20

50 8 1
                                    

Szli już od dobrej godziny. Chan z Seungminem byli na początku ich grupy, kierując nią. Zaś na samym końcu szedł Minho z Jisungiem. Wędrowali rozmawiając na różne tematy, chcąc umilić sobie jakoś ten ciężki czas.

-'Tak w ogóle to dziękuję' - powiedział z delikatnym uśmiechem Lee spoglądając na młodszego.

-Niby za co... Aaa, nie ma sprawy hyung - mruknął zawstydzony blondyn - Musiałem coś zrobić, nie mogłem patrzeć jak cierpisz...

-'Nie wszyscy odważyliby się podejść do mnie... Dlatego dziękuję'

-Spoko puddingu - zaśmiał się niższy trącając Lee ramieniem. Starszy bez zastanowienia zaśmiał się obejmując drugiego.

-'Ja też muszę wymyślić ci jakąś ksywkę'

-Czy to dziwne, że się boję?

-'Oj bój się, bój' - mruknął z uśmiechem. Minho rozmawiając z Hanem czuł się jakby Minhyuk wciąż był obok. Czuł jakby jego zmarły przyjaciel sprawił, że poznał młodszego blondyna.

Tymczasem w bunkrze reszta grupki odpoczywała. Sasha została zmuszona przez Felixa do snu. Dziewczyna dużo pomagała, a chwila spokoju dobrze by jej zrobiła. Jeongin widząc bandaże i rany Hyunjina postanowił go opatrzeć dokładniej. Domyślał się, że do tej pory było to robione w pośpiechu i powierzchownie.

-Hyunjin, tak? - zapytał się srebrnowłosy zajmując się lewym przedramieniem wyższego.

-Tak... Aish! - syknął, gdy pierwsze krople środka odkażającego dotknęły jego skóry.

-Przepraszam... - powiedział ze skruchą Jeongin - Um... Jaką masz traumę?

-Straciłem rodziców... Zginęli w pożarze

-Przykro mi... - mruknął smutno młodszy skupiając swój wzrok na ranach drugiego.

-Nie musisz... Byli okropni, ale widok ich... Oni... Oni krzyczeli o pomoc, a ja wybiegłem z domu...

-Coś ci zrobili?

-Bili mnie... Ojciec był alkoholikiem, a matka nie mogła wytrzymać kilku dni bez hazardu... Ale na szczęście przygarnęła mnie rodzina z Ameryki... Jestem teraz szczęśliwy? Nie wiem... Ale ciągle mam w głowie ich krzyki i słowa... To gówno w głowie mówi, że to moja wina...

-Hyunjin... Silny jesteś, wiesz? - powiedział z lekkim uśmiechem Yang - Nie każdy dałby radę przejść przez tyle co ty. A wtedy w pożarze to zgaduję, że chciałeś się ratować. Nie tylko od ognia, ale też od nich. Po prostu dbałeś o siebie...

-Dziękuję... Nigdy nie patrzyłem na to od tej strony...

-Nie ma za co - zaśmiał się srebrnowłosy, aby następnie zawiązać bandaż na lewej ręce bruneta - Gotowe, to teraz druga ręka - mówiąc to delikatnie wziął prawą dłoń wyższego i zaczął odwijać bandaże.

-A jak było z tobą?

-Ja... - zaczął mówić, ale zatrzymał się. Szarowłosy jakby w transie wpatrywał się w przedramię Hwanga. Nie słyszał jak brunet pyta się o co chodzi. Dopiero gdy Hyunjin zabrał rękę i zaczął potrząsać ciałem młodszego, ten się obudził.

-Jeongin!

-Co? - mruknął pytająco Yang patrząc z oczami pełnymi łez na bruneta.

-Co się stało?

-T..twoje przedramie... - powiedział i spojrzał na Hwanga oczami pełnymi łez. Przestraszony brunet spojrzał się na swoją rękę nie dostrzegając nic nowego.

-Co jest Jeongin? - zapytał się brunet wyraźnie wybity z tropu. Srebrnowłosy bez słowa odkrył swoje przedramię, a Hyunjin odrazu zauważył tam napis o kolorze ciężkim do określenia - To znaczy...

-Jesteśmy bratnimi duszami... - wypłakał Yang z szerokim uśmiechem na twarzy, a brunet bez zawachania przytulił do siebie niższego.

Trauma || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz