8. Duet Chrumkających

10.3K 810 242
                                    

Bladym świtem zerwał się z łóżka, zbudzony podniesionymi głosami, dochodzącymi z głębi mieszkania. Otworzył cicho drzwi i dyskretnie wysunął głowę ze swojego pokoju, oceniając naprędce sytuację, a kiedy nie zanotował większego zagrożenia, stanął w drzwiach, opierając się barkiem o framugę.

– No, mamo! – krzyknęła stojąca w progu ich maleńkiej kuchni Martyna, próbując ze wszelkich sił przyciągnąć uwagę rodzicielki, przygotowującej śniadanie. – Mamoooo! – zawyła pełnym pretensji głosem, tupnęła nogą i uderzyła dłonią w futrynę. – Mamo powiedz mu coś!

– Jezu, co się dzieje? – Przetarł zaspane oczy i zmierzwił palcami włosy. Przeciągnął się, rozejrzał po przedpokoju, ale nie zauważył już rzeczy Darii, więc na wpół z ulgą, na wpół z żalem stwierdził, że zdążyła ulotnić się bez słowa. – Czego nawalasz decybelami o tak wczesnej porze? Nie możesz ciszej? Wiem, że domownikami się nie przejmujesz, ale sąsiadami, to już byś mogła.

– Miło, że królewicz wstał! – sarknęła Martyna i popatrzyła na niego z taką nienawiścią, że gdyby nie była jego siostrą, to może by się i przejął. Zrobiła kilka kroków w jego kierunku i przewidując, że będzie próbował wejść do łazienki, zatarasowała mu drogę. – A skoro już dołączyłeś, wyprowadź mnie z błędu, bo mama jakoś nie potrafi. Czy ja właśnie widziałam wychodzącą z twojego pokoju DZIEWCZYNĘ?! – wyrzuciła z siebie z oburzeniem, akcentując słowo "dziewczyna" w taki sposób, jakby miała na myśli samego szatana we własnej osobie. – Powiedz mi, że mam omamy i że ona nie została tutaj na noc!

– Oho! Zaczęło się – wymruczał do siebie Artur. Wziął głęboki wdech, złapał Martynę za ramiona, zdecydowanym, acz delikatnym ruchem usunął ją ze swojej drogi i jak gdyby nigdy nic wszedł do łazienki. Próbował zamknąć za sobą drzwi, ale przyblokowała je własnym ciałem.

– Dopiero się zacznie! – warknęła i bezceremonialnie wpakowała się za nim do środka. – Co ty sobie wyobrażasz? Co to niby było? – Dźgnęła kilkukrotnie powietrze palcem zwróconym w stronę wyjściowych drzwi.

– KTO – poprawił ją spokojnie.

– Słucham? – Otworzyła z oburzenia oczy tak szeroko, że spodziewał się spektakularnie pękających naczynek.

– Pytasz o człowieka. Powinnaś więc raczej zapytać KTO to był. Droga siostro, to była Daria – udzielił jej niezwykle uprzejmej, rzeczowej odpowiedzi, teatralnie się przy tym kłaniając.

– Nie interesuje mnie, kto to był! – sprostowała niegrzecznie, a jej oczy dla odmiany zacisnęły się w wąskie szparki. Miał świadomość, że gdyby wzrok potrafił zabijać, trup ścieliłby się gęsto.

– To po co pytasz, skoro nie chcesz wiedzieć? – Utrzymał jej spojrzenie pełne nienawiści i wzruszył obojętnie ramionami, wiedząc, że doprowadzi tym siostrę do szału. Nie zawiódł się. Musiał przyznać, że denerwowanie Martyny sprawiało mu nieopisaną wręcz przyjemność.

– Mamo! – zawołała płaczliwym tonem. – To jest niesprawiedliwe! Dlaczego jemu wszystko uchodzi na sucho? Jak ja chcę wyjść na domówkę do koleżanki, to słyszę, że nie mogę, bo jestem za młoda, ale, jak z pokoju Artura rano wychodzi jakaś dupa, to to już jest ok, tak?

– Martyna, wyrażaj się jak człowiek – upomniała ją mama, wychylając głowę z kuchni.

– Czyli, że jak? Że znowu on może odpieprzać, co mu się żywnie podoba, a ja nie mogę nawet skomentować tego na głos? To jest nie fair! Z jakiej racji on może przyprowadzać sobie panny na noc, a mnie nie wolno nawet zamknąć porządnie drzwi, kiedy mam gościa?

– O, a co to za gościu? Znam? – zapytał, skrzętnie zmieniając temat. Zrobił przy tym sztucznie zaciekawioną minę, marszcząc brwi, co ponownie doprowadziło siostrę do granic wytrzymałości.

OposOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz