24 godziny

44 5 1
                                    

W uszach piszczało mi. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam to huk. To był zamach. Samochód pułapka. Mieliśmy przechwycić jeden budynek, a potem wrócić. To była prosta misja. Zająć jeden budynek. Utrzymać go. Czekać na rozkazy. To wszystko. Spieprzyliśmy sprawę.

Otaczała mnie chmura dymu. Nic nie widziałam. Zacisnęłam palce na spuście i czekałam. Nie wiedziałam co mnie czeka. Szłam powoli przed siebie stopą wyszukując przeszkód. Krok po kroku. Metr po metrze. Ostrożnie przesuwałam się naprzód. Pył zaczynał powoli opadać, ale i tak mało widziałam. Nagle z tej wielkiej chmury czegoś zaczęła wyłaniać się jakaś postać. Przystanęłam i czekałam na rozwój sytuacji. PN* zbliżał się z każdą chwilą. Zacisnęłam palce na spuście i czekałam. To całe wyczekiwanie zaczęło mnie denerwować. Cóż czasami samemu trzeba zrobić ten pierwszy krok.

- Ktoś ty?!

Ten głos podobno mój był mi tak bardzo obcy.

***

Znowu to samo. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie od bólu. Pomimo hełmu i tak bolało. Próbowałam podeprzeć swoje ciało na ręce, żeby wstać, ale na marne. Byłam przygnieciona. Zapewne mój krzyk spowodował osunięcie się jakiegoś gruzu i to mnie przygniotło. Próbowałam wyswobodzić się z pułapki, ale to powodowało natychmiastowy ból w klatce piersiowej. Żebra. Zpewnością mam kilka złamanych. Postanowiłam poleżeć i czekać na pomoc lub śmierć. Leżałam i leżałam aż przypomniałam sobie, że ktoś jeszcze był przed wypadkiem blisko mnie. Osoba, która albo może mi pomóc albo mnie zabić. Spróbowałam wstać jeszcze raz. Dłońmi wyszukiwałam jakiejś wygodnej powierzchni. Palcami prawej wyczułam coś dziwnego. Było miękkie, ale zarazem twarde. Trochę szorstkie, ale i gładkie. Wiedziałam co to jest. Ludzka skóra. Nie wiedziałam, z której części ciała pochodziła.

- Kim jesteś? - zapytałam

Nie uzyskałam odpowiedzi. Powtórzyłam jeszcze raz. Tym razem po arabsku.

- Jestem Zain Malik. Nie chcę zrobić ci krzywdy. Nie chcę walczyć. Chcę jedynie się stąd wydostać i wrócić do matki.

- Ok. Rozumiem cię. Też chce stąd wyjść...

- Nie. Nie rozumiesz mnie. Nikt mnie nie rozumie. Jestem sam z tym wszystkim. Zostałem sam.

- Hej! Zain wydostaniemy się stąd jakoś. Musimy tylko współpracować ze sobą.

- Obce sobie osoby nie umieją ze sobą współpracować.

- Ok, ok. W takim razie opowiedz mi coś o sobie. Skąd się tu wziąłeś? Dlaczego sądzisz, że nikt ciebie nie rozumie? Wal śmiało. Jestem jak poduszka, w którą możesz się wykrzyczeć.

-Jak mówiłem jestem Zain Malik. Mam 17 lat. W zasadzie to już nigdzie nie mieszkam. Razem z mamą i trzema siostrami chcieliśmy uciec od ojca terrorysty. Mama zaplanowała, że uciekniemy gdy ten będzie w pracy. Byliśmy już na dworcu. Poszedłem do sklepu po pomarańcze. Były tanie, a chciałem je sprzedać drożej lub zjeść. Już wracałem, ale zatrzymał mnie ojciec. Był wściekły, ale też zadziwiająco spokojny i opanowany. Złapał mnie za rękę i ciągnął w stronę zaparkowanej niedaleko furgonetki. Próbowałem uciec, ale był silniejszy. Wywiózł mnie do innego miasta. Nigdy tam nie byłem. Siłą zaprowadził mnie i parę innych osób do budynku. Dano nam tam broń i powiedzieli, że mamy zabijać każdą inną osobę, która nie wierzy w naszego boga. Kazali przysięgać, że będziemy posłusznie wykonywać ich zadania. Musiałem to zrobić. Inaczej by mnie zabili. Nie strzelałem jednak do ludzi. Trzymałem się z boku, a gdy musiałem strzelić do kogoś, bo byłem obserwowany to strzelałem. Najczęściej specjalnie pudłowałem lub raniłem tak, żeby dało się przeżyć. Najczęściej musiałem robić to w przypadku ludzi takich jak ty. W dziwnych mundurach z niebieskimi hełmami. Nie wiem dokładni jak się tutaj znalazłem. Chciałem tylko sprawdzić czy mój stary dom jest cały. Potem był tylko wybuch.

-Wiesz co dzieje się z twoją rodziną? No wiesz, mamą i siostrami.

-Nie. Ostatni raz jak je widziałem to, gdy szedłem do sklepiku.

-Przykro mi.

-Taa... Teraz ty.

-Co ja?

-Opowiedz coś o sobie.

-Ale niech zostanie to między nami, ok?

-Jasna sprawa.

-Ok. Moje życie też nie było kolorowe, ale bardziej niż twoje. Bez urazy. Mój ojciec to były wojskowy. Zresztą tak jak i matka. Nie miałam wyboru w życiu. Byłam skazana na to co chcieli moi rodzice. Od razu posłali mnie do szkoły sportowej, a potem wojskowej. Od zawsze pielęgnowali to we mnie. Chcieli, żebym była patriotką, ale nie ciągnie mnie do tego. Dlatego wstąpiłam do żołnierzy ONZ. Wolę walczyć w imię ogółu niż jednego państwa. Zawsze chciałam pracować w sądzie. To od zawsze było moją pasją.

-Rozumiem cię. Ja chciałem być malarzem albo piosenkarzem. Jak narazie byłem jedynie kelnerem. Rodzice nawet nie zaakceptowali mojej dziewczyny.

-Czemu?

-Jest katoliczką.

-Och. Możesz być spokojny. Jestem 100% ateistką.

-Błagam się. Tego też by niezaakceptowali. Nie wierzysz a Allaha - jesteś nikim. Tak sądzą oni.

-Moi rodzice to i nawet narzeczonego mi wybrali. Generała.

-Serio? Nasi rodzice są dobani. Mają nas kompletnie gdzieś i narzucają swoje zdanie.

-Mogę cię o coś spytać?

-Jasne.

-Dlaczego zabijacie innych ludzi? Wiem, że w imię boga i takie tam, ale jest jakiś inny powód, co nie?

-Wiem tyle, że część naszej kultury nie toleruje wyznawców innej religii. Zabijają tych, którzy się przeciwstawiają. Chcą, żeby na świecie panowała jedna religia.

-Tak było w Europie w czasach średniowiecza. Nie doprowadziło to do niczego dobrego. Niszczone były jedynie inne kultury.

-Masz rację. Cała ta wojna jest bezsensu.

-Dokładnie. Zresztą i tak coraz więcej osób staję się ateistami.

-To zabawne, ale gdy byłem młodszy to marzyłem o państwie gdzie wszystko jest idealne. Wszyscy są szczęśliwi i nikt nikomu nie przeszkadza.

-Szkoda, że takie coś nie istnieje. Ludzie są zbyt chciwi i samolubni, żeby stworzyć coś takiego. Trzeba by zresetować cały świat, żeby zbudować taki kraj.

-Szkoda, że nie ma przycisku reset przy każdej czynności, miejscu, osobie. Wszystko byłoby łatwiejsze.

-Może i lepiej, że tak nie jest. Czasem dobrze postawić przed sobą wysoką poprzeczkę, żeby spróbować stać się lepszym.

Zain już się nie odezwał. Myślałem, że odpoczywa lub po prostu nie wie co powiedzieć. Powietrze stawało się coraz rzadsze. Oddychało mi się coraz ciężej. Płuca paliły mnie, a ból stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Oczy powoli zamykały się mi. Walczyłam z tym, ale nie byłam dostatecznie silna. Ostatkiem sił dotknęłam dłoni Zain'a. Była zimna. W moich oczach pojawiły się mi łzy. Pierwszy raz w życiu płakałam. Dało mi to ulgę. Nie miałam już żalu do rodziców, o to że kierowali moim życiem. Gdyby nie oni nie poznałabym Zain'a Malik'a. Zwykłego nastolatka, który spowodował, że jedna z najtwardszych osób na świecie zaczęła płakać. Gdy z moich oczu uleciały ostatnie łzy poddałam się i zamknęłam oczy witając się ze śmiercią jak ze starym przyjacielem.

*PN - Podmiot Nieznany

Ten One Shot ma głębszy sens. Chodzi w nim o to, że wojny powstają gdy paru wysoko postawionych gości zacznie się ze sobą nie zgadzać i już jest wojna. To bez sensu. Niech sami dadzą sobie raz w pysk i miliony osób przeżyje. Nie będzie wtedy potrzebna bezsensowna wojna. Jest też drugie dno. Ten One Shot pokazuje, że wszyscy ludzie są do siebie podobni bez względu na kolor skóry, wykształcenie, religie, płeć, miejsce urodzenia... Ludźmi rządzą instynkty, które trzeba umieć opanować.

Wiem, że filozofuje teraz, ale taka jest prawda.

Jak po zakończeniu roku? Wyjeżdżacie gdzieś?

24 godzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz