- Dzień dobry, co możemy dla Pani przygotować? - dziewczyna za ladą miło przywitała kolejnego klienta kawiarni.
- Dzień dobry, poproszę kawę piernikową - odpowiedziała kobieta w kurtce puchowej.
- Duża, mała?
Kawa piernikowa sprzedawała się najczęściej w kawiarni. Nic dziwnego, w końcu nadal unosiła się bożonarodzeniowa atmosfera. Na tą okazję w całym lokalu rozłożona została skromna dekoracja świąteczna. Poduszki ze świątecznymi nadrukami, choinka w kącie i lampki lśniące na żółto. Resztę robił już tylko zapach przypraw korzennych, czekolady, pomarańczy i oczywiście kawy w różnej postaci. Był to czas, w którym dużo ludzi na okres świątecznych wraca do rodzin, albo przyjeżdża do miasta odpocząć, więc ruch w lokalach był duży przez cały tydzień.
Maria właśnie dlatego czuła większy stres niż zwykle. Była ekstrawertyczką do pewnego czasu, a przez trwały kontakt z ludźmi, właściwie bardzo aktywny kontakt, dostawała świra. Odebrała kolejne zamówienie z uśmiechem, i machnęła koledze przy ladzie krótki gest, że idzie do socjalnego pokoju, żeby się napić wody.- Zmęczona? To połowa dnia dopiero - zaczepiła ją koleżanka z pracy, która wychodziła z toalety.
- Tylko trochę, pogoda taka senna dzisiaj - uśmiechnęła się i sięgnęła po swoją butelkę wody z torby. Z koleżankami i kolegami z pracy miała dobry kontakt, za co była wdzięczna, ponieważ czasami dni były bardzo wymagające. Mogła powiedzieć, że teraz właściwie odpoczywa po sesji egzaminacyjnej na swoich studiach. Wtedy przychodziła do pracy, przyjmowała zamówienia, żeby potem dołączyć na konsultacje z wykładowcami. Zaletą było wielką, że współpracownicy nie widzieli tego jako problemu. Właściwie nikt nie pytał Marii o życie prywatne i studia na tyle, żeby tłumaczyła, dlaczego te konsultacje są dla niej ważne. Czasem tylko sypną żartem, że wzorowa studentka przyszła do kawiarni się uczyć, lecz Maria to rozumiała. Tylko czasami źle się z tym poczuła, bo było całkowicie odwrotnie.
Marysia nie była wzorową studentką. Nie było to jednak czymś negatywnym ani dla niej, ani dla jej rodziców, czy znajomych. Z reguły Maria dużo korzystała z życia studenckiego, pod społecznym i kulturowym kątem. Z egzaminów i zaliczeń wychodziła zdając, jak to zwykła mówić i każdy był z tego zadowolony. Ważne było tylko nauczyć się na sesję i nie przekroczyć liczby "dozwolonej etycznie" nieobecności.
Niestety podczas przedostatniego semestru Marii podwinęła się noga do tego stopnia, że niemalże go nie zaliczyła. Zbyt dużo pochopnych decyzji, zbyt mało odpowiedzialności, zabawa, imprezy, opuszczane zajęcia obowiązkowe, niezaliczane kolosy, aż do człowieka dociera, że się ciut stoczył.
W związku z tym, rodzice wydali pieniądze na warunki i powtarzanie przedmiotów, a Maria przeżyła niemały stres. Wszyscy wyszli na prostą, jednak konsekwencje musiały zaistnieć. Ten semestr musiała opłacić sama, więc także musiała pójść do pracy.
Można powiedzieć, że przeżyła zmianę w swoim stosunku do... wszystkiego. Nie tylko do tego, z którego klubu w danym dniu zrezygnuje, ale przede wszystkim w stosunku do swoich ambicji, celów w życiu. Doszła do momentu, kiedy, można powiedzieć, dojrzała do dorosłego życia.Co wyszło jej ciut na dobre, polubiła swoje studia. Nie nienawidziła ich, nie była zmuszona przez rodziców, ani przez ambitne na cudze powodzenie ciotki, jednak jest różnica między wyborem studiów i uczęszczanie na nie, a polubienie ich (tu notka dla młodszych czytelników: tego się nie "robi", nie wie - do tego się dąży). W dziewczynie urosła chęć do przyjmowania wiedzy na wykładach, ćwiczenie swoich umiejętności na ćwiczeniach.
W swojej pracy, w końcu pierwszej, uczyła się doświadczenia w kontaktach międzyludzkich. Przede wszystkim zrozumiała, że może się jeszcze wiele nauczyć. W poprzednich latach Marysia nie miała trudności w łapaniu kontaktów z nowo poznanymi ludźmi, ale sprowadzało się to do pójścia na imprezę, alkoholu lub wyjściach na papierosa. Dziewczyna była bardzo energiczna, przyciągająca jak magnez, ale w kawiarni dopiero zobaczyła swoje limity. Wyszły tu pierwsze nieporozumienia z ludźmi, sytuacje, w których należało zmienić ton głosu, przykryć złość uśmiechem, wytłumaczyć czy przeprosić. Tutaj ego nie ma swojego wysokiego miejsca, jak było przedtem.
Zmieniła się i złagodniała. Przede wszystkim zauważyła to po zmianie środowiska, w którym przebywała. Odeszło parę osób do wódki i tańca, ale przyszły osoby, na które Marie miała w końcu czas, z którymi może dzielić się bardziej ambicjami. Cieszyła się z takiego zwrotu akcji, w końcu było jakoś spokojniej. Pozbyła się niepotrzebnego stresu i czuła się lepiej sama ze sobą.
Skończyła pić wodę, zasunęła torbę i spojrzała na swój telefon. Dostała kilka powiadomień, w tym na Messengerze:
"Idziesz na piwko z ulubionym kuzynem?"
CZYTASZ
Lato w Styczniu
Teen FictionKiedy tuż po Bożym Narodzeniu nadal zasypuje drogi, mrozi samochody i palce u stóp, masz dwie możliwości: zostać pod kocem z gorącą czekoladą i marcepanem w swoim ukochanym mieście... albo przeżyć miesiąc w upalnym i zwariowanym Melbourne. Opowiadan...