Rozdział 10 - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła

196 11 3
                                    

U góry macie piosenkę. Będziecie wiedzieć kiedy ją włączyć ;))

***
Uczucie bezradności często jest obecne w naszym życiu. Mamy wtedy wrażenie, że wszystko co się wokół nas dzieje i wszyscy, którymi się otaczamy działają na naszą niekorzyść. Do naszej głowy wdzierają się nieproszone myśli, wmawiające nam, że jesteśmy tylko nic nieznaczącymi śmiertelnikami, a nasza egzystencja i tak w końcu dobiegnie końca. W takich momentach ciężko jest odbić się od dna i zaczerpnąć upragnionego spokoju.

Ja tamtego wieczoru nie potrafiłam się od niego odbić. Wir ostatnich wydarzeń wciągał mnie w swoją otchłań, jednak w rzeczywistości nie znajdowałam się jeszcze blisko dna. Moje stopy w żadnym procencie go nawet nie dotykały. To co najgorsze miało dopiero nastąpić, a ja naiwnie wierzyłam, że może los nie będzie dla mnie aż tak okrutny. Może to co nieuniknione nie dojdzie do skutku za pomocą jakiejś wyższej siły, która póki co zostawiła mnie sama ze sobą.

Już niedługo miałam się przekonać jak głupia i naiwna byłam wierząc w to, że może to już koniec.

Nie pamiętam tego jak z powrotem znalazłam się na dole. Każdy schodek pokonywałam jak przez mgłę, a uśmiech goszczący na mojej twarzy był wymuszony. Nikt nie miał prawa zorientować się, że coś jest nie tak. Nie gdy ja od małego uczyłam się ukrywać prawdziwe emocje i bezbłędnie je maskować.

Siedząc wraz z moimi nowymi znajomymi nie czułam już tego co wcześniej. Alkohol, który wcześniej zawrotnie krążył w moich żyłach wyparował wraz z sytuacją, która miała miejsce przedtem. Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że dzisiejszego wieczoru nie ujrzałam już Devona. Według reszty ulotnił się w jakiejś ważnej sprawie. Nie drążyłam.

Do domu wróciłam taksówką, ponieważ ostatnia szara komórka podpowiadała mi, że tak będzie bezpieczniej i lepiej. Przemierzając samodzielnie po ciemku ulice Nowego Yorku, nie wiedziałam na co się pisze. Taksówkarz cały czas próbował mnie zaczepiać jakimiś durnymi gadkami na podryw. Całe szczęście, że nie był to jakiś stary oblech tylko na oko o trzy lata starszy ode mnie chłopak. Zostawił mi nawet swój numer, który z niemocy i braku jakichkolwiek chęci do czegokolwiek przyjęłam. Biedny, nie wiedział jeszcze, że się nie odezwę.

- O kochanie, wróciłaś. - od razu po przekroczeniu progu domu dobiegł mnie głos Joseline. Siedziała na kanapie wraz z Harrym oglądając jakiś program telewizyjny. Pewnie chętnie bym do nich dołączyła, ale nie dzisiaj. Potrzebowałam odpocząć. - W kuchni masz lasagne możesz sobie odgrzać.

- Jasne mamo, dziękuję. - powiedziałam i udałam się do kuchni, żeby rzeczywiście odgrzać jedzenie. Mimo tego, że kompletnie nie miałam apetytu na cokolwiek, to wiedziałam, że nie mogę dać jej powodu do podejrzeń. - Jak minął wam wieczór ? - spytałam, równocześnie wkładając danie do mikrofalówki.

- W sumie nic ciekawego się nie działo oprócz tego, że ten półgłówek nieźle przypieprzył głową o kant szafki. - z przejęciem spojrzałam na Harrego, który rzeczywiście miał zaklejony plaster w okolicach czoła. - Na szczęście nic takiego się nie stało, a może wręcz przeciwnie wreszcie mózg zacznie mu prawidłowo funkcjonować.

Nic nie mogłam poradzić na parsknięcie, które wydostało się z moich ust, gdy widziałam jak mężczyzna zaczyna kłócić się z rudowłosą, że to wcale nie jest śmieszne i, że jak kiedyś coś naprawdę mu się stanie to będzie żałować swoich słów.

Kochałam tą dwójkę.

Kiedy jedzenie się odgrzało oznajmiłam, że idę na górę, bo jestem okropnie zmęczona. Przynajmniej w tej kwestii ich nie okłamałam, ponieważ ostatnio zaczęłam mieć coraz więcej tajemnic i chcąc nie chcąc, wywoływało to u mnie ogromne poczucie winy. Czasem zasypiając miałam duży problem aby pozbyć się wyrzutów sumienia i spokojnie zapaść w sen. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje.

Who we were Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz