# threesome, anal, double penetration
- Ciii... - Gojo szepnął tuż obok mojego ucha. - Cichutko, księżniczko. - Ponownie lekko chwycił między zęby delikatną skórę. Na przemian kąsał, ssał i lizał mnie po szyi i nie ulegało żadnym wątpliwościom, że następnego dnia będę musiała założyć na siebie golf. Utkwiłam wzrok w drzwiach naprzeciwko. Mimo starań, nie potrafiłam w pełni oddać się przyjemności.
Prawdę mówiąc, niechętnie przystałam na propozycję szybkiego numerku w biurze, w gabinecie, do którego w każdej chwili mógł ktoś wejść i teraz w pełni odczuwałam skutki swej niezgodnej z sobą samą decyzji. To nie tak, że nie było mi przyjemnie - Satoru dobre wiedział, jak mnie dotykać, by otrzymać te najbardziej pożądane efekty - ale ściskająca mój żołądek obawa w znacznej mierze tłumiła narastanie podniecenia a tym samym pełne odczuwanie bodźców dotykowych.
Mężczyzna ścisnął moją pierś przez koszulę i powoli osuwając się w dół, uklęknął. Spódnicę podciągnął nad biodra, odsłaniając cieliste rajstopy i prześwitujące przez nie czarne majtki. Uważając, by mnie nie uszczypnąć, chwycił nylon przy wewnętrznej stronie uda i chwyciwszy materiał w palce obu dłoni mocno pociągnął. Pionowy szew rajstop rozszedł się bez większego oporu.
- Toru! [_] - pisnęłam zaskoczona.
- Wybacz - mruknął, ale ale koniec końców niewiele zrobił sobie z tego protestu, bo chwilę potem odsunął bieliznę na bok i owiał moją kobiecość gorącym oddechem. Przeszedł mnie dreszcz.
- Satoru, to był zły pomysł, nie powinniśmy... - powiedziałam niewyraźnie. Słowa już w mojej głowie lepiły się w jedno.
Gojo spojrzał na mnie bez wyrazu.
- Trzy minuty i już nas nie ma - odparł i chwytając mnie za biodra zanurkował między moimi udami.
Przegryzłam wargę tłumiąc jęk, gdy trącił nosem moją łechtaczkę. Dla większej wygody jedną z nóg zarzuciłam mężczyźnie na ramię, drugą opierając o podłogę.
Dyszałam coraz ciężej, kątem oka patrząc na znajdującą się w pomieszczeniu kanapę żałowałam, że nie zajęłam miejsca na niej, bo kant biurka wbijał mi się w pośladek za każdym razem, gdy mimowolnie wypychałam biodra w stronę Satoru. Odpięłam dwa pierwsze guziki koszuli i włożyłam dłoń pod miseczkę stanika, ściskając sutek. Drugą wplotłam we włosy mężczyzny, dociskając go do siebie.
Poczułam, jak napięcie stopniowo we mnie wzrasta. Supełek w podbrzuszu zaciska się coraz ciaśniej i uderza mnie fala gorąca. Zatrzęsłam się cała, jakby z zimna i podkurczyłam palce u stóp, gdy nagle Gojo przestał i szybko wstał, dokładnie w momencie gdy drzwi otworzyły się, a ja ujrzała nad jego ramieniem stojącego w progu Nanamiego.
Satoru stał nieruchomo. Nawet się nie odwrócił, niemal w całości chowając mnie za swoją sylwetką, której jedynie po jej bokach wystawały moje rozłożone nogi w podartych rajstopach. Szpilki leżały pod biurkiem, przy którym staliśmy i nie miałam nawet chwili, by opuścić spódnicę - nie miało to najmniejszego sensu, bo i tak zostałoby zauważone przez bystre oko Kento.
CZYTASZ
𝙇𝙀𝙈𝙊𝙉 𝘾𝘼𝙆𝙀 [jujutsu kaisen]
FanfictionSmuty i lemoniadowe headcanony z jjk (Rozdziały tak smutne, że bohaterom łzy aż po nogach spływają, a bohaterkom mokro nie tylko pod oczyma)