Rozdział 1

19 6 0
                                    

Poczułem jej gorący oddech na moim karku. Jedną ręką zamknęła drzwi od sali, a drugą poczułem na moim kroczu. „Ahhh... dobra jest suka". Całowała mnie dynamicznie, a jej dłonie błądziły po całym moim ciele. Poczułem jak ściąga mi spodnie i wyciąga mego potwora.
- Maciek... - usłyszałem jej melodyjny głos.- MACIEK!!
Cały spocony i zgrzany wstałem gwałtownie z łóżka. Niewyraźnym wzrokiem zauważyłem zdenerwowaną mamę wiszącą nade mną.
- Twój budzik dzwoni od piętnastu minut!- krzyknęła i skrzywiła się.- Śmierdzi tu. Zanim wyjdziesz otwórz okno.- powiedziała i wyszła nie zamykając drzwi.
Wyłączyłem budzik i odetchnąłem głośno. Spojrzałem pod kołdrę. Stał mi. Cholera.

***

Byłem już spóźniony, więc bez ociągania się sięgnąłem do szafy po bluzę. Nie mogłem znaleźć mojej ulubionej, a jedyna czysta była różowa z marvela... „Świetny outfit na poniedziałek" pomyślałem. Włożyłem na szybko niebieskie jeansy i tę jebaną bluzę i bez śniadanka pobiegłem na tramwaj.

***

Po wejściu do szkoły spóźniony, skierowałem swe kroki do mojej sali. Tej cholernej sali z dzisiejszego snu- sali numer 69. Uczniowie już czekali i odliczali do przysłowiowych piętnastu minut, jednak ku ich nieszczęściu, zjawiłem się po dziesięciu minutach. Powitały mnie ich ponure miny.
- Dzień dobry- powiedziałem z szerokim uśmiechem i wszedłem do sali.
Klasa, z którą miałem zajęcia była nieliczna, jednak bardzo głośna. Zapisałem na tablicy temat lekcji „Układy równań- rozwiązywanie zadań" Odwróciłem się i spojrzałem na tych debili. Jeden dzieciak patrzył w sufit i rozmawiał sam ze sobą, w pierwszej ławce siedziały dwa dupolizy, którzy myśleli, że zaimponują mi ich umiejętnościami używania kalkulatora. Zdecydowanie jedna z najgorszych klas jakie mogłem uczyć. Żałuję, że nie mam kwalifikacji aby nauczać rozszerzenia... może im zależałoby na nauce.
Po wytłumaczeniu niezbędnych pojęć, wypisałem na tablicy zadania do zrobienia. Dałem im chwilę aby zastanowili się nad pierwszym i poprosiłem jedną z uczennic o podejście do tablicy i rozwiazanie zadania. Dziewczyna wstała i jeszcze zanim zdążyła zrobić kilka kroków, usłyszałem najbardziej denerwujący głos na świecie. Głos niejakiej Zofii Sandał.
- No to będzie x=2 i y=1/3- krzyknęła ta mała pizda. Za każdym jebanym razem to robi i chyba myśli, że mi tym zaimponuje.
- Świetnie Zosiu- powiedziałem wkurwiony.- Skoro już wszystko umiesz to zrób wszystkie pozostałe zadania w zeszycie i pod koniec lekcji mi pokażesz- z uśmiechem dokończyłem zdanie.
Niestety, ta szajbuska tylko szerzej się uśmiechnęła, najwyraźniej szczęśliwa z powodu ukazanej jej uwagi. Przewróciłem oczami i poleciłem dziewczynie przy tablicy rozwiazanie kolejnego podpunktu zadania.

***
Na przerwie udałem się do bufetu żeby kupić sobie kanapkę, bo mamcia mi na dzisiaj nie zrobiła. Stanąłem w kolejce i wybierałem sobie bułki. Postawiłem na tą z jajkiem i serem. Skurwysyństwo podrożało przez wakacje. Sześć złotych i pięćdziesiąt groszy za pierdoloną bułkę. Przecież to niemalże ćwierć mojego kieszonkowego! Po zapłaceniu skierowałem swe kroki do wyjścia i wyszedłem na korytarz. Wziąłem gryza bułki i uniosłem wzrok przed siebie. Niemalże zadławiłem się tym kęsem. Przed moimi oczami, w sali stała ona. Piękna, brązowowłosa miłość moich nastoletnich lat. Nagle przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z jej cudowną osobą. Gdy szedłem w jej stronę aby się przywitać, kanapka wypadła mi z ręki i wyjebałem się o nią... „Japierdole, chyba skręciłem kostkę". Na szczęście Kicia nie uciekła ode mnie jak myślałem, tylko uśmiechnęła się nieśmiało. Niezgrabnie wstałem z podłogi i spojrzałem w oczy Kici. „Co ona tu robi? Przecież uczyła w jakiejś podstawówce."
-  Ojej, cześć Kicia! Co ty tu robisz?- zapytałem śmiejąc się nerwowo.
- Cześć Maciek. Cóż... postanowiłam trochę zmienić otoczenie...- mówiąc to, nie patrzyła mi w oczy. Jej wzrok błądził po moim ciele, po czym jakby zawstydzona, spojrzała na czubki swoich butów. - Będę tu pracować- oznajmiła.
Otworzyłem szerzej oczy z zaskoczenia. Jak to tu pracować?! Nasza burzliwa i dość nieetyczna przeszłość zmusiła nas do zerwania kontaktu, a teraz będę musiał widywać się z nią na co dzień. Świetnie, ten dzień zapowiada się cudownie.
- Naprawdę?- szczerze zdziwiony zapytałem.- cóż... uczę tu matematyki i jestem dość zaskoczony, że mimo to, postanowiłaś tu pracować - odparłem dość kąśliwie.
Możliwe, że troszkę za mocno to powiedziałem, ponieważ kobieta się speszyła.
- Nie miałam o tym pojęcia dopóki jedna z nauczycielek nie opowiedziała mi o nauczających tu matematyki - szybko wyjaśniła. Była zdenerwowana, co było widoczne na pierwszy rzut oka.
Postanowiłem zmienić temat. Może naprawdę nic nie wiedziała, a przecież co może się stać po tylu latach?
- Widziałaś już budynek?- zapytałem.- mogę cię odprowadzić jeśli chcesz.
- Jeszcze nic nie widziałam... byłoby naprawdę miło- uśmiechnęła się do mnie na co również odpowiedziałem szerokim uśmiechem. Zapomniałem jak pięknie się uśmiecha. Jej brązowe, pełne blasku oczy zachwycały swym urokiem, a jasne, brązowe włosy opadały na jej zgrabne ramiona. Kicia była piękną kobietą, zarówno piętnaście lat temu, jak i dziś...

Pokazałem Kici dwa piętra, po czym doszliśmy do mojej sali numer 69. Jedna sala, tyle wspomnień... to w tej właśnie klasie piętnaście lat temu działy się niemoralne rzeczy ze mną i Kicią w roli głównej. Zerknąłem na nią i zauważyłem, że jest zmieszana. Nie wiedziałem jak mam się czuć z tym wszystkim. Czy również powinienem czuć się niepewny? Czy raczej zadowolony ze spotkania po latach?
Przepuściłem brązowowłosą w drzwiach, patrząc jej na dupkę. Nic się nie zmieniło... może poza stanem mego wacka. Ukryłem moją przypadłość długą, różową bluzą, jednakże dużo to nie dało. Ciężko ukryć coś tak ogromnego - co nie uszło jej uwadze. Nieco speszona, lecz trochę zalotnie spojrzała na mnie. Zamknąłem drzwi.
- Widziałaś co się zmieniło za oknem?- rozpocząłem rozmowę, ponieważ napięcie sięgnęło zenitu.
- Jeszcze nie miałam okazji- rzuciła i przelotnie spojrzała na dolne partie mego ciała- skupiłam się na czymś innym - mruknęła i puściła mi oczko.

„O kurwa. Jest źle." Jestem dorosłym człowiekiem i nie powinienem robić takich rzeczy. Ale ona... stoi tu i na mnie patrzy...
- Piździ na dworze, nie sądzisz?- rzuciłem i szybko tego pożałowałem. Jest kurwa pierwszy września i 25 stopni na zewnątrz. Ale co miałem kurwa zrobić? Pierwszy dzień pracy i tyle emocji... to nie skończy się dobrze.
Widziałem, że zmieszana Kicia zastanawia się nad odpowiedzią i już otworzyła usta, aby odpowiedzieć na moje chujowe pytanie, ale wtem przerwał jej dzwonek na lekcje. Kobieta uśmiechnęła się do mnie niezręcznie i wyszła z sali rzucając szybkie „do zobaczenia Macieju".
Poniekąd mnie to uratowało, lecz byłem trochę ciekawy rozwoju sytuacji. Cóż... może lepiej, że się nigdy nie dowiedziałem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••
Dziękujemy za przeczytanie tego gówna.
Stay tuned i koniecznie dajcie gwiazdkę i follow <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kicia&Kociej love story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz