Rozdział 1

59 5 9
                                    

,,Jestem Min Yoon-gi i dzisiaj wyruszam, żeby znaleźć moją rodzinę... w zasadzie ja już jestem w podróży i jadę, w sumie czekam na pociąg do Seul (stolicy Korei Południowej), a ze stolicy do Londynu, potem zamierzam polecieć do Rzymu, a następnie do Chin też do stolicy i zwiedzić kilka mniejszych miast wokół".

W końcu odłożyłem pamiętnik i zacząłem słuchać ,,Seven" (piosenka Jungkooka), gdy w końcu znudziły się mi już piosenki, w sensie nie miałem ochoty, ich już słuchać zadzwoniłem do RM (Namjoon).

- Hej, Nam - zacząłem, bo nie wiedziałem, co powiedzieć - Ja czekam właśnie na pociąg do Seulu, a ty?

- Hej, Suga... naprawdę? A może, jednak wrócisz? - namawiał mnie RM - Na pewno twoja rodzina już...

- CO!? - krzyknąłem, ponieważ byłem oburzony słowami Nama - Nigdy w życiu!

Po tych słowach rozłączyłem się. Namjoon dzwonił do mnie jeszcze z 2 razy po rozłączeniu, ale ja nie odebrałem... bo, po, co? Moja rodzina na pewno jeszcze żyje... Na pewno chociaż, coraz bardziej zacząłem w to wątpić... Gdy byłem tak pogrążony w swoich myślach, nie zauważyłem, że stoi przede mną mała dziewczynka (tak około 6-7 lat), mówiła coś, chyba do mnie, bo patrzyła na mnie i przede mną stała... Zdjąłem, więc słuchawki i usłyszałem mały dziecięcy głosik:

- To, ty jesteś Yoongi z BTS? - zapytała mnie dziewczynka.

-Takk... to ja - odpowiedziałem, starałem się mówić jak, najbardziej, pewnie.

Po mojej odpowiedzi dziecko otworzyło szeroko usta i zaczęło skakać... chyba ze szczęścia...

- Naprawdę? Proszę... mogę zrobić z tobą zdjęcie? - zapytała błagalnie, chociaż z niedowierzeniem dziewczynka.

- Jasne - odpowiedziałem próbując się uśmiechnąć.

Dziewczynka ze swojej torebki (dość starej, trochę podartej) wyciągnęła stary model telefonu. Telefon był zbity, miał zepsute etui... poczułem się... dziwnie... jakby wywyższony... ale tak nie przyjemnie wywyższony, aż zabolało mnie serce na jej widok, bo dopiero teraz zauważyłem ją tak ,,w pełni". Dziecko miało pogniecioną i brudną sukienkę, podarte rajstopy i za duże buty. Miała, jednak umytą twarz i porządnie zrobione warkoczyki. Miałem na chwilę ,,laga mózgu".

- Jak masz na imię - spytałem, kiedy w końcu ,,doszedłem" do siebie.

- Ja mam na imię... Min Su-Jin (czysta i piękna) - odpowiedziała dziewczynka.

- Min... - myślałem głośno i nie zauważyłem, że Su wycofuje się powoli i gdy podniosłem głowę już jej nie było - SU! 

Zawołałem głośno, ale nie było odpowiedzi... usiadłem na ławce, na której wcześniej siedziałem, położyłem na niej nogi, oparłem się przodem głowy o oparcie i zacząłem walić w nie pięścią, wszyscy patrzyli się na mnie jak, na idiotę, ale mnie to nie obchodziło! Może byłem tak blisko, żeby znaleźć swoją rodzinę? Pocieszała mnie jedynie myśl, że Su mogła nie być moją rodziną, ale i tak było mi jej szkoda...

W takim stanie zasnąłem i nie wiem, ile spałem, ale wiem, że pobudka nie była przyjemna...

- Pan Min Yoon-gi? - spytał policjant.

- Tak, to ja - odpowiedziałem ze zmęczeniem i przeciągając się.

- Doszły do nas nie miłe wieści o panu - zaczął drugi mężczyzna.

- Jakie? - spytałem zdezorientowany.

- Podobno wymuszał pan dane osobiste od małej dziewczynki - kontynuował policjant.

- Ja?! Nigdy! - byłem totalnie oburzony nagłym ,,najazdem" policjantów.

- Tak? Czyli mówi pan, że ta mała słodka dziewczynka - mówiąc to mężczyzna wskazał na Su - okłamała swoją mamę?

 - Ja... nie... napraa...wdę... nie... wiem - jąkałem się strasznie... Su? To małe dziecko? Jak ona mogła... teraz już naprawdę nie wiedziałem co robić...

- Jeszcze raz! Ktoś na pana naskarży to trafi pan do aresztu! - wykrzyknął zdenerwowany policjant - Do zobaczenia panie Yoongi!

,,Do zobaczenia"... jak to do zobaczenia, na pewno się już nie spotkamy nie będę się już odzywał do żadnego dziecka bez rodzica...

Podjechał jakiś pociąg, więc oszołomiony minionym wydarzeniem wsiadłem do niego. Gdy pociąg ruszył to po pół godziny jazdy, minąłem pociąg z napisem ,,Seul". Teraz to już naprawdę nie wiedziałem czy chcę żyć...

Dla pewności zacząłem pytać ludzi, gdzie jedzie ten pociąg, ale wszędzie miałem taką samą odpowiedź. Podczas tego pytania natrafiła się jedna szorstka i nieprzyjemna rozmowa.

- Dzień dobry - ukłoniłem się przed starszym mężczyzną w czarnym kapeluszu.

Starszy pan spojrzał na mnie krzywym wzrokiem i nic nie odpowiedział.

- Chciałem za... - nagle starzec przerwał mi i z takim samym spojrzeniem zapytał ostro:

- Czego chcesz? - głos mężczyzny był tak niski (chyba jak najniższa struna w kontrabasie) i jego ton, którym mówił taki szorstki i krytykujący, że od razu ode chciało mi się z nim rozmawiać...

- Chciałem spytać dokąd jedzie ten pociąg - po wypowiedzeniu tego zdania czułem, że głos utknął mi w gardle, a, gdy czekałem na jego odpowiedź myślałem, że minęły godziny za nim on cokolwiek z siebie wydobył...

- CO?! - wykrzyknął starzec - wsiadasz do pociągu nie wiedząc, gdzie jedzie?!

- Ale ja! - próbowałem coś powiedzieć, ale mężczyzna nie pozwolił mi dojść do słowa

- Żadne, ale! Pewnie siedziałeś w telefonie i wsiadłeś na oślep do pociągu! - starszy pan krzyczał, coraz bardziej i poniżał mnie przed ludźmi - Ta dzisiejsza młodzież tylko w tych telefonach! Jak tak można! Zaraz to świat będzie zepsuty od tych ekranów!

- Proszę pana, ale ja nawet nie wyciągnąłem telefonu na przystanku! - powiedziałem zaskoczony słowami starca, ale po chwili przypomniało mi się, że rozmawiałem z Namjoonem na stacji, więc dodałem pospiesznie - A nawet jak, tak to tylko na chwilę!

Mężczyzna zszokowany zwrotem akcji wykrzyknął oburzony:

- Patrzcie jego! Jeszcze będzie kłamał prosto w oczy człowiekowi! - starzec zdenerwowany moim ,,kłamstwem" krzyknął swoje ostatnie zdanie - Policja porozmawiajcie z tym kłamcą!

Co? Nie tego było za wiele. Policja, która oskarżyła mnie wcześniej o wymuszanie danych od Su, wsiadła za mną, żeby mnie śledzić i po słowach mężczyzny jak, roboty zerwały się z miejsca i ruszyły za mną. Zauważyłem, że jeden z nich trzymał w ręce kajdanki. Na szczęście byli daleko wziąłem szybko plecak i walizkę (na szczęście stałem koło mojego miejsca). Na pożegnanie kopnąłem starca w nogę (dokładnie w udo), dość mocno kopnąłem, ale to nic bardziej przejęło mnie to, że po głośnym krzyknięciu mężczyzny z bólu policjanci przyspieszyli, a nawet zaczęli biec. Idąc w przeciwnym kierunku, niż policjanci zacząłem pytać ludzi, dokąd jedzie ten pociąg, a odpowiedzi, które uzyskiwałem to:

- Pociąg jedzie do Portu lotniczego Pusan Kimhae - to była jedyna odpowiedź.

Wiedziałem, że to jeszcze daleko, a druga informacja, którą ,,zdobyłem" to, to, że następny przystanek za pół godziny...

Odwróciłem się i zobaczyłem, że policjant, który biegnie za mną sięga po pistolet i kieruje go w moją stronę. Usłyszałem wystrzał.



Suga || Family [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz