To wszystko przez ciebie gówniarzu.
Te słowa zapamiętałem do teraz mam dzisiaj moje 7 urodziny. A w domu jak było tak jest. Siedziałem na parapecie i patrzyłem przez okno na te wszystkie inne szczęśliwe dzieci, bawiące się na placu zabaw. Nie którzy to byli moi koledzy z przedszkola, nie raz mi się pytali dlaczego nie wychodzę a ja tylko wzruszałem ramionami lub ignorowałem ich pytania i zaczynałem inny temat. Oczywiście nie wychodziłem bo zbyt bałem się zapytać cioci czy w ogóle mogę gdy tylko do niej podchodziłem ta mnie biła bez powodu. Więc postanowiłem zrezygnować z wychodzeniem na dwór, a co dopiero pytaniem o to w pewnej chwili mój kolega Alex musiał mnie zauważyć w oknie bo zaczął do mnie machać i pokazywać żebym też przyszedł na dwór. Też mu pokiwałem ale do wyjścia nie byłem przekonany i zszedłem z parapetu po czym usiadłem na dywanie biorąc swoje ulubione autko. Wpatrywałam się w nie, zastanawiając się czy tak będę już do końca życia siedział w tym pokoju jedynie wychodził do przedszkola i szkoły. Za żadne skarby nie chciałem takiego życia, ale też nie wiedziałem co zrobić. Z domu nie ucieknę jestem za młody i nawet bym nie miał gdzie iść buntować też się nie mogę bo tylko oberwę. Chwile się myślałem nad tym wszystkim i wstałem.
"Dam rade!"
Pomyślałem i podszedłem do drzwi od pokoju i leciutko otworzyłem, by tylko posłuchać czy czasem nikogo nie ma. No tak bo przecież ciocia nie piła sama, zawsze był u niej jakiś stary dziad lub jej koleżaneczki i jacyś mężczyźni. W tedy nienawidziłem wychodzić, ciocia nie raz paradowała po domu pół naga wypinając dupę przed tym dziadem. Ohydnie to brzmi ale prawdziwe, nie raz mi się robiło nie dobrze jak to widziałem. Gdy się upewniłem że nie słychać żadnych rozmów powoli wyszedłem i się rozejrzałem czy już czasem ciocia nie stoi obok mnie. Na szczęście nikt nie stał skierowałem się w stronę schodów co chwile się rozglądając. Strasznie się bałem nie wiedziałem czy czasem nic mi się zaraz nie stanie czy ktoś mnie pobije czy zwyzywa. Jednak nic takiego się nie stało ciocia siedziała na kanapie i patrzyła się w telewizor a pilotem który trzymała w ręce przełącza kanały za pewne żeby poszukać czegoś fajnego. Podszedłem do niej a lekkim strachem a ona rzuciła mi tylko przelotne spojrzenie potem znów w telewizor i zapytała:
- Co chcesz? Powinieneś być w pokoju. Nikt ci nie kazał wychodzić.-
Już wiedziałem ze była wkurzona no tak bo nie zapytałem się czy mogę wyjść i to jest zapewne ten duży minus którego nie lubi a wręcz nienawidzi.
- Czy... Czy mogę wyjść na dwór? Do kolegów... - Zapytałem strasznie nie pewnie i cierpliwe czekając na odpowiedź Amanda na mnie spojrzała od góry do dołu następnie spojrzała mi w oczy. Jakby chwile myślała czy to na pewno dobry pomysł czy jej nie ucieknę ale ja nawet nie miałem tego w planach ja chciałem się po prostu pobawić. Po chwili westchnęła i pokręciła przecząco głową już miałem się smucić ale usłyszałem jej głos:
- Masz 3 godziny. Jak nie wrócisz to wiedz że i tak cię znajdę. - I z powrotem wpatrywała się w telewizor miałem ochotę tam skakać z radości jednak się powstrzymałem podziękowałem cicho i ruszyłem w stronę wyjścia. Ubrałem jeszcze swoje niebieski butki i wyszedłem, było dosyć ciepło więc wszedłem w samym swetrze jedyny minus to, to że wiał chłodny wiatr a tak do wytrzymania. Szybko pobiegłem na plac zabaw prawie potykając się o dużego kamyka, jednak udało mi się utrzymać równowagę. Gdy dobiegłem od razu Alex do mnie podszedł, przywitaliśmy się i poszliśmy do piaskownicy. Robiliśmy różne babki małe, średnie jak i te duże. Lubiłem się z nim bawić on jako jedyny mnie prawdziwe lubił, dobrze wiedziałem że inny tylko udają. Jednak nic na to nie mówiłem. po dwóch godzinach Alex musiał już iść do domu, ja miałem jeszcze godzinę więc wstałem i postanowiłem się przejść. Nie daleko parku znajdował się nie duży las ,więc postanowiłem się tam przejść. Zacząłem też rozmyślać jakby to było gdybym został z mamą a ona by mnie kochała i chciała.
Nawet nie zauważyłem kiedy już byłem w lesie, było dosyć jasno ponieważ było gdzieś około piętnastej. Szedłem prosto przed siebie, rozgladając się do okoła zawsze w przedszkolu opiekunki mówiły że lasy są niebezpieczne. Ja jednak twierdziłem inaczej, lasy były piękne i może żyją to różne zwierzątka ale czasami one boją się nas bardziej niż my ich. Zobaczyłam pod jednej z sosn że ktoś tam siedzi więc szybko stanąłem. Serce zaczeło mi bić szybciej nie wiedziałem kto to i czy w ogóle żyje! Stałem tam jak w ryty w ziemię, a ten ktoś zaczął się obracać w moją stronę. Gdy tylko zauważyłem że to chłopiec który zaczyna się uśmiechać i do mnie machać szybko odetchnęłam z ulgą.
- Hejka! Co tu robisz sam? - Zawołał do mnie, miałem właśnie pytać o to samo... wygląda na to że jest w podobym wieku co ja. - Lasy są niebezpieczne. - Znów się odezwał, jego słowa mnie rozłościły, skoro są niebezpieczne to czemu też tu jest sam? To bez sesnu.
- Wcale że nie są niebezpieczne. Lasy są ciche, spokojnie i piękne. I też jesteś tu sam! - W odpowiedzi usłyszałem tylko ciche śmianie się. O co mu chodziło? Przecież w tym nie ma nic śmiesznego a ja mówie samą prawdę. Chłopak powoli wstał i zaczął do mnie podchodzić, był ode mnie wyższy. Miał brązowe włosy i zielone oczy, miał dziwna blizne koło ust. Sam miałem dużo blizn po tym jak ciocia mnie pchała na szafki lub inne takie ale ta... była inna jakby od poparzenia? Gdy chłopak do mnie podszedł dotknąłem delikatnie jego blizny a ten tylko na mnie patrzył. Blizna musiała być już trochę strasza bo była już gładka i troche jaśniejsza od jego skóry.
- łooo... skąd ją masz...? - Zapytałem zaciekawiony, zawsze byłem i jestem wszystkiego ciekawy. Wziąłem swoją dłoń od niego. I patrzyłech chłopakowi w oczy a on mi.
- Jak byłem mniejszy poparzyłem się od gorącego mleka, a tak w ogóle mam na imie Tora i mam 8 lat a ty? - Czyli był ode mnie starszy... Patrzyłem cały czas w jego śliczne zielone oczy.
- Ja... ja jestem Yoshi... mam 7 l..lat...- Troche się bałem poznawać nowych ludzi, a co do niego nie jestem pewny czy można mu ufać. No bo w końcu jest rok starszy, sam w lesie i pierwszy raz go na oczy widzę. Tora tylko na moje słowa się znów cicho zaśmiał no co go tak bawi? Zaraz w jaja dostanie i nie bedzie mu tak do śmiechu. Chłopak znów patrzył mi w oczy.
- Too... dlaczego się śmiejesz? - Zapytałem dość nie pewnie, uśmiechnał się lekko cały czas patrząc mi w oczy. No co on chce tym osiągnąć? On jest jakiś dziwny albo to ze mną jest coś nie tak... w pewnej chwili głośno gdzieś zawył wilk. Przestraszony mocno przytuliłem się do Tory, on mnie mocno przytulił czułem jak łzy spływają mi po puliczkach. No dobra może mieli racje lasy są niebezpieczne u straszne... Po chyba sześciu minutach stania i przytulania się do siebie, Tora mnie lekko od siebie odsunął i wytarł delikatnie moje łzy.
CZYTASZ
Miłość na zawsze
RandomYoshi wychowuje się w domu swojej ciotki Amandy i wujka Arolda. Jednak nie ma za łatwego życia za to pełno niespodzianek i bólu. Poznaję chłopaka który mu zaczyna pomagać jednak sie wyprowadza a Yoshi znów zostaje sam. Czy chłopak kiedyś znajdzie sw...