•2•

25 4 3
                                    

|Vienna, Austria|

Przez cały dzień zabezpieczenie koncertu wisiało nad nią nie pozwalając zrobić nic pożytecznego. Od rana, o ile dla większości społeczeństwa godzina 12 to poranek, przesiedziała przed telewizorem oglądając kolejny bezsensowny serial. Dopiero na dwie godziny przed planowanym wydarzeniem odezwał się głos rozsądku mówiąc: "Ogarnij się Veronika, czas znowu być dobrym lekarzem". Tym sposobem pół godziny później była w drodze do stacji Wiedeńskiego Czerwonego Krzyża.

Patrząc w podłogę wagonu myślała, całe szczęście, o niczym. Już dawno nie miała tak spokojnych myśli. Tak samo wizja obstawiania koncertu nie stresowała jej tak jak zazwyczaj. "Coś definitywnie jest nie tak" podpowiadała głupia podświadomość.  Wysiadając na Erdbergu nadal nie czuła ani śladu napięcia. Wszystkie mięśnie spoczywały rozluźnione, a tętno utrzymywało stały poziom.

- Przebieraj się i jedźcie. Jest mało czasu - pucołowaty blondyn wyłonił się zza winkla kiedy tylko przekroczyła próg bazy. Instynktownie cofnęła się zaskoczona.

- Czy Ty stoisz tu i straszysz każdą osobę wchodzącą do budynku? - blade policzki kobiety oblał rumieniec. - To  nie jest śmieszne Luka

- Oczywiście, że tak. Szefostwo mnie udusi jak nie wyjedziecie za... - uniósł pulchną rękę zerkając na zegarek- za równo 22 minuty i 48 sekund.- uśmiechnął się pociesznie obserwując dalsze reakcję koleżanki.

- Służbista... - westchnęła zmierzając w stronę szatni

- 21 minut i 52 sekundy! - dało się usłyszeć z dyspozytorni.

Szybko ubrała się w uniform i nucąc tylko sobie znaną melodię ruszyła do pokoju socjalnego.
Przez całą odprawę rozmyślała o momencie, w którym wróci do domu po zabezpieczeniu. Mimo wewnętrznego spokoju miała poczucie, że równie dobrze mogłaby odpoczywać dalej w domu. Słowa Luki przelatywały przez jej głowę jak bezsensowny bełkot. Dobrze wiedziała co ma robić i to jeszcze bardziej podsycało poczucie spokoju.

- Zespół doktor Müller pojedzie jako pierwszy. Macie za zadanie obstawiać backstage i strefę VIP. - mówił Luka wręczając zespołowi identyfikatory - Reszta może być na miejscu później, kiedy bramki dla pozostałych stref zostaną otwarte.

- Ile tam będziemy? - odezwała się młoda ratowniczka o azjatyckiej urodzie

- Trzy godziny to minimum, ale wodę i przekąski macie zapewnione przez obsługę eventu - blondyn odprowadził wzrokiem zespół Veroniki wychodzący z pomieszczenia.

W drodze nie nawiązała się żadna rozmowa. Każdy myślał o swoich sprawach mniej lub bardziej uważnie obserwując Wiedeńskie ulice.
Veronika zawiesiła wzrok na tylko dobie znanym punkcie. Niepokój dopiero teraz zaczął przyćmiewać jej umysł. Wdech, 1 2 3 4,
wydech. Oby tylko puls nie przyspieszył, a głowa była cicha i lekka.
Tak naprawdę nie miała pojęcia, co tak nagle zaburzyło ten spokój. Przecież to nie jest pierwszy koncert jaki zabezpiecza, ale mimo to na samą myśl mięśnie mimowolnie się spinały.
Gdzieś pod skórą czuła, że nadchodzące wydarzenia mogą sporo zmienić.

Będąc już na miejscu napięcie powoli zaczęło odpuszczać. Stanowisko medyczne numer 1 znajdowało się praktycznie pod sceną. Wysoki, chudy facet w niebieskiej czapce beanie i koszulce zespołu wyłonił się zza pomarańczowego namiotu. Lekarka zmierzyła go wzrokiem po czym z zaciekawieniem analizowała każdy centymetr nadruku na jego T-shircie. Dopiero po chwili zwróciła uwagę na zestaw trzech krótkofalówek i jakieś kartki, które mężczyzna trzymał w dłoni

- To wy jesteście zespołem doktora...- odezwał się po angielsku i zerknął na jedną z trzymanych w ręku kartek - Wagnera?

- Tak i nie. Doktora Wagnera zastępuję ja - odezwała się zmieszanym głosem

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 03 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Hennessy || Noah SebastianWhere stories live. Discover now