|Vienna, Austria|
Ciepłe światło podwieszanych lamp kawiarni muskało delikatnie białe kartki rzucone niedbale na stolik. Taki artystyczny nieład jej odpowiadał. Była zbyt skupiona na swojej pracy żeby myśleć o uporządkowanym biurku.
Nieco nerwowo kartkowała notatki naprzemiennie z prezentacją wyświetloną na ekranie laptopa.-Kawa dla Pani - znad obowiązków wyrwał ją ciepły głos młodego kelnera. Podniosła wzrok znad pracy zerkając na chłopaka.
- Dziękuję - na jej pobladłą od zmęczenia twarz wpłynął delikatny uśmiech.
- Smacznego - rzucił oddalając się w stronę lady.
Odprowadziła go wzrokiem po chwili wracając do poprzedniej czynności.
Nie liczyła już ile siedziała przy kawiarnianym stole. Utonęła w papierach, notatkach, podręcznikach sącząc karmelowe latte. Była przemęczona, ale mimo to pracoholizm dawał jej niepokojące wręcz poczucie wypełnienia pustki. Zastępował jej brakującą część duszy, która już dawno zagubiła się gdzieś w kartach życia. W taki sposób chroniła siebie przed bólem. Bólem o nieznanym podłożu. Tak przerażającym, mocnym i destrukcyjnym. Doprowadzającym człowieka na skraj wszelkiego upodlenia.Przetarła piekące od zmęczenia oczy wolną dłonią składając porozrzucane papiery. Wrzuciła wszystkie swoje rzeczy do płóciennej torby, zostawiła napiwek dla kelnera i skierowała się do drzwi.
Chłodne Wiedeńskie powietrze owiało jej twarz choć przez chwilę dając otrzeźwienie.
Lodowate krople jesiennego deszczu obijały się rytmicznie o brukowe kostki chodnika.
Nic sobie z tego nie robiąc ruszyła przed siebie zroszoną ulicą.Wiedeńskie metro przeważnie zatłoczone dziś świeciło pustkami. Być może ze względu na późną porę, albo nikt nie chciał wychodzić z domu w tak tragiczną pogodę.
W wagonie oprócz niej były trzy osoby, starsza pani, młody brunet i kloszard w stanie głębokiej alkoholizacji.
Westchnęła ciężko poprawiając białe słuchawki. Dźwięki piosenki powoli rozluźniały każdy mięsień jej zmęczonego ciała. Siedziała spokojna, pogrążona głęboko we własnych myślach starając odpłynąć jak najdalej od ciężkiej rzeczywistości.Otwarte okno w jednej z kamienic rozświetlone było ciepłym światłem biurkowej lampki. Dym z papierosa unosił się delikatnie nad drobną postacią siedzącą na parapecie. Taki spokój koił cały żal i smutek o nieznanym podłożu. Czuła się po prostu wolna, tak niesamowicie lekka...
Codzienna rutyna potrafiła przytłoczyć ją swoim kamiennym ciężarem, stłamsić całą energię jaką każdego dnia starała się z siebie wykrzesać, niekiedy notabene z marnym skutkiem.
Ludzkie nieszczęścia, które spotykała na gruncie codziennym też nie były pomocne w zachowaniu spokoju i pozytywnego nastawienia do życia.Popiół z papierosa opadł bezwładnie na parapet. Wypuściła powoli dym z płuc tak jakby razem z nim wylatywały wszystkie negatywne emocje. To było jak katharsis... Wpatrywała się w krajobraz stolicy wyłaniający się znad kamienic. Był okropnie błogi...
Północ może i nie była idealną porą na kąpiel, ale przecież kogo to obchodzi? Leżała w wannie, czując jak ciepła krew z domieszką ginu krąży w jej żyłach rozgrzewając cały organizm. Woda była aż gorąca, relaksująca i prowadząca do zamroczenia. Czuła, że jej oddech staje się coraz płytszy. Zaciągnęła się papierosem, którego dym przyjemnie gryzł w płucach. Z każdym oddechem odpływała coraz bardziej, a mroczki bezpardonowo wdzierały się w pole widzenia... Krwioobieg zwalniał, szklanka z ginem wysunęła się z uścisku posiniałej dłoni roztrzaskując o marmurowe płytki.
Powoli omdlewała osuwając się po brzegu wanny wprost pod wodę. Dopiero piekący w twarz wrzątek uświadomił jej, co właśnie się dzieje.
Pod wpływem bólu momentalnie oprzytomniała podrywając się do pionu.- Cholera Müller... Co ty odwalasz...?! - skarciła się pośpiesznie odkręcając zimną wodę chcąc ukoić rozpalone policzki. Czuła, że wraca do racjonalnego myślenia...
Płakała, tak po prostu. Łzy płynęły strumieniami, serce rozrywało się na kawałeczki, a płuca płonęły od dymu. Każdy mięsień w ciele drgał nieprzyjemnie targany lękiem. Kolejny atak, głowa ciężka, a cisza zbyt głośna. Tęskniła za słońcem, wolnością, spokojem. Tak po prostu marzyła żeby już nie bolało... albo bolało nieco mniej.
Dlaczego ona, doktor Veronika Müller daje ponieść się tak przyziemnej emocji jaką jest lęk. Doskonale wiedziała na co choruje, ale termin ten widniał tylko w podręcznikach, a nie o zgrozo w jej życiu.
Zaciągnęła się dymem. Pusta paczka po Winstonach niebieskich zsunęła się z komody zabierając ze sobą kilka luźnych kartek rozrzuconych wcześniej na blacie mebla.- No już Müller, nie jesteś przecież pierwszym lepszym świrem... - powiedziała sama do siebie sunąc dłońmi po swoich własnych ramionach. - Jutro po raz kolejny uratujesz komuś jego mały świat...
Wdech, wydech... Przyjemną ciszę przerwał odgłos dzwoniącego telefonu. Kobieta niezbyt ochoczo sięgnęła po urządzenie sprawdzając
kto śmie zakłócić jej spokój. „Cholera, koordynator wyjazdów..." Przeciągnęła palcem zieloną ikonę.- Cześć Müller, jest sprawa - w słuchawce odezwał się męski głos - Wagner się wykruszył z zabezpieczenia jutrzejszego koncertu na festiwalu.
- Jak mam Ci pomóc? - dobrze wiedziała co za chwilę usłyszy, ale mimo to naiwnie wierzyła w lepszy scenariusz.
- Zastąpisz go? Nie masz jutro dyżuru...- ton głosu mężczyzny znacznie złagodniał.
- A mam wybór? Zawsze wchodzicie mi w tyłek z tymi zastępstwami. - westchnęła - Gdzie, kiedy i o której?
- Godzina 19 na Gasometer - odparł wyraźnie usatysfakcjonowany - Kiedyś Ci to wynagrodzę
- Mówisz tak za każdym razem, ale to szczegół - po krótkich pożegnaniach rozłączyła się.
Kolejny koncert jakiejś banalnej gwiazdeczki i tłumy nastoletnich fanek. Czy naprawdę tak musi się kończyć większość jej postanowień o wolnym?
Od niechcenia wpisała repertuar festiwalu chcąc sprawdzić czego tym razem będzie miała okazję posłuchać.- Godzina 19, Bad Omens...- wypowiedziała na głos próbując skojarzyć nazwę zespołu z tytułem jakiejś piosenki. Nic nie przychodziło jej do głowy oprócz wygooglania informacji o nich. Widząc zdjęcie członków zespołu już wiedziała, że to zabezpieczenie będzie błędem...
Witam was serdecznie!
Tego jeszcze na polskim wattpadzie nie grali więc stwierdziłam, że ostatnie miesiące przed maturą są idealne na pisanie.
Oto mój nowy pierdolnik, czyli coś co tygryski lubią najbardziej.
Mam nadzieję, że losy naszej nowej bohaterki przypadną wam do gustu.Have a nice day!
-Nika
YOU ARE READING
Hennessy || Noah Sebastian
De Todo~ Hennessy and a lot of bad decisions ~ Ponoć polak potrafi więc stwierdziłam, że spróbuję.