Poranek był dla mnie dość trudny,obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Kinsey od kilku dni nawet nie wspomniała o Brandonie,Stella była już dziś w galerii handlowej,a ja leżałam w łóżku łykając już trzecią tabletkę w ciągu godziny. Poprzednie dwie nic mi nie pomogły. Nagle za dźwi usłyszałam dwa głosy,jeden najprawdopodobniej należał do Archera,a drugi do...
-Katrin.
Jezu musiał akurat dziś sprowadzić
tutaj te wredna małpę.
Po usłyszeniu jej głosu nagle ból głowy przestał mi doskwierać. Wstałam z łóżka,umyłam się i przebrałam,po czym poszłam się pomalować. Ubrałam dziś czarny top i krótkie dżinsowe spodenki. Na dworze było ponad 30• więc nie zamierzałam się ugotować w długim rękawku.
Na koniec pomalowałam usta czerwoną szminką,i napisałam wiadomość do Daniela."Wychodzimy dzisiaj razem na miasto?"
Po chwili otrzymałam od niego wiadomość zwrotną:
"Tak,za godzinę przy parku?"
"Do zobaczenia"-odpowiedziałam.
Spakowałam torebkę i wzięłam z szafki telefon idealnie w momencie gdy na ekranie za widniał napis "numer alarmowy T" odebrałam,a z głośnika telefonu usłyszałam tylko dwa krótkie słowa.
-Już dobrze.
Telefon się rozłączył a ja
wyszłam z pokoju,zachodząc do Archera.
-Czemu tu włazisz żmijo?-powiedziała od razu Katrin,ale ja nie zwracałam na nią uwagi,popatrzyłam na Archera po czym powiedziałam pełnym satysfakcji i ulgi tonem:
-Zamknęli go.
Momentami jego wzrok stał się łagodniejszy a na ustach widniał chytry usmieszek.
-Teodor zadzwonił by najpierw do mnie młoda.
-Zadzwonił do mnie. I nie Teodor tylko Teod. Nigdy nie lubił jak zamiast Teodor używałam zdrobnienia,które sama wymyśliłam. Teraz to na mojej twarzy widniał chytry uśmiech, a Archer dodał już tylko:
-dobrze, oby go już nie wypuścili.
A później wyszłam. Na koniec usłyszałam z za dźwi głos Katrin:
-O co chodzi?
Ale Archej już jej chyba nie odpowiedział.
Nie byłam głodna więc zamiast zjeść śniadanie od razu skierowałam się do dźwi wyjściowych.
***
Spotkanie z Danielem minęło dość spokojnie,lecz cały czas w głowie miałam głos Teodora "już dobrze" zamknęli tego Drania,już mogę sama wychodzić z domu,już nic mi się nie stanie,prawda? Ale czy mogłam być tego taka pewna? Raz wyszedł to wyjdzie znów,pytanie kiedy.
Teodor od dziecka był moim najlepszym przyjacielem. Poznałam go gdy miałam około 10 lat i tak los chciał ze od razu się dogadaliśmy,lubiłam przesiadywać u niego w domu czy rozmawiać z nim godzinami przez telefon,zawsze przy mnie się rozgadywał,tylko gdy był przy kimś lub przekazywał mi informacje o których nie powinnam wiedzieć mówi to tak bym tylko ja zrozumiała. By brzmiało to jak biznesowa rozmowa. Tak na wszelki gdyby miało się okazać że ktoś nas podsłuchuje czy coś. Mieszkał w pięknym i ogromnym apartamencie. Zbudowany w mocnych barwach i dość zimnym stylem dekorowany,pasował do niego aż za bardzo.
Był dziś w kancelarii,więc prawdopodobnie był też ubrany w szary,lub granatowy garnitur, który wyglądał na nim bosko,jak zawsze, lubiłam go w wydaniu prawniczym,nawet bardziej niż w tym dresowym,w którym chodził po domu. W koszuli wyglądał tak... poważnie ale też beztrosko,widać było,że robi to co lubi. Zawsze myślałam,że nigdy mnie nie okłamie,zawsze też czułam się przy nim bezpiecznie,był dla mnie jak starszy brat,tylko taki fajny. Świadomość tego jak zawsze mnie przed wszystkim bronił pozwoliła mi zasnąć tego dnia z spokojną głową. Bez zatruwających ją myślami "Co gdyby...?" Bo przecież wszystko już dobrze. Prawda?
CZYTASZ
Co przyniesie nam przyszłość. Do przyszłości#1
Roman pour AdolescentsMiędzy miłością a nienawiścią stoi gruby ceglany mur,ale jeśli otworzysz się przed drugim człowiekiem ten mur staje się cienką kartką papieru,która prędzej czy później staje się nic nie wartym śmieciem i wtedy właśnie przemija nienawiść,a pojawi się...