Rozdział 7

40 8 6
                                    


Mogłabym przysiąc, że wpatrujemy się sobie nawzajem w oczy przez długie godziny. Miedziano włosy mężczyzna uśmiechał się zalotnie oparty silnym ramieniem o framugę drzwi. Savin Daan stał właśnie przede mną i wzrokiem przeskakiwał między moimi oczami a ustami, jakby na powitanie chciał wziąć mnie w objęcia i językiem zwiedzić wnętrze mojej jamy ustnej.

Widziałam w jego oczach tę iskierkę, zdradzającą jak bardzo w tej chwili jest podekscytowany i zaciekawiony. Dodatkowo jego uśmiech poszerzył się o kilka cali w momencie, gdy wypowiedziałam jego imię. Wyglądał jak wniebowzięty faktem, że wiedziałam, kim jest.

- Odebrałaś mi przyjemność przedstawienia się Wasza Wysokość - powiedział, jakby czytał mi w myślach, następnie złapał za moją dłoń, do tej pory bezwładnie zwisającą w powietrzu.
Powolnym ruchem uniósł ją do ust i na wierzchniej części złożył czuły pocałunek. Usta miał miękkie i ciepłe, jakby nigdy nie uświadczyły mrozu. Wyglądał młodo, choć niektóre detale dodawały mu poważnego uroku. Starszy z barci Daan wyglądał na maksymalnie trzydzieści lat.
Jego wygląd przeszedł moje oczekiwania. Gdy pierwszy raz usłyszałam o zmianie kandydata na męża, przed oczami stanął mi mężczyzna kompletnie siwy ze zmarszczkami mimicznymi w okolicy oczu. W końcu jego ojciec był wiekowym generałem.

- Uprzedzono mnie o twojej wizycie - odpowiedziałam sztywno, szybkim ruchem cofając dłoń z jego uścisku. - To byłoby nieuprzejme z mojej strony, gdyby nie wiedziała, kto zawita w moim pałacu.

Mężczyzna wyprostował wcześniej lekko zgarbione plecy, a ręce złożył ciasno na klatce piersiowej. Wykonując jeden krok do przodu, szybko zmniejszył dystans między nami.

- Czyli wieści szybko się rozchodzą, bo wydaję mi się, że jeszcze dziś rano spodziewano się tutaj mojego brata - dodał, głowę lekko przekrzywiając w prawo.

Cofnęłam się w głąb komnaty, nie czując się komfortowo, będąc tak blisko niego. Jednocześnie puściłam do tej pory ściskaną przeze mnie klamkę.

- Przepraszam - powiedział, widząc czerwony rumieniec wypływający na moich policzkach. - Nie chciałem cię zawstydzić. Po prostu twój zapach i wdzięk mocno mnie przyciąga - skwitował, wchodząc do komnaty krok za mną. Przez ramię obejrzał się na korytarz i zamknął za sobą drzwi, sprawiając, że obecnie byłam z tym mężczyzną sama w zamkniętej przestrzeni.

Oddychałam głęboko, starając się nie wpaść w paranoję podczas tej sytuacji. Przecież nie rzuci się na mnie na chwilę przed balem. Przymknęłam oczy i nosem wypuściłam powietrze, powtarzając sobie w myślach, że ta sytuacja jest niebezpieczna tylko w mojej głowie. Gdy otworzyłam oczy, Savin stał w bezpiecznej odległości przy drzwiach, przyglądając mi się badawczo.

- Nie musisz się mnie bać. Chciałem się tylko przywitać i poznać cię jak najszybciej.

- Skąd ten pośpiech? - zapytałam, na co mężczyzna krótko się zaśmiał.

- Lada chwila będę mógł tytułować cię moją żoną, to dziwne, że nie chce marnować czasu?

Cofnęłam się o kolejny krok i zmrużyłam oczy. Jeśli mnie słuch nie mylił to, zabrzmiało to, jak wyrzut w moją stronę, co mi się nie spodobało.

- Uważasz, że nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? - widziałam, jak w szybkim tempie zmarszczył brwi, jakby zdziwiony tym jak twardo zabrzmiał mój głos. - Jak sam zauważyłeś, spodziewaliśmy się twojego brata, nie jestem pewna, czy kwestia ślubu w tym wypadku jest dalej aktualna.

Przez chwile, znów patrzyliśmy sobie w oczy, ale charakter tej wymiany w ogólnie nie przypominał tej, która rozgrywała się na początku. Słyszałam, jak głośno westchnął, a jego ramiona delikatnie opadły.

Królestwo ScarletOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz