rozdział 2- Moje nerwy mają swoje granice.

17 1 0
                                    

Obudziłam się w nieznajomym mi pomieszczeniu. Było w nim prawie ciemno gdyby nie mała lampka na szafce nocnej. Do mojej głowy dochodziły odgłosy pikania. Spróbowałam wstać i rozejrzeć się lecz nagle poczułam mocny ból głowy. Gdyby tego było mało piekła mnie ręka. Ale dlaczego? Odwróciłam wzrok od małej lampki i spojrzałam na dłoń. Efekt był marny ponieważ jak już wspominałam jedyne światło dawała mała lampka. Do mojej ręki przyczepiona była kroplówka. Byłam w szpitalu. Nagle przypomniały mi się ostatnie wydarzenia sprzed momentu stracenia przeze mnie przytomności. Nie wiedziałam ile czasu już tak leżałam ale wiedziałam, że w szpitalu panowała noc.

Rano przyszła do mnie mama, która jak wynika z jej opowieści spała na poczekalni bo pielęgniarki nie pozwoliły być jej przy mnie. Mama wszystko mi streszczyła. Jak trafiłam do szpitala, jak się o tym dowiedziała. Słuchałam wszystkiego i dziwiłam się co mi się w ogóle stało i, że teraz pewnie cała szkoła o tym trąbi.
Nagle pielęgniarka podjechała z jakimś ,,stolikiem na kółkach" i dała mi ,,śniadanie", o ile można nazwać tę okropną, gorzką papkę śniadaniem. Mieszałam mieszankę  łyżką bo nie miałam zamiaru nawet jej wąchać. Mama od razu spojrzała na mnie ze współczuciem i wyjęła z torebki kanapkę z szynką, serem i warzywami. Kochałam jej kanapki. W mgnieniu oka odłożyłam oferowane mi przez szpital ,,jedzenie" i zabrałam się za kanapkę od mamy.

Na półce nocnej oprócz lampki stała szklanka z wodą po, którą niemal od razu po zjedzeniu przepysznej kanapki sięgnęłam. Byłam tak spragniona jak nigdy.

-Dzień dobry- zabrzmiał głos znajomej mi już pielęgniarki. To ona przyniosła mi to świństwo. Spojrzałam na nią, a ona się uśmiechnęła.
-Mamy już wyniki badań- teraz to mama spojrzała na pielęgniarkę wyczekując na wyniki.
- Pani córka straciła przytomność z wyraźnie widocznego przemęczenia i odwodnienia- nagle przypomniało mi się o tym, że przed wyjściem z domu w poniedziałek nie zjadłam nic. Ale, że od razu mdleć po nie zjedzonym śniadaniu? Nie podobało mi się to, ale zaufałam specjalistom.
- Dokładnie nie wiemy dlaczego organizm w ten sposób zareagował ale właśnie takie mamy przeczucie, możecie zbierać się do domu.- Na tę wiadomość tak się ucieszyłam, że prawie wyskoczyła bym z łóżka gdyby nie kroplówka.

      ★★★★★★

W końcu weszłam do domu. Nie spodziewałam się tego, że po nie zjedzonym śniadaniu można zemdleć. Nagle przypomniała mi się Livia. Kurcze. Przeze mnie nie zagadała do Toma. Wszystko zepsułam. Odniosłam swoje rzeczy do pokoju. Zaczęłam się rozpakowywać, gdy nagle coś mocno uderzyło w moje okno.

Wyjrzałam, a moim oczom ukazał się nikt inny jak Jackson. O matko! Co on tu robi. Jackson to ,,król" szkoły, bardziej on tak o sobie sądzi. Ma ego wywalone daleko w kosmos. Nie warto było z nim zadzierać zawsze wygrywał. Szybko schowałam się za ścianę bo nie miałam ochoty rozmawiać z tym dupkiem.
-Przecież cię widziałem!- Usłyszałam krzyk dochodzący z dołu. Ciarki mnie aż przeszły jak usłyszałam jego niski głos. Wyobraziłam sobie jak właśnie wygląda; aktualnie Jacksonowi maluje się głupkowaty uśmieszek na twarzy. Postanowiłam się pokazać. I tak mnie już zobaczył. Jako, że miałam pokój na pierwszym piętrze nie ciężko było mnie dostrzec z tak małej odległości. Wychyliłam głowę i tak jak myślałam na jego twarzy był łobuzerski uśmieszek. Irytowało mnie to.
-Zrobiłaś duże zamieszanie w szkole- kontynuował swoją darmową gatkę. Czułam jak podnosi mi się ciśnienie. Nie przepadałam za nim. Irytował mnie swoim..... On irytował mnie samym sobą. Więc odburknęłam:
-Po co tu przyszedłeś- Nie zraził się tym w ogóle, a jak już to napewno nie było to po nim widoczne bo nawet jedna ryska na jego twarzy nie drgnęła.
-przyszedłem zobaczyć jak się czujesz, czy to źle?- Napewno. On przyszedł zobaczyć jak ja się czuję. Nawet nie chodzilośmy razem do klasy. Jest dwa lata starszy i nie wiem dlaczego się mnie przyczepił.
- Zapytam jeszcze raz czego ode mnie chcesz- Nie byłam naiwna. Wiedziałam, że nie przyszedł tu tak sobie bo  zrobiło mu się mnie żal.
- Słuchaj kochaniutki,- zaczęłam milutkim głosem czekając tylko na rozwinięcie mojej wypowiedzi bo czułam wręcz jak ciśnienie mi wzrasta
-mów w prost!- Spojrzał na mnie wyraźnie zadziwiony, ale nie potrwało to długo ponieważ już po chwili ponownie powrócił mu poprzedni wyraz twarzy.
-Przecież już powiedziałem. Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. A tak swoją drogą nie wyszłabyś może na kawę?- Czułam, że zaraz wyjdę przez to okno i zatłukę go gołymi rękoma po czym zakopię w ogrodzie bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Ten debil wciąż nie rozumiał po ludzku.

Nie miałam siły się z nim droczyć ale krzyknęłam przez okno, że jak nie ma mi nic do powiedzenia to niech spada. Po czym zamknęłam okno i odwróciłam się napięcie. W progu drzwi stała moja mama oparta o ściankę.
-I-ile słyszałaś?-zapytałam w prost bo wiedziałam, że nie uniknę ,,pogaduszki" z mamą. Ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęła się i wymamrotała pod nosem coś w stylu ,,moja krew" lub ,,jestem z ciebie dumna".
-Chodź na galaretkę.-
Ruszyłam w stronę kuchni postanawiając, że oficjalnie dzisiaj nic już nie robię.

JESTEŚ JEDNĄ Z GWIAZDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz