Rozdział 7

351 31 14
                                    

(19.02.2024)(22.02.2024 - dziękuję za 100 odsłon!)

[Pov : Syrius]
[Środa, 21.02, godz. 16:15]

- Wyobrażasz to sobie? Nakrzyczał na mnie i poszedł!- zawołał z płaczem Syriusz, pijąc whisky. Był w dormitorium z Jamesem. Gryffindor przegrał mecz, 50 do 150. To był totalny pogrom. Jednak najgorzej ze wszystkich grał Syriusz po którym było widać, że bujał w obłokach.

- Remus żadko na kogo krzyczy, więc musiał mieć powód, Łapo- powiedział dobitnie James, zabierając chłopakowi Whisky.

Nadal nie wymyślił jak zagada do Regulusa, który był młodszym bratem Syriusza ale na razie nie myślał o tym. Teraz ważniejsze było by Syriusz zrozumiał co zrobił.

- No ale...

- Nie ma 'ale'! Nakrzyczał na ciebie z konkretnego powodu. Znając życie nie nauczyłeś się na odpytywanie i znowu dostałeś trolla, prawda?- powiedział James, zakręcając butelkę i odkładając ją na bok.

Gdy James spojrzal znowu na Syriusza, chłopak miał spuszczoną głowę i czerwone uszy. Czyli James trafił w sedno.

- Możliwe...? Eh, naprawdę nie rozumiem eliksirów...

- A chodziaż czytałeś temat?- przerwał mu James, zakładając ręce na biodra. Syriusz na uszach i na twarzy jeszcze mocniej poczerwieniał - Nie chcesz stracić Remusa to pokaż mu że ci zależy. Na pieprzony moment nie gadaj o quidditchu i poczu się- fuknął James, zamykajac szafkę z alkocholem na klucz by mieć pewność, że Syriusz nie sięgnie po alkochol.

[Pov : Evan]
[Środa, 21.02, godz 16:30]

Chłopak patrzył z dołu na to jak jego drużyna trenuje. Wszystkim szło naprawdę dobrze, jedynie Regulusowi ciężko szło. Slytherin w tym tygodniu w piątek miał grać przeciwko Gryffindorowi który przegrał z Ravenclaw. Evan wiedział, że dla Regulusa to będzie ciężkie. W końcu będzie grać przeciwko własnemu bratu.

- Dobra! Zlatujcie na dół i do szatni!- zawołał Evan, machając do drużyny. Reszta zleciała na dół, łapiąc przy okazji tłuczki i znicz. Większość zaczęła między sobą rozmawiać, a do Evana podszedł Barty.

- Chcesz pogadać z młodym, hm? - mruknął Barty, opierając się o swoją miotłę. Ta dwójka traktowała Regulusa jak swojego młodszego brata i zasze go wspierali, dużo rozmawiali i pomagali w nauce.

- Zgadłeś. Widzać gołym okiem, że Reg się stresuje. I w sumie to nie dziwne...- przyznał Evan rozciągając się. Barty uśmiechnął się i zwołał resztę. Cała drużyna poszła oprócz Regulusa który patrzył na bramki.

[Pov : Regulus]
[Środa, 21.02, godz 16:35]

Ślizgon patrzył bezwiednie przed siebie, wiedział dobrze, że źle mu poszły ćwiczenia. Bał się trochę tego meczu, bo miał grać przeciwko swojemu starszemu bratu, Syriuszowi. Obaj chłopcy nie mieli ze sobą dobrego kontaktu, delikatnie mówiąc. Bo Regulus z Syriuszem praktycznie nie rozmawiał.

Syriusz ciągle myślał, że Reg będzie taki sam jak ich rodzice, Orion i Walburga - zapatrzeni w siebie, w czystą krew i nienawidzący innych którzy są mugolami, pół krwi czy zdrajcami krwi...

Jednak Regulus taki nie był.

Reg nie patrzył na znaczenie krwi, nie ciągnęło go do czarnej magii. Tak naprawdę brakowało mu starszego brata ale nie chciał zostać ofukany.

- Znowu o nim myslisz?- Regulus za sobą usłyszał głos Evana, który stanął obok niego. Chłopak miał już rozpuszczone dredy. Regulus cicho westchnął i spojrzał na Rosiera.

- Tak, cały czas. Czemu on mnie tak nienawidzi? Nie był taki przed hogwartem...- powiedział cicho Regulus, spuszczając głowę. Po sekundzie poczuł jak starszy ślizgon okrywa go swoją bluzą. Rosier kucnął przy nim.

- Nie martw się o to, młody. Syriusz kiedyś przejży na oczy, obiecuję ci to- szepnął Evan, rozczochrując włosy młodego ślizgona, a Regulus uśmiehnął się lekko.

Słowa Evana trochę podniosły Regulusa na duchu. Może Syriusz w końcu się zmieni? Kto to wie...

We all have a chance | Hogwart, Marauders EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz