Otwieram powoli oczy i z niepokojem odkrywam, że otacza mnie wszechobecnie panująca ciemność. Moja głowa pulsuje niemiłosiernie i z trudem powstrzymuję się od wymiotów. Nie mam pojęcia gdzie jestem, ani co się wydarzyło, Próbuję przypomnieć sobie jakąkolwiek rzecz, wskazówkę lecz nic z tego, moja czaszka pęka, a ja jestem przerażona kompletną pustką i własną niemocą. Staram się podnieść. Szarpę z całych sił, próbując wyswobodzić się z kajdanek, gdy nieopodal mnie słyszę męski śmiech, a moje serce zamiera. Krew pulsuje mi w każdym milimetrze mojego ciała, a panika ogarnia mnie w całości.
- Nie szarp się, bo zrobisz sobie krzywdę. - Mówi mężczyzna, a jego głos jest blisko mnie. Zbyt blisko mnie. Czuję jego oddech tuż przy moim policzku. Zamieram. Nie mam pojęcia co robić, zaczynam mimo wszystko siłować się z całych sił choć wiem, że nie mam szans z masywnymi kajdanami do których jestem przymocowana. - Powiedziałem przestań. - Dodaje. Chcę krzyczeć, ale nie jestem w stanie. W głowie mam ogromny mętlik, i cała drżę. Wierzgam nogami, próbując wstać, gdy czuję na twarzy potwornie silne uderzenie. Zataczam się czując w ustach metaliczny posmak krwi. Zamykam oczy i z całych sił próbuję utrzymać przytomność.
- Powiedziałem, że masz się nie ruszać. - Wysyczał mi tuż nad uchem. Sztywnieję czując na policzku jego gorący oddech. - Chyba wolisz być posłuszna prawda? - Zapytał i zacisnął dłoń wokół mojej szyi. Krztuszę się usiłując zaczerpnąć powietrze. Łzy płyną ciurkiem po mojej twarzy. Przerażona i zupełnie skołowana kiwam pospiesznie głową nie wiedząc nawet czy mnie widzi biorąc pod uwagę panującą ciemność, ale nie jestem w staniu wydusić żadnego słowa więc modlę się, że to wystarczy. Mężczyzna rozluźnia uścisk i smieję się przez krótką chwilę, a śmiech ten mrozi mi krew w żyłach. Oschły, bezduszny i okrutny. Próbuję nie myśleć co nastąpi dalej i skupiam się na wyrównaniu oddechu.
- Cóż, teraz mam ochotę na odrobinę przyjemności. - Słyszę, a serce wali mi tak mocno, że boję się, że tego nie wytrzymam, zanim ten potwór zdąży mnie skrzywdzić. Zamykam oczy i zaczynam się modlić w duchu, o przetrwanie. - Otwórz oczy skarbie. - Szepcze mi do ucha na co przechodzą mnie dreszcze. Słucham jednak jego komendy i odkrywam, że ciemność zniknęła. Teraz jest tu przeraźliwie jasno, szpitalnie białe światła oślepiają mnie do reszty. Mrugam kilkakrotnie by przyzwyczaić się do nagłej, ostrej światłości, po czym spoglądam prosto w jego oczy. Staram się nie okazywać strachu choć cała drżę i oddycham najszybciej jak to możliwe. Mężczyzna uśmiecha się przebiegle i zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Szacuję, że ma jakieś pięćdziesiąt lat, może odrobinę więcej, szczupły, wysoki brunet z siwiejącą powoli czupryną, który wygląda zupełnie zwyczajnie. Zupełnie niegroźnie, co w tym wszystkim jest najbardziej przerażające. Nie wygląda jak potwór, wygląda jak najzwyklejszy, porządny mężczyzna, który zapewne ma dobrą pracę, piękną żonę i gromadkę dzieci, który mógłby być twoim sąsiadem albo znajomym. Wygląda jak ktoś, o kim nigdy nie powiedział byś złego słowa. Myśl ta sprawia, że na całym ciele czuję gęsią skórkę i robi mi się niedobrze. Jest w nim jednak jedna jedyna rzecz, która zdradza, że przede mną stoi zło w czystej postaci. Oczy. Spojrzałam w nie tylko przez chwilę, wystarczyło to jednak by zalała mnie fala paniki. Przerażliwie puste i mroczne. Kryję się za nimi coś tak niewyobrażalnie złego, zupełnie nieludzkiego, pozbawione jekiejkolwiek emocji. Czuję jego wzrok na sobie, choć nie odważam się spojrzeć na niego ponownie.
- Mam nadzieję, że ty równiesz masz ochotę. - Szepczę i składa mi pocałunek na szyi wskutek czego łzy same napływają mi do oczu. Spoglądam w dół na swoje nagie, obrzydliwie brudne ciało, pokryte różnego rodzaju ranami, siniakami i zaschniętą krwią. - Chyba, że wolisz inny rodzaj przyjemności. - Dodaje po czym przystawia nóż tuż pod moją brodę. Oddycham zdecydowanie zbyt szybko i odchylam się by być możliwie jak najdalej od ostrza.
- Proszę. - Szepczę prawie tak cicho, że nie jestem pewna czy to faktycznie mój głos czy moja wyobraźnia. - Proszę, nie rób mi krzywdy. - Głos łamię mi się, i brzmię żałośnie bezbronnie. On jedynie uśmiecha się i powoli schodzi w dół. Zimne ostrze zatacza kręgi wokół mojego nagiego ciała. Przechodzą mnie dreszcze i oblewam się zimnym potem. Mężczyzna zatrzymuję ostrze na wysokości mojego pępka i powoli wsuwa ostrze w moje ciało. Wstrzymuję oddech, lecz nie wydaję najmniejszego dźwięku, nawet nie czuję bólu mimo, że krew spływa po moim podbrzuszu. - Ciii. - Przykłada mi palec do ust po czym zaczyna całować moje piersi, a dłoń przykłada do wewnętrznej strony moich ud. Łzy płyną po mojej twarzy i zaciskam zęby.
W tym momencie uświadamiam sobie jedną rzecz. Widziałam jego twarz, pozwolił mi się zobaczyć, a to oznacza tylko jedno. Nie ma możliwości, że wyjdę stąd żywa. Rozglądam się po ponurym pomieszczeniu i z przerażenia wydaję zduszony jęk. Dostrzegam porozrzucane wszelakiego rodzaju narzędzia tortur, skalpele, obcęgi, siekiery. Przełykam głośno ślinę, moja śmierć jest pewna, tak samo jak pewne jest to, że nie będzie ona łagodna.
CZYTASZ
The Worst Mistake | _olaxyz
General FictionPorwanie i straszne tortury, których doświadczyła Ally Clayton były kolejnymi powodami by odciąć się od ludzi, zupełnie odizolować, a najlepiej zniknąć na dobre. Utknięta pomiędzy strachem, a wspomieniami dziewczyna nie wie co dalej i nie ma pojęcia...