- WILLOW –
Wzięła głęboki wdech. Budynek, który kilka dni temu ją zachwycał, teraz zdawał się nieprzyjaznym tworem. Przez chwilę zbierała się w sobie, czując jak przyśpiesza jej serce. Myliła się. Potrzebowała tych dokumentów.
Przeszukała cały dom, była w miejscach, które odwiedziła przez kilka ostatnich dni, a nawet dzwoniła do firmy taksówkarskiej. Nikt nie widział jej teczki. Musiała być tutaj. Została w jego gabinecie.
Z drżącym sercem weszła do holu. Tym razem była jakby ślepa na jego luksus i elegancję. Czuła jedynie jak mocno jej serce, obijało się o żebra.
– Witam w Connelly Development Company. W czym mogę pomóc?
Tym razem przywitała ją inna kobieta, nieco niższa niż poprzednia. Miała oliwkową cerę i ciemne włosy, wyczesane w koka.
– Dzień dobry. Przyszłam do Pana Connelly'ego.
Wymówienie tego nazwiska w sposób naturalny, sprawiło jej trudność.
– Oh, oczywiście. Była Pani umówiona?
– Nie.
Młoda kobieta spojrzała na nią badawczo.
– Cóż, rozumiem. Niestety, Pan Connelly przyjmuje tylko umówione wizyty. Mogę Panią zapisać, na przykład na...
– Nie, nie, nie – pokręciła głową. – Ja muszę zobaczyć się z nim teraz.
– To niemożliwe – powtórzyła. – Należy się umówić.
– Proszę Pani – zaczęła. – To ważne. Zostawiłam w jego gabinecie dokumenty. Potrzebuję ich. Czy może Pani zadzwonić do Pana Connelly'ego?
– Przykro mi, Pan Connelly nie życzy sobie by mu przeszkadzać. Poszukam wolnego okienka i Panią zapiszę. Coś powinno być pod koniec miesiąca.
– Ale ja muszę odzyskać te dokumenty! – Zdenerwowała się. – Natychmiast!
– Droga Pani, jeśli się Pani nie uspokoi, będę zmuszona wezwać ochronę – poinformowała.
– Jak mam być spokojna!? – Oburzyła się. – Zostawiłam tutaj dokumenty, bez których nikt nie przyjmie mnie do pracy! Muszę odzyskać je teraz!
– Niech Pani nie zmusza mnie do wezwania ochrony!
– Kilka dni temu byłam tutaj na rozmowie o pracę. Niech Pani zapyta koleżanki, to ona mnie zaprowadziła. Miała na imię – gorączkowo próbowała sobie przypomnieć tamten poranek. – Katherine! Na pewno to pamięta!
– Katherine? Została zwolniona. To znaczy – poprawiła się – nie pracuje już tutaj. A ja nie mam żadnych informacji o jakichkolwiek dokumentach.
Willow nie zamierzała być spokojna, w jej żyłach buzowała złość. Czuła, że ostatnie tygodnie są jedną, wielką kpiną. Właśnie w tym momencie zamierzała wyładować swoją furię, zwłaszcza że jedynej osoby, która mogła ją poprzeć, nie było. Jeszcze przez chwilę spierała się z pracownicą, a jej wzburzony głos roznosił się po całym holu.
– Co to za krzyki w tak poważnym budynku, jak ten?
Zarówno Willow, jak i pracownica zamilkły i spojrzały na starszego mężczyznę, który podszedł do kontuaru. Wyglądał przyjaźnie.
CZYTASZ
King of the Night
Teen FictionConnelly to potęga. Connelly to siła. Connelly znaczy zguba. Willow Haywire wbrew wszystkim wyprowadza się do Providence, gdzie pragnie odnieść sukces, mimo nieprzychylnych prognoz apodyktycznego ojca. Wydaje się, że z jej umiejętnościami i ambicjam...