Adrien
– Zaliczone! – Wypowiadając te słowa, jednocześnie wypuściłem z ust taką ilość powietrza, że śmiało mógłbym ponosić odpowiedzialność za zwiększoną produkcję dwutlenku węgla.
– Serio? – Rick, mój najlepszy kumpel, a zarazem współlokator z akademika poklepał mnie po ramieniu. – Udało ci się?
Skinąłem głową i przykucnąłem na środku korytarza, plecy opierając o jedną z pomalowanych na mdły, beżowo-żółty kolor ścian. Ukryłem poczerwieniałą twarz w dłoniach i ponownie westchnąłem. Tym razem odrobinę ciszej.
– Już myślałem, że mnie uwali – przyznałem podnosząc wzrok i obserwując cztery ostatnie osoby kręcące się pod salą, w której odbywał się ustny egzamin z kinematografii. – Na śmierć zapomniałem kto opracował chronofotograf*, a potem pomieszałem podstawowe pojęcia. Czułem się jak kretyn.
– I jak wybrnąłeś? – Rick uniósł brwi i spoglądał na mnie z góry.
– Cudem! Profesor kazał mi się uspokoić i zaczęliśmy wszystko od początku. Gdyby nie to, jak nic miałbym poprawkę.
– Czyli co? – Kumpel trącił mnie butem w łydkę. – Wakacje?
– Wakacje – przyznałem z nieskrywaną ulgą. W końcu czekałem na nie niemal dziesięć miesięcy.
Byłem na drugim, a właściwie dzięki zaliczonemu przed chwilą egzaminowi, już na trzecim roku z filmoznawstwa w Camberwell University. Tego dnia czekała mnie ostatnia noc w akademiku, a co za tym idzie huczna impreza na zakończenie roku akademickiego. Jutro natomiast zamierzałem wracać do domu i spotkać się z dawnymi przyjaciółmi, zregenerować po wyczerpującej sesji i cieszyć trzema beztroskimi miesiącami. Nie miałem konkretnych planów na nadchodzące dni. Właściwie tak bardzo skupiłem się na tym, by zaliczyć rok, że kompletnie nie myślałem o tym, co zrobię, kiedy będę mógł się w końcu uwolnić od podręczników i notatek, które udało mi się sporządzić przez cały rok nauki.
Wybierając kierunek studiów kierowałem się raczej moim hobby, aniżeli jakąś nieposkromioną chęcią zagłębiania wiedzy na temat historii kina. Lubiłem oglądać nowe produkcje, ale też wracać do tych starych, które powstały jeszcze nim przyszedłem na świat. A nawet te, które w młodości podziwiali moi nieżyjący już dziadkowie.
Zachwycałem się technicznymi rozwiązaniami z dawnych lat, rozwojem kinematografii i jak olbrzymi postęp popełniono podczas rozwoju efektów specjalnych. Wyjście do centrum handlowego zazwyczaj kończyłem przed wielkim ekranem, na którym wyświetlano hucznie promowane premiery, ale też zdarzało mi się wstępować do niszowych, lokalnych kin by rzucić okiem na zapomniane, a mimo to wciąż dobre ekranizacje. Czasem poznawałem tam prawdziwe perełki. Z niecierpliwością też wyczekiwałem kolejnej ceremonii rozdania Oscarów, czy festiwalu filmowego w Cannes. Pasjonowałem się obrazami przewijającymi się przed moimi oczami i tym, jak potrafiły budzić we mnie nieznane wcześniej emocje. Uwielbiałem to, że wzbudzały we mnie lęk, irytację, rozbawiały mnie, a nawet wzruszały! Czy to nie wspaniałe, że odgrywane przez kompletnie mi nieznajome osoby role swoją mimiką, gestem i zachowaniem potrafiły bawić się moimi emocjami w tak wielowymiarowy sposób?
To dlatego kochałem wszystko, co było związane z filmem. Chociaż nie widziałem siebie w roli animatora kultury czy scenarzysty. Ale krytyk filmowy? To byłoby coś. Marzyłem o przedpremierowych pokazach, własnej rubryce w gazecie czy portalu internetowym. Mógłbym w końcu dzielić się z kimś tym, co sądzę o danym tytule i wyłuszczać jego wady i zalety przy okazji pomagając innym w podjęciu decyzji na jaki seans się udać i z jakim serialem spędzić dzisiejszy wieczór. Do tego dążyłem. To dlatego rozpocząłem studia, pomimo tego, że nie zawsze odnajdywałem się w tym całym studenckim świecie, ale ze wszystkich sił próbowałem się do niego dopasować.
CZYTASZ
Give me one reason [ZOSTANIE WYDANE]
Teen FictionAdrien Walker, może odetchnąć z ulgą. Po ciężkiej serii egzaminów na studiach wreszcie rozpoczyna upragnione wakacje. Nim jednak wróci do domu, wybiera się na imprezę w towarzystwie najlepszego przyjaciela, a ta staje się początkiem scenariusza, któ...