- WILLOW –
Przystanęła naprzeciwko dużego, oszklonego wieżowca. Zadarła głowę ku górze, próbując dostrzec sam szczyt budynku. Panowała piękna jesień, a słońce delikatnie ogrzewało jej zaróżowione policzki. Z westchnięciem wrzuciła do torebki telefon, uprzednio sprawdzając po raz setny, czy jest wyciszony. Między kluczami a portfelem dostrzegłam małego, pluszowego słonika, którego rano podarowała jej Kinsely w ramach amuletu szczęścia. Jak nikt inny wierzyła w magiczne powiązania, układy gwiazd i przesądy, którymi w młodości karmiła ją babka. Miała nawet szklaną kulę, która jednak nie przetrwała w starciu z alkoholem i ich pijackimi pląsami, podczas dziewiętnastych urodzin przyjaciółki.
Z dużej torby wciągnęła białą teczkę i pewnie chwyciła ją w dłoń. Po chwili namysłu, pewnym krokiem weszła do budynku, starając się myśleć pozytywnie.
Elegancki, jasny hol wprawił ją w ekscytację, jednak nie dała tego po sobie poznać. Ostatkiem sił powstrzymała się przed tym, by nie stanąć na środku z szeroko otwartymi ustami. To byłoby nieprofesjonalne.
Podeszła do ogromnego kontuaru, gdzie dojrzała młodą kobietę w idealnie wyczesanym koku.
– Witamy w Connelly Development Company – zaczęła uprzejmie, przylepiając na twarz firmowy uśmiech. – Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
– Dzień dobry – odpowiedziała, żałując że postawiła na rozpuszczone włosy. Szybko pojęła, że wszystkie obecne tutaj pracownice niosły elegancko spięte fryzury. – Nazywam się Willow Haywire. Przyszłam na rozmowę w sprawie pracy.
– Ah tak, oczywiście – poprawiła się i spojrzała w ekran komputera. Potem podniosła do ucha słuchawkę.
Poczuła się niezręcznie w tym oczekiwaniu, dlatego przeniosła wzrok na wielkie logo znajdujące się na ścianie. Linie układały się w trzy budynki, nad którym widniała nazwa firmy zapisana eleganckim fontem.
Gdy wczoraj wieczorem dostała zaproszenie na rozmowę o pracę, była lekko zdziwiona. Odpowiedzi zwykle nie nadchodziły tak szybko. Pomyślała więc, że być może to dobry omen.
Zapraszam, pójdzie Pani ze mną – usłyszała głos kobiety.
Pracownica, z plakietką na której wyryte było imię Katherine, skinęła głową w stronę innej, ciut starszej dziewczyny, która usiadła na zajmowanym wcześniej przez poprzedniczkę miejscu. Minęło kilka sekund, zanim tamta wydostała się na drugą stronę a kiedy stanęła obok niej, wskazała windę.
– Proszę – posłała jej kolejny uśmiech.
Willow skierowała się w tamtą stronę, czując za plecami obecność pracownicy. Chłonęła jak gąbka klimat tego miejsca, bezwstydnie wyobrażając sobie siebie, w roli kierownika działu zarządzania i planowania. Na moment zapomniała, że ubiegała się jedynie o posadę sekretarki, ale od czegoś musiała zacząć.
Po ogromnym holu kręcili się eleganccy ludzie. Część z nich wyglądała, jakby bardzo się śpieszyła, inni zaś przystawali w miejscu, by porozmawiać z kimś i pochylić się nad jakimiś dokumentami.
Na górę wyjeżdżały w milczeniu. Szybko zauważyła, że rozmowa rekrutacyjna będzie odbywać się na jednym z wyższych pięter. Nie wiedziała, czy to reguła, jednak do tej pory rozmowy, w jakich przyszło brać jej udział, odbywały się w jednym z pomieszczeń na parterze lub w formie wideorozmowy. Przełknęła ślinę, odruchowo poprawiając materiał eleganckiej, ołówkowej spódnicy.
CZYTASZ
King of the Night
Novela JuvenilConnelly to potęga. Connelly to siła. Connelly znaczy zguba. Willow Haywire wbrew wszystkim wyprowadza się do Providence, gdzie pragnie odnieść sukces, mimo nieprzychylnych prognoz apodyktycznego ojca. Wydaje się, że z jej umiejętnościami i ambicjam...