegancki spory budynek o beżowej barwie z białymi akcentami, najpewniej został zbudowany z cegły.Ciemno grafitowe, ogromne okna nadawały rezydencji nowoczesnego akcentu czarny dach oraz kolumny i wykończenia sprawiały niezwykłe wrażenie, tu również rozciągały się kwietniki. Fasada budynku zdawała się być dość stara jednak na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że dopełniała wyglądem całość. Oświetlony podjazd prowadził do ogromnego garażu znajdującego się najpewniej zboku lub z tyłu rezydencji.
Jednak zatrzymałyśmy się na samym początku podjazdu.
- To co podoba ci się?
- Bardzo - odparłam, po czym pomyślałam, iż to niewystarczające określenie.
- Chciałabym, abyś czuła się tu dobrze. Choć wiem, że na początku może być to dla ciebie trudne.
- Dziękuje, ciesze się ,że mogę tu zamieszkać. - posłała mi lekki uśmiech - czułam się dość dziwnie.
- Oprowadzę Cię - mówiąc to wysiadła na podjazd, a następnie podeszła do moich drzwi i je otworzyła.
Wysiadłszy z porsche, dom wydawał mi się jeszcze większy, jeśli w ogóle można go było nazwać domem. Szłyśmy razem oświetlonym podjazdem do drzwi frontowych, było już dosyć ciemno, ale dzięki lampą wszystko Mozą było łatwo zobaczyć.
Nagle ujrzałam wychodzącą z rezydencji kobietę w średnim wieku, która natychmiast skierowała się w naszą stronę.
- Dobry wieczór Pani Reynolds.
YOU ARE READING
The art of looking at the world
Teen FictionRodzice Grace Harrington zniknęli z jej życia gdy była jeszcze dzieckiem w tajemniczych okolicznościach, pozostawiając więcej pytań niż odpowiedzi. Nastolatka mieszkała wraz ze swoją babcią od strony mamy, która teraz niestety zmarła była bardzo zży...