-Mamo,wychodzę!
-Dobrze tylko pamiętaj by być w domu o 15:00, bo robię dziś twój ulubiony makaron!
-Spokojnie,pamiętam.
-Pa córuś, pozdrów dziewczyny!
-pozdrowię, ale teraz serio muszę już iść. Pa!To właśnie była nasza ostatnia rozmowa z Mamą. Niby taka zwyczajna, lecz dla mnie bardzo ważna, ponieważ gdy chwilę przed piętnastą wraz z Stellą i Kinsey weszłyśmy do mieszkania jej już nie było. Policja twierdzi, że doszło do porwania, ale minęło jeszcze za mało czasu by to potwierdzić. Matka Archera czyli Lily, jest jedną z najmilszych i najbliższych mi kobiet, była dla mnie jak ciocia chociaż tak na prawdę to była tylko przyjaciółką mojej Mamy. Znały się już od lat przedszkolnych i od tego czasu przyjaźniły, a Lily traktowała mnie jak własną córkę tak samo jak moja Mama Archera.
Nie zliczę łez które spłynęły wtedy z mojego policzka na talerz przepełniony makaronem Carbonara, który jak by nigdy nic leżał w garnku postawionym na blacie w kuchni. Mamy nie było i możliwe,że ten makaron to było ostatnie jej danie które dane mi było zjeść.
***
Miną równo tydzień, policja dalej nic nie ustaliła a Ciocia Lily uparła się bym się do niech przeprowadziła. P R Z E P R O W A D Z I Ł A się do domu mojego największego wroga i zamieszkała w pokoju obok, dzieląc z nim łazienkę. To jakiś absurd!
***
-Tess kochanie nie pozwolę Ci teraz mieszkać samej! Wynajęliśmy najlepszych detektywów i napewno znajdziemy Gabby, ale na czas jej zaginięcia będziesz mieszkać u mnie.
-Wiesz że ja tam nie wytrzymam. Archer i ja nienawidzimy się od najmłodszych lat.
-To będzie idealna okazja na porozumienie-zaśmiała się ciocia
Byłam do tego na tyle przyzwyczajona, że nawet tego nie skomentowałam. Jak ta kobieta nawet gdy jej najlepsza przyjaciółka którą traktowała jak rodzinę zaginęła,potrafi się śmiać z takich bzdur i dalej być tak pogodnym człowiekiem.
Niestety znam ją już za dobrze i wiem że bardzo to przeżywa. Po prostu tego nie pokazuje, najprawdopodobniej płaczę nocami gdy nikt oprócz jej męża Josha nie patrzy.
-Tess Proszę, nie mogę spać nocami wiedząc,że siedzisz tu sama i obawiam się,że może tobie też coś się stać. Tęsknię za Gab i strasznie się o nią martwię,więc każ mi zamartwiać się jeszcze o ciebie. Kocham cię jak własną córkę i nie przeżyłabym straty jeszcze ciebie. Wiem,że Gabby chciała by bym się tobą zajęła, bo kiedyś to sobie obiecałyśmy.
Znam i to bardzo dobrze te ich obietnice. Jak jednej coś się stanie to druga zajmuje się jej dzieckiem i wychowuje jak swoje. Rok temu jak Josh był w delegacji a Lily trafiła do szpitala, Archer mieszkał przez tydzień z nami,a Mama tłumaczyła to tą przysięgą. Tylko,że moja Matka żyje! Jestem tego pewna.
W zeszłym roku nie potrafiłam wytrzymać tygodnia z Archerem pod jednym dachem, ale nie potrafię nie ulec tej kobiecie.
-Kinsey i Stella będą mogły przychodzić?
-Jasne.
-Dobrze,ale nie obiecuję,że nie pobije tego gnojka jak mi coś zrobi, lub zabierze.
-Spokojnie,masz nasze przyzwolenie na to-ponownie słodko się zaśmiała po czym mocno mnie przytuliła, a ja już tego samego dnia wieczorem wraz z przyjaciółkami i Ciocią pakowałam swoje ubrania i potrzebne rzeczy. Na szczęście nie muszę zabierać wszystkiego, dom Cioci Lil i Wujka Josha jest jakieś 8 minut drogi od mojego i Mamy, więc będę mogła to wpadać po potrzebne mi rzeczy. Jestem ciekawa ile będę musiała tam wytrzymać z tym downem za ścianą. Mam nadzieję,że szybko znajdą Mamę.
Po około trzech godzinach pakowania i plotkowania zakończyłyśmy pracę i dokładnie w tym momencie przez drzwi mojego pokoju wszedł Archer. Wyglądał inaczej niż zwykle. Co prawda miał na sobie czarne dresy z Nike, tego samego koloru bluzkę i bluzę,ale jego twarz wyglądała nieznajomo. Jak by się martwił. Jak tylko mnie zobaczył na twarz wrócił mu ten chytry uśmieszek i zaczą mówić:
-Blays, ty serio pakujesz się w aż tyle walizek? Jeśli myślisz,że wytrzymasz ze mną w jednym domu przez dłużej niż tydzień to się mylisz. Po tygodniu będziesz błagała bym zawiózł Ciebie i te twoje graty z powrotem na stare śmieci.
-uwierz ze wytrzymam Grays. Twoi rodzice dali mi przyzwolenie na bicie ciebie-na mojej twarzy pojawił się tak samo chytry uśmiech jak ten Archera, po czym chłopak się zaśmiał i zabrał dwie pierwsze, zapakowane walizki.
-Będziecie razem! -powiedziała Kinsey.
-Fuuujj Kins zamknij się,bo zaraz zwymiotuję.
Wszyscy znajdujący się w moim pokoju, oczywiście oprócz mnie się zaśmiali.
-Nigdy nie będę z tym pajacem! I nigdy nawet go nie tknę,bo boję się od niego czymś zarazić!
-Jeszcze zobaczymy,jeszcze zobaczymy-powiedziała Ciocia Lil i Stella.
Po chwili byliśmy już na dole,a moje walizki były spakowane do samochodu Wujka Josha. Pożegnałam się z Przyjaciółkami po czym zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę samochodu. Patrzyłam na mój dom gdy samochód ruszył, a po chwili gdy odwróciłam się w stronę Archera zauważyłam, że mi się przypatruje. W jego ciemno brązowych oczach można było zobaczyć iskierki które po chwili zgasły a na twarzy zagościł jego cwany i każdemu znany Uśmieszek.
Ten wyjazd, ta przeprowadzka będzie najtrudniejsza w moim całym 17-letnim życiu.
CZYTASZ
Co przyniesie nam przyszłość. Do przyszłości#1
Teen FictionMiędzy miłością a nienawiścią stoi gruby ceglany mur,ale jeśli otworzysz się przed drugim człowiekiem ten mur staje się cienką kartką papieru,która prędzej czy później staje się nic nie wartym śmieciem i wtedy właśnie przemija nienawiść,a pojawi się...