// 2 \\

59 11 5
                                    

Położył się spać. Jak zwykle. Z ukochanym u jego boku, ich palce splecione, ciała zbliżone. Oddychali w jednym rytmie.

Widział wnętrze lampy. Te znajome korytarze, po których codziennie snuł się bezcelowo. Ale i także samotnie. Działo się to jakby na nowo eksplorował każdy zakamarek pałacu. Podłogi wysłane miękkimi drogimi dywanami, niemalże czuł je pod stopami. Doskonale widział ciągnące się pod sam sufit wąskie i liczne okna, które oświetlały wnętrze jakby samych wysadzanych diamentami żyrandoli było mało. Za oknem rozciągała się pustynia. Tak, nic nowego. Jedna, jedyna oaza dla wielbłądów. A poza tym nic innego. Pustka. Wszystko pozostało bez zmian.

Podszedł do wielkich wrót zdobionych freskami i pchnął je, by zaraz ujrzeć piękną salę tronową. Czerwony dywan ciągnął się aż pod sam tron, na którym kiedyś zasiadał Hwang Beomseok, panujący przrz wiele lat, szanowany nawet przez wrogów, silny, lecz o dobrym sercu, władca. A przed nim wielu innych szlachetnych, którzy zostali upamiętnieni w galerii obrazów. Spojrzał na okute w pozłacane ramy dzieła, które kolejno prezentowały: Hwang MyungDae - jego dziadek, Hwang BeomSeok -jego ojciec, znalazł się nawet i on - Hyunjin, a zaraz obok jego siostra - Da-Eun. Wszystko przedstawione jako piękne drzewo genealogiczne. Uśmiechnął się sam do siebie.

Przyglądał się chwilę portretowi swojej siostry. Jaka była piękna, nic dziwnego. Zawsze była podobna do matki. Jaka dobra z niej była kobieta. Mówią, że jabłko pada niedaleko od jabłoni. Wszyscy w rodzinie jednak cechowali się szczególną urodą.

Jednak jeden szczegół w obrazie go zaniepokoił. Szybko zauważył, że brakuje na nim daty, kiedy Da-Eun dosięgnęła władzy. Szybko zwrócił uwagę na to, że każdy poprzedni obraz ową posiadał. Była to tradycja, którą zapoczątkowali jego przodkowie, nigdy nieprzerwana. Co się więc zmieniło? Czyżby Da-Eun po prostu zapomniała? Niemożliwe. Rodzice zawsze trzymali ją krótko na smyczy, a ona sama zawsze trzymała się wszystkich zasad i tradycji.

Ale samej Da-Eun nie było bowiem w zamku. Pewnie musiała być na służbie u swego Znalazcy. A jednak w pałacu dawało się wyczuć czyjąś obecność. Nie potrafił tylko rozpoznać czyją.

Stwierdził, że koniecznie zapyta o to siostrę kiedy tylko ponownie się spotkają.

A wtedy wzrok przeniósł na salę balową kiedyś wypełnioną bawiącymi się i głośnymi tłumami. Jakie tu się kiedyś działy cuda. Jakże dostojne przyjęcia były wyprawiane. A teraz stała pusta i cicha. Bez żywego ducha. Sam pamiętał, jak spędzał tutaj królewskie wieczory. Popatrzył w dół na wydeptany parkiet, na którym wygłupiał się z rodzeństwem. Pamiętał jakby to wszystko działo się wczoraj, a w rzeczywistości znajdowało się jednak w odległej przeszłości.

Nie dane mu było nawzdychać się nad przeszłością, bowiem z dala usłyszał zduszony krzyk ślący ciary w dół jego kręgosłupa. Znieruchomiał. Wtem rozdarł się kolejny. Krzyk agonii wdarł się w jego uszy, a on sam z nerwów zaczął się pocić. Ze wszystkich stron oblała go ciemność. Czuł się jak gdyby zaraz miał zemdleć, a serce już prawie wyrywało mu się z piersi. To był krzyk Da-Eun. To ona krzyczała. Był tego pewny.

Otworzył oczy i tuż przed sobą ujrzał zmartwioną twarz Felix'a. Szturchał nim i mówił coś, a on nie był w stanie niczego zrozumieć. Wszystko widział jak przez mgłę, a słyszał jak gdyby był pod wodą. Nim zdążył jakkolwiek się poruszyć, młodszy przyciągnął go do mocnego uścisku, a zaraz po tym poczuł głaskanie na plecach.

- Jinnie.....Jinnie proszę nie płacz. To był tylko sen....tylko sen - szatyn powtarzał szeptem tuląc do siebie skuloną posturę starszego. Długowłosy trząsł się, po jego policzkach spływały gorące łzy. On nie miał pojęcia co się stało.

Tylko sen. To był tylko sen.

Słowa odbijały się jak echem, gdy wtulił twarz w klatkę piersiową piegusa i wziął głęboki wdech. Felix delikatnie miział mu włosy, co chwilę całował jego czoło, poliki, ścierał łzy i szeptał mu do ucha.

- Jinnie....już jest wszystko w porządku - wyszeptał Lee i ucałował czubek jego głowy. - Jestem tutaj....Nie musisz się niczego bać.

Hwang czuł się bezpiecznie. Wkrótce zrelaksował się w jego ramionach, łzy ustały, a oddech znów stał się spokojny.

Ale co z Da-Eun?

------------------

Heej wstawiam drugi rozdział. Raczej będą się pojawiały w weekendy, ale to jeszcze muszę przemyśleć. Jedyne co jest pewne to to że będzie się mocno działo

❤️❤️❤️

My Genie II // Hyunlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz